Artykuły

Gorzów-Sopot. Przeprowadzka Teatru Kreatury

Trójmiejskie środowisko teatru alternatywnego wzbogaciło się o kolejnego znaczącego twórcę. Współpracę z Sopocką Sceną of de BICZ rozpoczął Przemysław Wiśniewski [na zdjęciu], reżyser i aktor, założyciel pochodzącego z Gorzowa Wielkopolskiego Teatru Kreatury.

Rozmowa z Przemysławem Wiśniewskim z Teatru Kreatury:

Jak powstała nazwa Teatr Kreatury?

Występowaliśmy na którymś z festiwali, jednym z jurorów był Jarosław Ostaszkiewicz - późniejszy głos Wielkiego Brata w TVN. Powiedział o nas, że wyglądamy jak jakieś kreatury. Wybraliśmy więc nazwę Teatr Kreatur, jednak dowiedzieliśmy się, że grupa o tej nazwie działa w Berlinie, dopisaliśmy więc "y" na końcu i tak zostało.

Jak to się stało, że trafił Pan do Sopotu?

- Mieliśmy ostatnio w Gorzowie Wielkopolskim spore problemy. Oddaliśmy z powrotem miastu naszą siedzibę, w której w międzyczasie wybuchł pożar. Potrzebowałem więc sali prób i pomyślałem od razu o Trójmieście. Pierwsze miejsce, do którego trafiłem, to Sopocka Scena of de BICZ - jej szefową Ewę Ignaczak znałem od wielu lat z festiwali teatralnych. Brałem też pod uwagę współpracę z gdańskim klubem Żak.

Teatr Kreatury funkcjonował dwanaście lat w Gorzowie. Nie żal Panu opuszczać to miasto?

- W Gorzowie pracę z aktorami zaczynałem od licealistów. Potrzeba było dwóch lat, żeby osiągnęli jakiś poziom. W tym czasie - ponieważ Gorzów nie jest ośrodkiem akademickim - większość ich wyjeżdżała. Przez to moja grupa robiła dwa kroki w przód i zaraz jeden w tył.

Razem z Panem do Sopotu przeprowadzą się aktorzy?

- Nie, chcę zbudować zupełnie nowy zespół. Ale jeżeli któryś z moich dotychczasowych aktorów będzie chciał dojeżdżać tutaj, to nie ma problemu.

Zdążył już Pan w Sopocie zorganizować nabór aktorów.

- Tak. Zgłosili się ludzie po studiach albo studenci. Właśnie takie osoby, jakie w Gorzowie odchodziły z mojego teatru. To była na razie pierwsza rozmowa. Przedstawiłem swoje oczekiwania i wizję teatru. Zaproponowałem zainteresowanym przygotowanie krótkich form z prozy czy poezji. W ciągu kilku dni zdecyduję się już na konkretne osoby. Docelowo chciałbym stworzyć stałą pięcio-, sześcioosobową grupę. Ostatnio widziałem teatr ze Słowacji, który przygotował blisko trzygodzinnego "Hamleta" tylko z trójką aktorów. Było to trochę nużące, ale jak widać, można zrobić teatr bez dużej grupy osób.

Jakie są Pana najbliższe plany?

- Chciałbym przygotować do wakacji trzy premiery już z nowymi aktorami. Pierwszą z nich będzie monodram - planowany na połowę lutego - na podstawie poruszającego blogu internetowego pewnej studentki medycyny. Pisze go od początku swoich studiów, teraz jest na czwartym roku. Bardzo spodobał mi się jej sposób pisania, powstał już scenariusz. Kolejna rzecz to spektakl "g21", który kiedyś już graliśmy, ale chciałbym do niego wrócić. Powstał on w oparciu o powieść Jeana d'Ormessona "Pyszne życie Kazimierza". Jest to opowieść o grupie przyjaciół, która chce zmieniać świat i sięga w końcu po środki terrorystyczne. Co ciekawe, jego premiera zaplanowana była na 12 września 2001 roku. Odbyła się kilka dni później. Gdy wtedy graliśmy to przedstawienie, nikt z widzów nie wiedział, jak się do niego odnieść w kontekście ówczesnych wydarzeń.

Co Pan chce wnieść do trójmiejskiego teatru?

- Chciałbym robić teatr publicystyczny, jakiego tu brakuje. Jest tylko Szybki Teatr Miejski Wybrzeża, ale on tylko częściowo wypełnia tę lukę. Nie chcę jednak składać deklaracji, tylko robić swoje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji