Artykuły

Poznań Can Dance

- Kiedy zaczynaliśmy, wszyscy mówili warsztaty latem? Nikt nie przyjedzie. Tymczasem mamy więcej chętnych niż - z powodów logistycznych - możemy przyjąć. Potrzeba tańca jest wrodzona, ale o niej zapomnieliśmy. Sprzężenie zwrotne między umysłem a ciałem pozwala osiągnąć harmonię, która pomoże później w pracy, w życiu, w komunikacji z partnerem. To prawdziwy odpoczynek - mówi Ewa Wycichowska, organizatorka XVI Międzynarodowych Warsztatów Tańca Współczesnego w Poznaniu.

Osiem warsztatowych dni. Blisko 1,5 tys. uczestników. Ponad pół setki różnych technik tańca i instruktorów z całego świata. Oferta obejmuje wszystko, co można zawrzeć w słowie taniec - od baletu klasycznego po taniec brzucha, house, jogę i tai-chi. Jest tango argentyńskie i salsa w parach, etno jazz, afrodance, hip-hop, samba, a nawet taniec w magicznym kręgu. A wszystko to pod okiem znanych tancerzy z Polski, Francji, Brazylii, Argentyny, Kolumbii, Izraela i Dominikany.

Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego organizowane są od 1994 r. przez Polski Teatr Tańca Ewy Wycichowskiej. To największe tego typu przedsięwzięcie w Polsce - dla zawodowców i tych, którzy dopiero uczą się tańczyć.

Warsztatom jak co roku towarzyszy Międzynarodowy Festiwal Teatrów Tańca. Tegoroczna, XVI już edycja poświęcona będzie pamięci Piny Bausch. Oprócz Polskiego Teatru Tańca wystąpią na niej m.in. Companhia de Danca de Almada z Portugalii, litewska Aura, Compagnie la Baraka z Francji i Nadar Rosano z Izraela.

Rozmowa z Ewą Wycichowską*

Michał Gradowski: To już XVI edycja warsztatów. Nie znudziły się jeszcze?

Ewa Wycichowska: O nudzie nie może być mowy. To co roku niesamowite przeżycie, ładowanie akumulatorów na kolejny sezon Polskiego Teatru Tańca. Naprzeciwko siebie stają amatorzy - miłośnicy tańca i profesjonaliści uzbrojeni we własny język wykonawczy. To nie tylko uczenie się kroków, ale wzajemne karmienie się pasją. Tak naprawdę wciąż nie mogę zrozumieć, jak to jest, że tylu ludzi ma taką samą pasję jak ja.

Jest już grupa warsztatowych weteranów?

- Tak, są osoby, które do Poznania przyjeżdżają od 16 lat. Teraz już z dziećmi albo współmałżonkiem, którego - co się często zdarza - poznały na warsztatach. Niewidomi czekają na nie cały rok. Przyjeżdżają na zajęcia kilka godzin wcześniej, żeby się nie spóźnić.

Nie lepiej pojechać na wakacje?

- Kiedy zaczynaliśmy, wszyscy tak mówili. Warsztaty latem? Nikt nie przyjedzie. Tymczasem mamy więcej chętnych niż - z powodów logistycznych - możemy przyjąć. Potrzeba tańca jest wrodzona, ale o niej zapomnieliśmy. Sprzężenie zwrotne między umysłem a ciałem pozwala osiągnąć harmonię, która pomoże później w pracy, w życiu, w komunikacji z partnerem. To prawdziwy odpoczynek.

Poza tym taniec pozwala zdobyć samoświadomość - poruszaj się, a powiem ci, kim jesteś.

Czy w masie półtora tysiąca uczestników nie gubi się ten indywidualny charakter? Nie kończy się na powielaniu ruchów instruktora?

- Takie kształcenie jednostronne, "na małpę", zabija istotę tańca, bo taniec nie jest naśladownictwem. Pedagodzy, których zapraszamy, nie egzekwują jednakowego wykonania. Zwracają uwagę na rodzaj ekspresji, jakość ruchu. Na głębokie czucie, a nie powierzchowny obrazek. Odczuwanie tańca, a nie powielanie figur. Nawet w tangu czy flamenco, gdzie są pewne ustalone kroki, poprzez ekspresję pokazujemy siebie.

Trafiają się na na zajęciach prawdziwe talenty?

- Oczywiście. Najlepszym przykładem jest Daniel Stryjecki. Na warsztaty przyjechał z Lublina zaraz po maturze. Został zauważony, później był adeptem PTT, a teraz jest solistą, choreografem, od kilku lat sam prowadzi zajęcia. To z naszych warsztatów 14 lat temu wyłowiono Izę Miko, która później wyjechała do American Ballet Association w Nowym Jorku. Ola Kwaśniewska, córka prezydenta, zanim jeszcze była znana i wystąpiła w "Tańcu z gwiazdami", przychodziła na warsztaty bez ochrony, mieszkała w akademiku, ćwiczyła jak inni, codziennie na sali.

Tylko siedem procent uczestników to mężczyźni. Wstydzą się?

- Mężczyzna nie lubi wiedzieć, że nie jest najlepszy. Zapisanie się na kurs dla początkujących powoduje niepewność - może się ośmieszyć, może czegoś nie umieć. Kobiety się tego nie boją, inwestują w siebie, mężczyźni mówią: "nigdy nie tańczyłem, nie potrafię, nie znam się". Kiedy pytam: "a próbował pan?", odpowiadają: "nie, bo nie umiem". Jak dzieci, które nie chcą spróbować zupy innej niż ta, którą zawsze robiła im mama. A do tańca konieczna jest zgoda na to, że nie jesteśmy idealni. Trzeba zrozumieć, że nie chodzi o to, żeby być najlepszym, że wszyscy będą patrzeć i oceniać. Nikt nie będzie patrzył, bo każdy jest zajęty sobą, a jak już popatrzy, to żeby coś zrobić wspólnie.

* Ewa Wycichowska - dyrektor Polskiego Teatru Tańca, jedna z najwybitniejszych polskich tancerek, choreografów i pedagogów

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji