Sadowy wrócił do Filadelfii
Witold Sadowy - warszawski aktor, publicysta, autor wielu książek o teatrze i jego ludziach, który od dłuższego już czasu opiekuje się naszym filadelfijskim Teatrem Dramatycznym im. Adama Mularczyka, przybył ponownie do Filadelfii.
Ostatnia wystawiona przez ten teatr komedia muzyczna "Porwanie Sabinek" w opracowaniu Juliana Tuwima przygotowana pod jego fachowym okiem, była wielkim wydarzeniem artystycznym w naszym mieście. Biorąc pod uwagę trudności, jakie sprawia wystawienie pełnospektaklowej komedii, efekty współpracy zespołu Teatru Dramatycznego prowadzonego przez Zofię Mularczyk z Witoldem Sadowym są wprost imponujące. W dzisiejszych czasach działalność amatorskiego teatru dramatycznego jest czymś niesłychanie rzadkim, w odróżnieniu od zespołów muzycznych czy kabaretowych.
- Jak to się dzieje, że Teatr Dramatyczny im. Adama Mularczyka trwa już tyle lat, rozwija się i odnosi sukcesy? - pytamy panią Zofię Mularczyk w czasie krótkiej przerwy w próbie, odbywającej się w każdy wtorek w Domu Polskim.
- Trudno odpowiedzieć jednym zdaniem na pytanie, co ściąga tu, na Academy Road, członków naszego zespołu. Skąd się biorą ludzie, którzy po całym dniu pracy mają jeszcze chęć i siłę przyjść o ósmej wieczorem na próbę, gdzie przecież także ciężko się pracuje. Myślę, że największe znaczenie rna sama magia teatru, poczucie wtajemniczenia i uczestnictwa w czymś niezwykłym, niecodziennym, odległym od codziennego bytu . Druga przyczyna to przyjacielskie stosunki w zespole. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina i całymi rodzinami pracujemy w naszym teatrze, zarówno na scenie, jak i poza nią. Nie ma tu gorszych i lepszych, każdy pomaga, gdzie i kiedy trzeba. Nieraz trzeba się nieźle napocić przy ustawianiu dekoracji. Ale niewątpliwie przyciąga też potrzeba sukcesu, na który trzeba długo i ciężko pracować. Ta chwila, kiedy przy niemilknących oklaskach spogląda się ze sceny na wypełnioną salę rekompensuje poniesiony trud z nadwyżką.
Drugie pytanie kierujemy do pana Witolda Sadowego: - Co Pana skłania do ponoszenia trudu przyjazdu do Filadelfii i kilkumiesięcznej pracy z zespołem tego teatru już od wielu lat?
- Mimo że nie występuję już na scenie, twe narzekam na brak zajęć zarówno w kraju, jak i tutaj. Współpraca z tymi młodymi, pełnymi entuzjazmu ludźmi utrzymuje mnie w kondycji i daje wielkie zadowolenie. Z twórcą tego teatru Adamem Mularczykiem, łączyła mnie przyjaźń i wspólna praca teatralna. Kiedy jakiś czas po jego śmierci pani Zofia Mularczykowa zaprosiła mnie do Filadelfii i zaproponowała wspólne przygotowanie spektaklu, z chęcią się zgodziłem. W tej chwili wspólnie przygotowujemy już czwartą sztukę. Będzie to angielska komedia "Ciotka Karola". Panująca w tym zespole dobra atmosfera wciągnęła i mnie, czuję się częścią tej teatralnej rodziny. Jestem bardzo impulsywny i strasznie na nich krzyczę na próbach, ale oni czują moją sympatię starają się jak umieją zadowolić moje wymagania. Jednak moje ostre podejście zdaje egzamin, co widać po każdej kolejnej premierze. A ich radość z sukcesów, które odnoszą jest także moją wielką radością.
Z okazji zbliżających się świat zespół Teatru im. A. Mularczyka przygotowuje wystawiane przed dwoma laty "Jasełka" które cieszyły się wielkim uznaniem widzów. Będziemy je mogli obejrzeć w niedzielę, 11 grudnia, o godzinie 6 wieczorem w Domu Polskim przy Academy Road.