Artykuły

Judasz Karola Huberta Rostworowskiego i Ludwika Solskiego

Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie: "Judasz z Kariothu" dramat w 5 aktach K. H. Rostworowskiego. Gościnny występ Ludwika Solskiego. - Układ i opracowanie sceniczne: Ludwik Solski.

Gdy po wczorajszem uroczystem przedstawieniu "Judasza z Kariothu" złożono na scenie krakowskiego teatru hołd Karolowi Hubertowi Rostworowskiemu, z okazji 25-lecia jego twórczości dramatycznej, zabrał głos poeta, mówiąc:

- Wzruszające dowody życzliwości i uznania publiczności przyjmuje z czystem sumieniem. Starałem się przez 25 lat pełnić ciężką i zaszczytną służbę, łącznika pomiędzy świetną przeszłością wielkiego teatru romantycznego, która zgasła wraz z nazwiskiem Stanisława Wyspiańskiego, a również świetną przyszłością, która wiem, odrodzi się kiedyś w godnym swego poprzednika twórcy.

Te słowa autora "Judasza" są dowodem jego szczerej skromności. W literaturze bowiem współczesnej, właśnie Rostworowski zajmuje godnie miejsce następcy Stanisława Wyspiańskiego na scenie krakowskiej i w teatrze polskim. Rostworowski scenę polską wzbogacił kilkoma świetnemi dziełami, jak "Judasz", "Kaligula", "Miłosierdzie", a przedewszystkiem wspaniała "Niespodzianka", którą słusznie nieliczni krytycy uważają za najznakomitsze dzieło dramatyczne w polskiej literaturze powojennej, za niezrównaną wizję artystyczną tragedii matki, najgłębiej ujętej w całej literaturze powszechnej. Rostworowski nie jest wprawdzie jak Wyspiański, reformatorem teatru polskiego, ale wniósł do naszego teatru wiele nowych, twórczych wartości. Zapełnił scenę żywemi plastycznemi postaciami, zapełnił przedewszystkiem świetnym tłumem, którego psychikę rozumie, ekspresję umie wyreżyserować słownie i synchronizować muzycznie. Sceny takie, jak zebranie Sanhedrjonu (w "Judaszu") i kłótnia Faryzeuszów z Saduceuszami, jak żywa akcja tłumów w "Miłosierdziu", nie mają sobie równych w polskiej literaturze, a zdaje się i w europejskiej.

Przemawiając imieniem krakowskiej sceny, która była pierwszym terenem prób dramatycznych K. H. Rostworowskiego, świadkiem rozkwitu jego talentu, a potem chwały i wielkiego sukcesu dzieł poety, dyr. K. Frycz podkreślił, że dramaty Rostworowskiego są nieustannie żywotne, nabrzmiałe krwią, niezmiernie aktualne, stanowią żelazny repertuar teatru krakowskiego i podwaliny egzystencji artystycznej teatru polskiego. Niestety utwory dramatyczne Rostworowskiego, oczywiście poza premjerami dzieł nowych, rzadko wracają na scenę jako wznowienia. Jedynie "Judasz" grany był przed dwoma laty. Trochę winien temu sam autor, który w dramatach swoich stworzył żywych do szpiku kości ludzi postacie tak tętniące krwią, tak głęboko i wyraziście wyrażające swe przeżycia psychiczne, że trzeba naprawdę wielkich artystów by byli godni słowa i myśl poety przyoblec w ciało i kształt sceniczny. Ale niechże młodzi uczą się od starszych mistrzów, kształcą się na ich kreacjach, by utrzymać ciągłość tradycji i olśniewać widzów żelaznym kapitałem teatru polskiego.

Choć z całej twórczości dramatycznej Rostworowskiego "Niespodziankę" uważam za dzieło najznakomitsze, tragedję najklasyczniejszą, to jednak "Judasz z Kariothu" dramat wybitnie piękny i wstrząsający, najjaskrawiej odzwierciedla ideologię poety. W felietonie jubileuszowym, zamieszczonym w "Kuryerze Literaeko-Naukowym" (z dnia 16 bin.) starałem się przypomnieć, że podstawowemi zagadnieniami, które porusza ogólnoludzki poeta, jest "spojrzenie w głąb człowieka", zrozumienie tajemnic jego człowieczeństwa, tajemnic ludzkiej niedoli i nędzy, jest także sprawa etyki chrześcijańskiej, która, jak kilkakrotnie wyznaje sam autor "Judasza", jest niejednokrotnie głównym bohaterem jego dramatów.

Judasz Rostworowskiego nie ma w sobie nie demonicznego, nie jest żadnem narzędziem szatana. Czyn jego powstał z niskich, przyziemnych, bardzo człowieczych pobudek, bo Judasz jest tylko człowiekiem. To biedny sklepikarz z Kafarnaum, który stał się uczniem Chrystusa głównie dzięki entuzjazmowi żony Racheli do Mistrza, dlatego, że spodobała mu się nauka, głosząca wywyższenie maluczkich, a poniżenie wielkich, którzy byli jego wrogami, których nienawidził. Może spodziewał się też osiągnąć w Królestwie, które zapowiadał Chrystus, jakieś zyski materjalne. Stał się więc Jego gorącym zwolennikiem, chce przyspieszyć stworzenie Królestwa, przygarnąć jak największe rzesze do Chrystusa, ale ta sprawa idzie opornie. Tłum szemrze, nie wierzy, czeka na cuda, a tych właśnie teraz Chrystus czynić nie chce. Judasz załamuje się, traci wiarę, ale już nie może uciec, strach go ogarnia. Boi się tej potęgi żydowskiej, z którą przystając do Chrystusa, rozpoczął walkę. A ta już na niego nastawia sieci. Jest jeszcze ostatnia sposobność zwycięstwa: wjazd Chrystusa do Jerozolimy, któremu Judasz chce nadać charakter królewski, podnieca tłum, stroi go - ale już zapóźno. Opętany przez radę żydowską, zalękniony, złamany, godzi się na wydanie Chrystusa w ręce katów. Nie czyni tego bynajmniej z chciwości, bo tych 30 srebrników, które wpychają mu do ręki, odrazu rozsypuje się. Nawet zamordowanie żony Racheli nie potrafi już wstrząsnąć sumieniem zdrajcy, którego wina niezupełnie była przez niego samego zawiniona.

Tragedja Judasza wzrusza i przejmuje, budzi litość dla tego nędznego prochu ludzkiego. Rostworowski bynajmniej nie chciał rehabilitować Judasza, ale nie chciał też wzbudzić w nas odrazy i nienawiści do niego. Ukazawszy nam stacje męki Judaszowej, rozbudził w nas litość i zrozumienie dla cierpień tego staczającego się coraz niżej, aż na dno upodlenia i występku, człowieka.

Rostworowski, dziękując wczoraj ze sceny za protektorat i przybycie na uroczystość ks. Metropolicie Sapiesze, podkreślił, że ta obecność dostojników Kościoła na "Judaszu", świadczy, że potrafił wybrnąć z trudności, jakie mu narzucił temat. Pisząc "Judasza" był między Scyllą i Charybdą, między fantazją artysty a prawami i doktrynami zamkniętemi w nauce Kościoła katolickiego. Rostworowski, pisarz szczerze religijny i katolicki, przepoił cały dramat duchem chrystjanizmu, który nakazuje nawet każdemu nędznikowi okazać miłosierdzie.

Idea i myśl poety przyobleczone zostały w kształt dramatu, którego architektura może imponować i zadowolić wymagana krytyków. Nawet wiersz poety, w czytaniu niejednokrotnie męczący łatwiznami, lśni pełnym blaskiem dopiero na scenie. Sam Rostworowski wspomina, że jego wiersz pisany jest specjalnie dla sceny. I trzeba autorowi przyznać słuszność. Wszystko zależy jeszcze od wykonawców, aktorów. Dramat Rostworowskiego żyje przedewszystkiem, z fenomenalną precyzją wyrzeźbioną, postacią Judasza, w którego natchnienie poety umiało tchnąć ducha i życie. Żyje wielką galerją pełnokrwistych osób, mniejszą lub większą w akcji sztuki odgrywających rolę, żyje dużym zespołem plastycznych epizodów i tłumem.

Rostworowski w scenicznej wizji "Judasza" znalazł znakomitego współtwórcę w Ludwiku Solskim. I dlatego, gdy mówimy jaki jest Judasz Rostworowskiego musimy też powiedzieć, że taki sam jest Judasz Solskiego.

Solski był dyrektorem sceny krakowskiej, gdy Rostworowski napisał pierwsze swe sztuki i złożył je w dyrekcji teatru. Solski pierwszy wystawił mu dnia 22 stycznie 1910 roku dramat ,.Pod górę" (a więc jubileusz Rostworowskiego nieco spóźniony). Sztuka padła mimo, że krytycy surowsi dawniej bystrzejsi i niż dziś, uwypuklili zalety Rostworowskiego jako dramaturga, wróżąc mu rozwój talentu. Następna sztuka Rostworowskiego "Echo'', wystawiona także przez Solskiego 1 kwietnia 1911 również padła. Ale Solski zachęcał Rostworowskiego do dalszego tworzenia. I w r. 1913 otrzymała scena polska świetne dzieło "Judasza z Kariothu", które stało się odrazu wielkim triumfem poety. Triumf ten jest również sukcesem - publiczności krakowskiej. Oświadczył to wczoraj sam poeta, mówiąc, że tą dobra kulturalna publiczność teatralna krakowska, swojem zachowaniem się na przedstawieniu, najlepiej wskazuje autorowi jego błędy i zalety. Dobra publiczność teatralna może wychować dobrych twórców.

Rostworowski niejednokrotnie wspomina, że "Solskiemu zawdzięcza wszystko". Jeżeli mówimy o wczorajszem przedstawieniu, to Rostworowski zawdzięcza Solskiemu nietylko znakomitą kreację, świetne wyreżyserowanie zespołu, ale także (co zaznacza afisz) nowy układ sztuki, której niektóre sceny zostały skrócone i powiązane ze sobą wierszowanemi wstawkami reżysera.

Honorowy dyrektor sceny krakowskiej Ludwik Solski, o którego zasługach dla kultury polskiej i teatru krakowskiego będziemy mieli sposobność wspomnieć obszernie wkrótce z okazji jubileuszu nestora polskich artystów, jubileuszu 60-lecia zgórą pracy scenicznej, - jest wprost fenomenalnem zjawiskiem przyrody, jak to słusznie określił Boy Żeleński, o którem legendy krążyć będą, 81-letni artysta wprost z samolotu udał się za kulisy teatru krakowskiego, by reżyserować "Judasza". Przez kilka dni męczył i mordował siebie i zespół, jak tylko on jeden potrafi. W sobotę rano miał próbę. Wieczorem grał rolę Judasza, rolę potężną, trzymającą całą sztukę a już w niedzielę rano startuje samolotem do Warszawy, by tam odtworzyć Fryderyka wielkiego i znów samolotem wrócić do Krakowa na dalsze próby i spektakle. Siła witalna Solskiego. jego młodzieńczość, są niespożyte. Publiczność widzi to w młodzieńczości i świeżości jego ekspresji scenicznej. Bardziej uważny widz zauważy to także w reżyserskiem przygotowaniu zespołu, umieją sobie zdać sprawę, ile wysiłków, trudu, trzeba włożyć w plastyczne rozplanowanie tłumów na scenie, w ich wyraz i żywą akcję. Grać, reżyserować tłum i każdą postać zosobna - to arcytrudne zadanie.

Zespół krakowskiego teatru tak sumienny i kanny, pod kierunkiem Solskiego dał wprost wzorowe, znakomite przedstawienie, którego naturalnie największym atutem jest kreacja Solskiego.

Solski grał tę rolę na prapremjerze krakowskiej, przed dwoma laty wystudjował ją nanowo w Warszawie, zmieniając nieco niektóre momenty gry, później z tą rolą objeżdżał Polskę, by zawitaó w dzień jubileuszu Rostworowskiego na scenę krakowską, na której nie gościł od lat kilku. Głos Solskiemu zmatowiał, ale brzmi i mieni się wszystkiemi tonami, akcentami tak wyrazistemu przejmującemi, a równocześnie z ekspresją słowa idzie tak świetna ekspresja maski i gestu, że Judasz Solskiego wywołuje wstrząsające wrażenie. Od pierwszych zachwiań się Judasza aż po ostateczny jego upadek, olbrzymia głębia przeżyć psychicznych Judasza, mistrzowsko nakreślona przez Rostworowskiego i mistrzowsko odtworzona przez Solskiego.

Obok Solskiego drugą dużej miary kreację stworzyła w roli Racheli p. Z. Jaroszewska, grająca tę rolę przed dwoma laty. Obecnie artystka pogłębiła ją; była wstrząsająca w momentach dyskretnie wycieniowanej ekstazy, graniczącej z histerją. W sztuce bierze udział cały zespół męski naszego teatru. Na szczególne wyróżnienie zasługują: pp. Wł. Woźnik (Eleazar), dobry w tonie i ekspresji, W. Biegański i W. Nowakowski, pełni majestatu i siły Annasz i Kaifasz, T. Burnatowicz, który bardzo dobrze zagrał męczącą rolę chorego starca Arystobula, K. Fabisiak, szlachetny w tonie apostoł Piotr i J. Kaliszewski, który jako Jan, dobrze zagrał scenę w trzeciej odsłonie. Rabban Ananel niepotrzebnie miał ton i akcent zbyt kabaretowy. Wszystkie inne rola zagrane były starannie i dobrze, zwłaszcza przez pp. T. Suchecką, A. Klońską, S. Turskiego, M. Węgrzyna, Z. Modzelewskiego i innych.

Piękna oprawa malarska, przedstawienia p. H. Zwolińskiego wzorowana jest na dawnych dekoracjach J. Mehoffera. Prolog pióra L. H. Morstina wygłosił p. J. Karbowski.

Publiczność krakowska bardzo gorąco przyjmowała dzieło znakomitego pisarza, kreację Solskiego i grę całego zespołu. Świetność przedstawienia i aktualność myśli i ideologji Rostworowskiego, każą wróżyć "Judaszowi" długotrwałe powodzenie, na które zasługuje jedno z najlepszych przedstawień na scenie krakowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji