Artykuły

Może ktoś inny zagrałby to lepiej?

- Uwielbiam pracę na planie filmowym, ale z drugiej strony cały czas mam poczucie, że to teatr stanowi podstawę mojej aktywności zawodowej - mówi AGNIESZKA GROCHOWSKA, aktorka warszawskiego Teatru Studio.

W najnowszej premierze Teatru Studio grasz rolę córki, która po 15 latach niewidzenia się z matką odwiedza ją w więzieniu. Dodajmy, że marka odsiaduje wyrok za zabicie jej ojca. Nietrudno zgadnąć, że kryje się w tym wielki dramat obu bohaterek.

Dziewczyna nie pamięta nic, co wydarzyło się do jej 10. urodzin, wyparła ze świadomości wszystkie wspomnienia związane z rodzicami. Spektakl pokazuje jej spotkanie z matką, spotkanie, które będzie próbą odbudowania wspomnień i wzajemnych relacji. Matka i córka, osoby niejako z definicji nierozerwalnie ze sobą związane, przez tragedię, która stała się ich udziałem, przez długoletnią rozłąkę, są sobie zupełnie obce - muszą odnaleźć więź, która gdzieś się zagubiła. Cały sens tej historii sprowadza się właśnie do odnajdywania siebie nawzajem, dowiadywania się na nowo wszystkiego o sobie.

Domyślam się, że praca nad sztuką nie należała do najłatwiejszych?

Nie przypominam sobie, żebym robiła dotychczas coś trudniejszego. W "Więzi" wszystko opiera się na słowie - mamy tu w zasadzie wyłącznie dialog między matką i córką. Ja dosyć szybko mówię i mówienie jako rodzaj ekspresji wbrew pozorom sprawia mi największy kłopot. To, jak mówię na co dzień, jest nie do przyjęcia w teatrze, więc dodatkowym procesem jest w moim wypadku nadanie temu, co chcę powiedzieć, formy odpowiedniej do wymogów sceny. Wielką trudnością jest również to, że ten tekst nie jest jednoznaczny, że cały czas pod jednym zdaniem, które wypowiadamy, kryje się inne. Zbudowanie tej dwutorowości jest dużym wyzwaniem. Na szczęście mam cudowną partnerkę - Ewę Błaszczyk. Ewa traktuje swoją pracę bardzo poważnie. Jest otwarta, nie onieśmiela mnie, dzięki czemu ja też mam odwagę, żeby się otworzyć, co jest niezbędne w budowaniu roli.

Grasz w filmie i w teatrze. Gdzie czujesz się najlepiej?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Uwielbiam pracę na planie filmowym, ale z drugiej strony cały czas mam poczucie, że to teatr stanowi podstawę mojej aktywności zawodowej. Dużo gram w filmach, ale filmy, szczególnie w Polsce, robi się w krótkim czasie - na drugą część "Pręg", z udziałem moim i Michała Żebrowskiego, przewidziano zaledwie 12 dni zdjęciowych. Pracując w teatrze, mogę grać kilka, kilkanaście dni w miesiącu - nawet gdy przychodzi gorszy dzień, muszę skupić się i dać z siebie wszystko. Dzięki teatrowi jestem ciągle aktywna. Uważam, że trafiając na scenę już w czasie studiów, miałam duże szczęście.

Komu spośród wykładowców Akademii Teatralnej zawdzięczasz najwięcej?

Myślę, że profesorowi Englertowi. Jest czujny i pomaga studentom - robi bardzo dużo, żeby zaraz po skończeniu szkoły dostali szansę, mogli grać. Ja na przykład już na UJ roku zagrałam tytułową rolę w "Beatrix Cenci" - reżyserowanym przez niego spektaklu telewizyjnym. Jan Englert bierze odpowiedzialność za ludzi, których uczy, nie narzuca im własnych środków ekspresji, jest otwarty na to, co studenci mają mu do zaproponowania. Naucza, a jednocześnie daje swobodę. Drugą taką osobą jest profesor Maja Komorowska, która zwraca uwagę na najprostsze rzeczy, na przykład na akcentowanie czasowników, a przy tym umie zagrać i mężczyznę, i dziecko, i starca - umiała zagrać każdego z nas. To było nieprawdopodobne.

Jak reagujesz na określenie: "najbardziej obiecująca aktorka młodego pokolenia"?

Mówię żartem: "co niby takiego mam obiecać?". A tak na serio - to oczywiście bardzo miłe słowa, które oznaczają, że moja praca jest zauważana i doceniana, ale staram się zachowywać do nich pewien dystans. Wiem, że na to, w którym miejscu się teraz znajduję, złożyło się wiele przypadków, wiele zbiegów okoliczności, wobec których tak naprawdę czuję się bezbronna. Włożyłam oczywiście w moje aktorstwo dużo pracy, ale nie wiem do końca, dlaczego tak się stało, że zagrałam tyle ról. Bardzo pomogło mi to, że mając 23-24 lata i będąc już zawodową aktorką, mogłam grać nastolatki, co przecież nie jest kompletnie moją zasługą. Wiadomo, że z każdą rolą, z każdą recenzją poprzeczka trochę się podnosi. Przychodząc na III roku do Teatru Studio i grając w "Amadeuszu", byłam anonimowa, budowałam wszystko od zera - dzisiaj każda kolejna rola odnoszona jest do tego, co zrobiłam wcześniej. I nie ma w tym nic dziwnego.

Rzeczywistość aktora, zwłaszcza młodego, to czekanie na telefon agenta albo reżysera. Czy Tobie też zdarza się jeszcze nerwowo czekać na kolejne propozycje, czy też ta niepewność już Cię nie dotyczy?

Teraz siedzę w teatrze i gdy dzwoni telefon, po prostu dostaję szału (śmiech). Ten zawód to ruletka - raz są role, raz ich nie ma. Mimo że zagrałam w ciągu kilku lat sporo głównych ról, były takie miesiące, w których miałam przerwę i wtedy nie było wiadomo, co dalej. Zaczynałam się martwić, aż tu raptem odbierałam trzy telefony i miałam pracę na najbliższy rok. Aktor czeka i denerwuje się, bo nigdy nie wie, kiedy będzie następny telefon i następna rola.

Czy bierzesz udział w castingach?

Oczywiście. W zasadzie jedyną rolą filmową, której nie dostałam z castingu, była rola Tani w "Pręgach". Magda Piekorz przyszła do teatru na "Amadeusza" i utwierdziła się w przekonaniu, że chce obsadzić mnie, wobec czego zrezygnowała z dalszych przesłuchań. Ale wszystkie inne role otrzymałam właśnie dzięki castingom. Dzisiaj nawet już się nimi nie stresuję, choć pamiętam, że jako studentka miałam z tym duży problem. Bardzo pomogły mi spotkania ze studentami reżyserii łódzkiej Filmówki, z którymi współpracowaliśmy w Akademii. Polegało to z grubsza na tym, że rzucali oni temat i mówili: "no, a teraz zagraj mi taką scenę". Najważniejsze było przełamanie się, pokonanie nieśmiałości. Dzisiaj nie boję się już tego, że nie zagram, jeśli dostanę tekst tuż przed wejściem na przesłuchanie. Zresztą organizatorzy castingów są najczęściej bardzo mili, co pomaga się otworzyć.

Czy zdarza Ci się odczuwać strach przed przyjęciem roli?

I przed przyjęciem, i po przyjęciu. Gdy już wiem, że mam coś zagrać, zaczynam myśleć, że może lepiej, żebym nie grała, że nie sprostam, że ktoś inny zrobiłby to lepiej. Tak jest za każdym razem.

Na zdjęciu: Agnieszka Grochowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji