Artykuły

Wszystkie "Anioły" Ewy Konstancji Bułhak

- Grzegorzewski tworzył teatr olbrzymiej wolności dla aktora, dawał mu swobodę w poszukiwaniu swojego scenicznego "życia". Kochał aktorów, miał fenomenalne poczucie humoru, był mistrzem skojarzeń, puent, sytuacji. Większość osób postrzega mnie jako aktorkę komediową, charakterystyczną. On dostrzegł we mnie inne możliwości - mówi EWA KONSTANCJA BUŁHAK, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie.

Ma teraz dobry czas. Po świetnej roli w "Lekkomyślnej siostrze" w reżyserii Agnieszki Glińskiej w Teatrze Narodowym, czekają kolejne wyzwanie, przygotowuje się właśnie do wrześniowej premiery spektaklu "Bagdad Cafe" w reżyserii Krystyny Jandy w Teatrze Polonia. Z dużym zainteresowaniem przyjęta została też jej płyta "Anioły".

Żadnej elektroniki i syntezatorów, tylko skrzypce, wiolonczela i fortepian oraz mocny plastyczny głos Ewy Konstancji Bułhak, pełnej temperamentu artystki ze wspaniałą dykcją i poczuciem humoru.

Na płycie "Anioły", którą wydało Polskie Radio, Ewa Konstancja Bułhak śpiewa piosenki z muzyką Macieja Małeckiego, lekkie, dowcipne, nastrojowe, z inteligentnie dobranym tekstem do słów Agnieszki Osieckiej, Wojciecha Młynarskiego, Andrzeja Jareckiego, Williama Szekspira w tłumaczeniu Czesława Miłosza.

AnnaS. Dębowska: Czy tak jak śpiewa pani w piosence - "ulepiły panią zdolne anioły"?

Ewa Konstancja Bułhak: Ta piosenka to jedyny utwór na mojej płycie, który został napisany dla mnie. Nie mówię o muzyce, bo ta powstała znacznie wcześniej, ale o tekście Wojciecha Młynarskiego, za któryjestem mu bardzo wdzięczna.

Zdolne anioły to cudowni artyści, których spotkałam na swojej drodze: Anna Seniuk, moja profesor z Akademii Teatralnej, Jerzy Grzegorzewski, dzięki któremu gram w Teatrze Narodowym, Maciej Malecki, z którym stworzyłam ten recital. Zdolne anioły to przede wszystkim moi rodzice. Im zawdzięczam wszystko. Moje miejsce na ziemi, moją wolną głowę, miłość, wiarę, wszystko.

Płyta "Anioły" przez cztery tata leżała w archiwum Polskiego Radia i czekała na wydanie. Czemu tak długo?

- Zawsze chciałam trafiać do ludzi, którzy cenią dobre aktorstwo, inteligentne teksty i świetną muzykę. Nie występuję w programach "znanych i lubianych", w serialach pojawiam się i znikam, nie udzielam rad. Wydanie płyty solowej osobie słabo rozpoznawalnej wiąże się z ryzykiem, czy ktoś tę ph4ę kupi. Płyta "Anioły" miała zostać wydana przez Polskie Radio w serii "Portrety aktorów śpiewających". Materiał z koncertu został zmiksowany, wykonano master, ale seria się skończyła.

"Anioły" to płyta z recitalu, który po raz pierwszy zaśpiewała pani w Teatrze Dramatycznym dziesięć lat temu.

- Spotkanie z takimi osobowościami to była praca, o której się marzy. Reżyserowała Anna Seniuk. Maciej Małecki długo wzbraniał się przede mną, ale byłam wytrwała. Z próby na próbę przekonywał się do mnie. Dziś jesteśmy przyjaciółmi. To spotkanie zaowocowało kolejnymi propozycjami, operą symfoniczną "Balladyna", "Nie-Boska symfonia", bajką muzyczną "Pchła Szachrajka".

Pani ulubiona piosenka na tej płycie?

- Bardzo lubię "Tak zjabłoni jabłko spada" z tekstem Andrzej a Jareckiego - o końcu, który przyjdzie, o śmierci, na którą się czeka, o sprawiedliwości, która jest.

Gdzie się pani nauczyła tak śpiewać?

- Śpiewałam od dziecka, przez rok na wydziale piosenki na Bednarskiej, potem w Akademii Teatralnej pod kierunkiem profesor Darii Iwińskiej. Uczyła nas myślenia, powtarzała, że bycie na scenie zawsze znaczy, a od dobrego oddechu zaczyna się myśl.

Pani pierwsza rola w Teatrze Narodowym w przedstawieniu Jerzego Grzegorzewsklego - Fajtcacy w "Halce Spinozie" - też była śpiewana.

- Śpiewałam w wielu spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego do muzyki Stanisława Radwana. Grzegorzewski tworzył teatr olbrzymiej wolności dla aktora, dawał mu swobodę w poszukiwaniu swojego scenicznego "życia". Kochał aktorów, miał fenomenalne poczucie humoru, był mistrzem skojarzeń, puent, sytuacji. Większość osób postrzega mnie jako aktorkę komediową, charakterystyczną. On dostrzegł we mnie inne możliwości. Zagrałam Jewdochę w "Sędziach", która zapoczątkowała serię moich poważniejszych ról, aż po Medeę w "Ifigenii" w reżyserii Antoniny Grzegorzewskiej. Dał mi lekcję teatru na całe życie.

Śpiewa pani na płycie piosenkę "Kim jestem". Dobre pytanie dla aktora.

- To jest piosenka o tożsamości, o tym, do jakiego stopnia my, aktorzy, możemy być do wynajęcia, czy istnieją granice sztuki i komercji. Ja tego nie wiem. A kim jestem? Kobietą, matką, żoną.

Szczęściarą - bo moja praca jest moją pasją.

Nie zależy pani na popularności?

- Zależy. Nigdy się nie odżegnywałam od seriali. Zagrałam w "Okazji", pojawiam się w "M jak miłość", "39 i pół" i innych, jednak moim naturalnym środowiskiem jest teatr. Kiedyś Jerzy Grzegorzewski wziął mnie na bok i powiedział: "Jest pani młoda, walczy pani o byt, ale nie może pani grać w czymś takim. Jest pani aktorką Teatru Narodowego i pewne rzeczy pani nie przystoją". I ja to sobie wzięłam do serca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji