Artykuły

Dziwny świat Głuchej Dolnej

JEST to sztuka dziwna. Są tam rozpisane różne plany dla działań aktorskich. Widać, że dramaturg konstruował je, utrzymując żywy kontakt ze sceną. Zresztą już sam tytuł: Przedstawienie "Hamleta" we wsi Głucha Dolna podnosi zasadę teatru w teatrze. A w odautorskiej uwadze lvo Bresan zaznaczył:

"Tekst Przedstawienie "Hamleta" we wsi Głucha Dolna, napisany już w 1965 roku opracowałem dotąd kilkakrotnie. Obecna, ostatnia, wersja powstała pod wpływem reżyserskiej koncepcji prapremiery, która odbyła się w Teatrze ITD dnia 19 kwietnia 1971."

Następnie, dziękując reżyserowi, wymienił kolejno wykonawców.

Lecz dziwna uroda jugosłowiańskiej sztuki nie kryje się tylko w rozległym materiale autorskim. Bowiem pytania o granice władzy i etyki, jakie stawiają bohaterowie Szekspira, podejmują u Bresana jednocześnie postaci ludowej ballady, przypowieści i współczesnej tragigroteski. Problem w tym, że tę tragigroteskę kształtuje nasza rzeczywistość. Ivo Bresan, z wykształcenia filolog, z zawodu nauczyciel języka chorwacko-serbskiego, nie ułatwia jednoznacznej oceny prezentowanych osób:

"W przypadku Przedstawienie "Hamleta" (...) chodzi o wpisanie Hamleta i stosunków między postaciami Szekspira w banalne ramy codziennego życia wsi Zagórza Dalmatyńskiego. Byłem przekonany, że zderzenie tak przeciwstawnych bytów, podobnie jak w elektryczności zbliżenie biegunów - dodatniego i ujemnego - spowoduje iskrę o wyjątkowym blasku; to, co banalne osiągnie wymiar wizji artystycznej, zachowując cechy właściwe grotesce; to, co wzniosłe, ukazane w swej tragicznej niemocy, stanie się realne."

Również cytowany komentarz (którym opatrzył dramaturg list do Tadeusza Łomnickiego) niewiele tłumaczy. Łomnicki, jako dyrektor Teatru na Woli, "zawierzył" jugosłowiański dramat właściwie trzem osobom: reżyserowi - Kazimierzowi Kutzowi, scenografowi - Marianowi Kołodziejowi oraz aktorowi - Tadeuszowi Łomnickiemu. Dzięki ich współpracy ujawnił się podstawowy sens sztuki. Otrzymaliśmy precyzyjnie skomponowany spektakl ukazujący związek poezji i drwiny, myśli i tępoty, ukazujący całą gmatwaninę ludzkich sądów i przesądów.

Osią akcji są próby Hamleta, które odbywają mieszkańcy Głuchej Dolnej. Ale Hamlet- Amleta niewiele przypomina szekspirowski pierwowzór. Macak, człowiek "pilnujący kultury", wręcz oświadcza:

"(...) Amlet powinien. być pozytywnym towarzyszem i działaczem, który walczy o prawa ludu pracującego. Z tego powodu nie może być jakimś księciem, następcą tronu (...)".

Równocześnie w rolę Hamleta zostaje wpisana biografia Jocy, chłopaka, któremu tamtejsza klika zabrała ojca. Joca, niczym duński królewicz, prowadzi śledztwo. Jednak kiedy zna już winnych... musi odejść. Amlet znika. I co dalej? - Czy miejscowy autokrata, Bukara, będzie nadal bezkarnie tyranizował otoczenie? Soliści oraz widzowie przedstawienia tańczą. Rośnie tempo muzyki. Nagle robi się ciemno. Słychać krzyk Bukary: "Kto zgasił światło?!".

No właśnie, odpowiedzi nie ma. Twórcy warszawskiej inscenizacji bardzo trafnie zobrazowali stylistykę dramatu.

Rzecz dzieje się wśród akcesoriów ludowego obyczaju. Sceneria ma więc rysy chorwackiej rzeczywistości. Lecz wiejskie tło podlega stałemu odrealnianiu. Cisza. Milkną dialogi. Słychać śpiew Stanisławy Celińskiej. Balladowy rytm łączy kolejne epizody. Lirycznym przerywnikom towarzyszą fragmenty rozgrywane ostro, żywiołowo", bez wyciszeń.

Między balladą, satyrą, farsą, a i realistycznym szczegółem usytuował Łomnicki postać Bukary - Klaudiusza. Jego Bukara wrzeszczał, biegał, tańczył, śpiewał i rezonował. Musiał zwyciężyć Amleta-Joca (Adam.Ferency). I co gorsza, znowu podeprzeć władzę despoty-oszusta.

Upał był wyjątkowy, gdy oglądałam spektakl "Przedstawienie "Hamleta" (...)". Łomnicki, nie zważając na temperaturę, prezentował krańcowo różne środki ekspresji. Raz po raz zwalniał gesty, celebrował dykcję. I znowu krzyk, spotęgowana mimika. Już maleją obyczajowe konkrety. Zostaje siła rządów tyrana. Teraz Łomnicki sygnalizuje elementy psychiki, zachowań, które niszczą szlachetną postawę Jocy. Rzecz dotyczy nas wszystkich: Czy wygrana przemocy będzie ostatecznym komentarzem dla sporu o praworządność, jaki wiedli szekspirowscy bohaterowie? Końcowy osąd Bukary musi się stać społecznym oskarżeniem:

"(...) Niełatwo zrobić porządek w takim wielkim przedsiębiorstwie jak nasza spółdzielnia. Tutaj, bracie, wszystko może się zdarzyć: i nienawiść, i złodziejstwo, i zawiść, bo ja zresztą wiem? Nie wszystko jest jak należy i wśród kolektywu kierowniczego. Nie powiem. I my popełniamy błędy, są niedopatrzenia, nieprawidłowości. Ludźmi jesteśmy. Co robić. Ale po co o tym gadać... Przecież przygotowaliśmy przedstawienie, jakiego Głucha Dolna nie pamięta! Że poszedł Amlet, nic to nie jest. Jak trzeba, zagramy bez niego? Prawda? (cisza). Coście zamilkli? Przygotowaliśmy przedstawienie, słyszycie? To trzeba uczcić. Pieśń! Jakże to idzie... "używajmy póki czas, jutro może nie być nas". (...)

Autor nie proponuje odpowiedzi. Twórcy spektaklu podjęli więc złożoną wizję świata poetyckiego dramatu. Salę zebrań, a właściwie salę prób otaczają drewniane świątki. Zrezygnowawszy z publicystycznych przypisów do tekstu, inscenizatorzy raczej wzmocnili balladowe ramy akcji. Jest tu coś w klimacie słynnej "Konopielki" Redlińskiego. Jest wreszcie Łomnicki, który współorganizując atmosferę sztuki, patronuje rzetelnemu aktorstwu zespołu. Zwłaszcza Maria Chwalibóg w roli Majkaćy-Gertrudy, Konrad Morawski - Puljo-Poloniusz, Marian Rułka - Skunca i Adam Ferency utrafili w specyficzny ton dramatu.

Kazimierz Kutz znakomicie ułożył tę całą mieszaninę różnorodnych poetyk. Nie ma w niej dydaktycznych etykiet Są sygnały, które zmuszają do refleksji. Teatr na Woli znowu podjął autentyczny dialog ze współczesnością. Tym razem nadał mu urzekający kształt sceniczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji