Artykuły

Deficyt Wyzwolenia

1-GO KWIETNIA odbyła się premiera "Wyzwolenia''. Polski Londyn przyjął zapowiedź tego spektaklu jako żart prima­aprilisowy i w teatrze "Scala" nie było wielkiego szlema. Po ka­wiarniach i w maglach mówiono, że aktorzy zrobili kawał. "Wy­zwolenie"? Wyspiański? Niby dla kogo? Po co? Na co? Chyba to Prima Aprilis! Emigracja nie dała się złapać na ten gruby kon­cept i tylko garść naiwnych po­szła do teatru, o drugim zaś przedstawieniu można było po­wiedzieć, że kaszka kaszkę goni­ła. Pustki, a nawet nie pustki, ale "puchy".

Aktorzy dołożyli sporo do tego żartu, mianowicie jakichś dwieś­cie pięćdziesiąt funtów albo i więcej. Dobrze im tak! Wyspiań­skiego zachciało się im grać! I do tego "Wyzwolenie", więc sztukę, której nie zna 99 proc. pielgrzy­mów polskich! Cóż za absurdalny pomysł! Dowalili taką kupę forsy i lizać się będą długo z ran. Nie­zdrowa ambicja uderzyła im do łbów, gdy zaś im perswadowano, by nie tkali palca między drzwi, padała odpowiedź: "Chcemy wy­kazać się czymś wobec Kraju! Pragniemy skonfundować, zawstydzić teatry krajowe, które jak dotąd w oficjalnym progra­mie obchodu pięćdziesięciolecia śmierci Wyspiańskiego nie uwzględniają "Wyzwolenia!" Na upór nie ma lekarstwa.

Ostatni raz grano ten dramat w Polsce w 1938 r. na scenie wi­leńskiej za dyrekcji Leopolda Kielanowskiego. W Polsce pojałtańskiej nie wystawiono go, co jest rzeczą zrozumiałą, gdyż Wyspiański mówi w "Wyzwoleniu" o budowie Polski jako państwa su­werennego. Nie satelickiego! Po "odwilży" także głucho o "Wy­zwoleniu". Nie grają go teatry w Kraju, natomiast zagrał tę sztu­kę polski teatr w Londynie. Dla pustej sali.

* * *

BYĆ MOŻE, przyczyn bojkotu czy sabotażu nale­ży dopatrywać się w tym, że afisz zapowiedział moje słowo wstępne, którym okrasić miałem wieczór. Powstała panika. Nadto, rozeszła się ponura, wyssana z palca, ale z palca nie serdecznego tylko z kciuka, pogłoska, jako­bym palić się miał do odegrania jednej z głównych ról. Stąd tak wielki deficyt.

* * *

ODSŁANIAJĄC ten deficyt, mówiąc o tych "puchach", wiem, że - nie po raz pierwszy - dostarczam żeru propagandzie reżymowej. Niechta! Mogą sobie użyć, ile wlezie. Niech napiszą, że emigracja, mianująca się emi­gracją "polityczną", szuka taniochy, że leci na łatwiznę artysty­czną, że chce się tylko śmiać i bawić, a że unika wysiłku umy­słowego.

Oczywiście, każdy ma prawo zgłosić swe zastrzeżenia w sto­sunku do wystawy, do wykonaw­ców, do reżysera, do ilustracji muzycznej itd. itd., ale pod jed­nym warunkiem: musi przyjść na przedstawienie, musi zobaczyć je własnymi oczyma, a dopiero po­tem niech urąga, niech nawet py­skuje, niech mówi, że aktorzy porwali się z motyką na słońce. To dobre prawo każdego widza. Niestety, urągano już na zapas, na niewidziane, po kawiarniach, w maglu, w łóżku.

Teraz radio reżymowe i prasa krajowa będą urągały nam. I racja będzie po ich stronie.

* * *

PRZYJECHAŁ niedawno z Warszawy dobry, nawet bardzo dobry Żydowski Teatr Państwowy, operujący żargonem. Podobno frekwencja nie nadzwy­czajna. Tutejsi Żydzi, dawni, gru­bo przedwojenni emigranci z Pol­ski, zangliczeli z kretesem, za­pomnieli mowy ojców. Podobno jedynie gdzieś na White Chapel ludzie starzy, bardzo starzy mó­wią do siebie językiem ghetta, pokolenie zaś nie tylko średnie ale młodsze posługuje się wyłącz­nie świetną angielszczyzną, choć zachowało religię i stare obyczaje żydowskie. Zaproszony uprzejmie przez aktorów, poszedłem w pią­tek na doskonałe, wręcz znakomi­te przedstawienie "Meira Ezofowicza" Orzeszkowej. Były puchy, jak na "Wyzwoleniu". Ortodok­syjni Żydzi nie przyszli ze wzglę­du na szabas, na święto.

Spektakl "Wyzwolenia" jest sam w sobie wielkim świętem. Po wtóre, nawet śmiertelny wróg dorosłej w lata i porosłej w pie­rze emigracji nie może zarzucić, że świetnie mówi po angielsku. To fałsz! Co prawda, młode, naj­młodsze pokolenie czasem już nie rozróżnia języka polskiego od narzecza tubylców. Jedno plącze się z drugim. Oto w sobotniej szkole podczas wykładu "przed­miotów ojczystych", nauczyciel mówi o spółgłosce "ś" i podaje kilka przykładów słów, zaczyna­jących się od tej litery, więc "śnieg", "pułkownik Światło" itd. po czym zapytuje klasę, czy ktoś potrafi wymienić inne przykłady. Jakieś obiecujące pacholę podnosi palce do góry.

- Ach, możesz wymienić pol­skie słowa, zaczynające się na "ś"! Brawo! No, mów!

- Na przykład "shut up"!

* * *

AKTORZY polscy w Londynie na dochód wcale nie liczyli, przeciwnie, liczyli się z tym, że będzie deficyt jakichś pięćdziesięciu funtów. Przyszło im dopłacić pięć razy tyle. Na palcach jednej dłoni można wyli­czyć tych wykonawców, których wyłącznym źródłem dochodu jest teatr. Reszta pracuje w rozma­itych zawodach i przyjeżdża na próby wieczorem, zmordowana całodzienną robotą, a nikt im ko­sztów przejazdu na próby "Wy­zwolenia" nie zwróci. Lecz mniejsza o te pensy czy szylingi, bo główną rzeczą są potworne wa­runki, w jakich odbywały się próby. To prawdziwe tortury, to piekło! Dodajmy, że jedyna pró­ba na scenie teatru "Scala" za­częła się z dwugodzinnym opóź­nieniem i że jej nie skończono, bo nie było czasu. Maszyniści prze­dłużyli sobie przerwę obiadową, elektrotechnicy zaś przyszli do­piero na półtorej godziny przed podniesieniem kurtyny. Próba "generalna" bez próby świateł! Budki suflera nie ma w tym tea­trze. Wykonawcy muszą umieć role "na blachę". I umieli, bo to przecież Wyspiański, bo to "Wy­zwolenie".

Bilety sprzedawano w kilku punktach, w kilku ośrodkach szczerze polskich. Podobno ktoś spytał, czyja to sztuka. Podobno ktoś wyjaśnił, że Żeromskiego, na co padło drugie pytanie: "Że czy­ja, że - powiada pan - Romskiego ? "

* * *

DEFICYT finansowy jest ogromny, ale większy jest deficyt, który określę mianem moralnego. Kolonia polska w sa­mym Londynie liczy około trzy­dzieści pięć tysięcy członków. Je­śli odejmiemy od tego dzieci, lu­dzi chorych i posiadaczy domów, zostanie przecież może z dziesięć tysięcy. I nie potrafimy zapełnić sali stosunkowo niezbyt wielkie­go teatru. Bo to był Wyspiański, bo to było "Wyzwolenie".

* * *

NIEKIEDY śni się nam, że jesteśmy w Polsce, ale cza­sem z takimi snami kojarzy się uczucie lęku. Oto chodzę po Kra­kowie i nagle uświadamiam, sobie, że lada moment Gestapo zażąda okazania "Kennkarte", obecnie śni się nam, że spod ziemi wyrasta przedstawiciel Bezpieki i pyta: "A paszport u was jest?" Opo­wiadało mi wielu znajomych, że często przeżywają taką właśnie scenę we śnie.

W rozmowie z Maską nr. 19 Konrad mówi jeden z najpiękniej­szych wierszy polskich;

Chcę, żeby w letni dzień,

w upalny letni dzień,

przede mną zżęto żytni łan,

dzwoniących sierpów słyszeć

szmer

i świerszczów szept i szum,

i żeby w oczach mych

koszono kąkol w snopie zbóż.

Chcę widzieć, słyszeć w skwarny

dzień czas kośby dobrych ziół i złych

i jak od płowych zżętych pól

ptactwo się podnosi na żer ...

Chcę patrzeć, słyszeć, jaki gwar

zielonych złotych much;

chcę widzieć, słyszeć, tężyć

słuch,

jak z kwiatów spada kwietny

puch...

Maska słucha tego wiersza i przerywa Konradowi: "Ty prze­cie mówisz o Polsce! Ty myślisz o Polsce!" Istotnie w tym czaru­jącym wierszu i w całym "Wyzwo­leniu" jest mowa i myśl o Polsce. Ta sztuka otwiera przed nami, na jawie, nie we śnie, granice Polski. Nikt nie spyta o "Kennkarte" czy o paszport. Wystarczy pokazać bilet za kilka szylingów, więc za tyle, ile kosztuje głębszy kieliszek dżynu lub wiskacza. I za tak dro­bną kwotę można upić się Polską. Upić się do zawrotu głowy, do nie­przytomności, zobaczyć skwarny dzień, usłyszeć sierpów szmer i świerszczów szept szum ...

* * *

PAL diabli dwieście pięćdziesiąt funtów! Aktorzy odkują się, bo nauczeni doświadcze­niem, zagrają farsidło jakieś i bę­dą mieli totus, zrobią wielkiego szlema. Wyliżą się z ran. Odechce się im raz na zawsze Wyspiań­skiego. Przestaną mówić do emi­gracji;

Powiodę was do górnych sfer,

do szczytów, szczytów ducha;

gdzie Wielkość nawy dzierży

ster

i kędy Wieczność słucha ...

Rzecz cała w tym, by obniżyć poziom, jak się tylko da i przestać myśleć o jakichś szczytach ducha. Wtedy nie będzie deficytu finan­sowego, tylko wyłącznie deficyt artystyczny i moralny. A z tym łatwo pogodzić się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji