Artykuły

"Don Carlos" Verdiego Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Nie ma w narodowym zespole śpiewaków, którzy zdołaliby udźwignąć wielkie role króla Filipa i infanta Carlosa. Blado wypadł zdolny bas Paweł Izdebski, który po lalach śpiewania za granicą drugi raz wystąpił na polskiej scenie, zaś znakomity tenor Kałudi Kałudow był w nie najlepszej dyspozycji. Miejscami bardzo udanie śpiewali Izabella Kłosińska (królowa Elżbieta) i Marcin Bronikowski (markiz Posa), ale nie zmienia to faktu, że polscy wykonawcy nie radzą sobie dobrze ze specyfiką muzyki Verdiego. Przede wszystkim zaś nie radził z nią sobie Jacek Kaspszyk, którego w arcybogatej partyturze interesowały jedynie najprostsze marszowe rytmy i hałaśliwe kulminacje każdego z aktów. Próżno było szukać w tej interpretacji liryzmu, śpiewnej frazy. O ile strona muzyczna spektaklu pozostawiła spory niedosyt, to samo przedstawienie zasługuje na miano skandalu. Takiego pomieszania pretensji, banału, niekonsekwencji i nieporadności w Operze Narodowej jeszcze chyba nie było. Dobudowana rama sceny, z eleganckimi atrapami historycznych lóż, sugeruje, że mamy do czynienia z teatrem w teatrze. Za pomocą historii, którą Verdi za Schillerem umieścił w Hiszpanii 1560 r., Krzysztof Warlikowski próbował opowiedzieć o okrutnym teatrze historii. Z odsłony na odsłonę postaci przebierają się w kostiumy z innej epoki, a bunt ludu po uwięzieniu infanta oglądamy na tle filmowych ujęć bolszewickiej rewolucji. W styczniu przypada 100, rocznica śmierci Verdiego i Opera Narodowa z tej okazji sięgnęła po jedno z jego, największych arcydzieł, Miejmy nadzieję, że zachowa się z honorem i zdejmie "Don Carlosa" z afisza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji