Artykuły

Re: Kielanowski-Orłowicz & Co Unlimited

BOHATEROM NIE UDZIELA SIĘ KREDYTU

Jeżeli kiedyś za pół wieku jakiś stu­dent sztuki teatralnej grzebać będzie w nieciekawych annałach naszej emi­gracji szukając materiału do swojej tezy magisterskiej, to niewątpliwie wydłubie z zakurzonych stron tę datę i napisze parę wierszy, które (prawdopodobnie) tak będą brzmiały:

" ... do największych osiągnięć te­atru na emigracji należy chyba zali­czyć wystawienie "Cmentarzy" Hłaski w przeróbce i reżyserii Leopolda Kielanowskiego" . . .

Kropka i nic więcej. Może za lat 50 nie będzie to dużo, może nasz student obleje egzamin magisterski, może taki wariat zupełnie się nie znajdzie - nie wiem.

Sprowadziwszy jednak problem do właściwych perspektyw naszego emi­gracyjnego zaścianka i naszego cha­łupniczego teatru za piecem, data powyższa urasta do daty historycznej, a sztuka "Bohaterom nie udziela się kredytu" zasługuje na wystawienie na jakimś polskim odpowiedniku festi­walu walijskiego, Kielanowski zasługuje na dekorację złotym "Oscarem", a Orłowicz podwójnym z mieczami.

KIELANOWSKI

Kielanowski nie jest literatem, ale jego przeróbka jest wysoce literacka. Nie odbiega od oryginału, zachowuje jego styl, stwarzając jednocześnie do­datkowy styl sceniczny, który jest wy­łączną zasługą Kielanowskiego-literata.

Zawsze byłem zdania (niesłusznie), że Kielanowski mając wielkie ambicje, ma przysłowiowego teatralnego pecha, że jego wszystkie plany spalają na pa­newce, że mu nic się nie udaje, że mu wszystko pęka przedwcześnie, jak mo­cno dmuchana bańka mydlana.

Myliłem się. I dowodem, jak bar­dzo się myliłem jest wystawienie "Cmentarzy".

Nic reżyserii Kielanowskiego zarzu­cić nie można. Nacechowana jest in­teligentnym umiarem, precyzją wyko­nania, celowością paciorków scenek, które pomysłowo niżą się w klejnot spektaklu. Kielanowski ścieniował wszystkie postacie do jednego wspól­nego mianownika dokładności i solid­ności aktorskiej.

ORŁOWICZ

Całe przedstawienie djabli by wzię­li, gdyby Kielanowski nie miał Tadeu­sza Orłowicza. Ta symbioza reżysersko-dekoracyjna dźwiga sztukę na pie­destał piękna, która mimo swej posą­gowości nie traci walorów kolorowej delikatnej szklanej kuli.

Orłowicz jest artystą, którego me­dium jest scena. Ma on swój własny styl, własną formę wypowiedzenia się, oszałamiającą zdolność skrótów archi­tektonicznych i matematyczny geniusz, który mu pozwolił wtłoczyć tysiące metrów kubicznych piękna w nędzną, milimetrową scenkę Ogniska Pol­skiego.

COMPANY UNLIMITED

Ścieniowana inteligentnie przez Kielanowskiego sztuka, stała się sukcesem całej idealnie współpracującej grupy, to co Anglicy nazywają "team-work". Dzięki tej współpracy, dzięki temu ścieniowaniu sztuka wynurza się błyszczą­cą jak cacko, wypoliturowana, szlache­tna jak perła i solidna jak granit.

Mimo te mistrzowskie oszlifowanie, w którym niema zda się, miejsca na solowe popisy, na indywidualnę grę - mimo to - przez tę zasłonę zarzuconą ręką reżysera przebijają się promyki indywidualnego kunsztu aktorskiego.

I ten blask pada nie na główną po­stać sztuki, lub większe epizody, z któ­rych właściwie składa się cała sztuka.

I tak Franciszek Kowalski, którego gra z pasją i z temperamentem Artur Butscher, mimo pozorów jest postacią drugoplanową.

Bo to nie chodzi o to, że ten Kowal­ski cierpi, że się stacza na dno. Jego cierpienia, jak i jego nazwisko są za pospolite, aby nas mogły przejąć, czy nami wstrząsnąć. Wstrząsają inne oso­by dramatu.

I tak wybłyska precyzją gry, szla­chetnym umiarem, wygranym gestem, wycezylowanym tonem Zygmunt Rewkowski w roli karierowicza Brzozy.

Stanisław Kostrzewski jako jowialny sklepikarz, jedyna poza Kronikarzem, jasna postać sztuki gra lekko, przekonywująco, dokładnie. Udawadnia raz jeszcze, że dobry aktor, to nie tylko talent, ale swada i rutyna zawo­dowa.

I Stefan Laskowski w roli pulonowego policji stwarza autentyczny typ po­licjanta-brutala puchniejącego od nad­miaru głupoty i władzy.

W roli Kociaka debiutuje w sztuce pisklę teatralne, które niedawno z pie­luszkowej poczwarki przemieniło się nagle w dorosłego motyla dziedzicząc po rodzicach urodę, Joanna Rewkowska. (Czy talent, to chyba przyszłość pokaże).

Bohaterom można kredytu nie udzielać, ale bohaterskiemu admini­stratorowi gigantycznego jak na na­sze stosunki zespołu, B. Kollerowi, który podjął się (jak z czego?) wypłacić prawie że 20 "działów" należy udzielić kredytu nieograniczonego. Unlimited.

Gdybym żył za 50 lat i gdybym był wówczas studentem sztuki teatralnej piszącym, tezę magisterską, wygrzebał­bym z zakurzonych annałów naszej emigracji datę 9-go września 1960 ro­ku i pod nią napisał:

Do największych osiągnięć teatru polskiego na emigracji należy chyba zaliczyć wystawienie "Cmentarzy" Hłaski w przeróbce i reżyserii Leopol­da Kielanowskiego.

Co napisawszy, kłaniam się w pas, Dear Sirs, i pozostaję z należnym sza­cunkiem i rozdziawioną gębą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji