Siedem pięter
Dino Buzzati, jeden z najbardziej znanych pisarzy włoskich, jest często porównywany z Kafką. Dzieje się tak zapewne za sprawą dużej dawki katastrofizmu zmieszanego z absurdem. Łatwo tego autora właśnie po tym poznać. I nie inaczej jest i w "Siedmiu piętrach".
- Które to jest piętro? - zapyta Pacjent.
- Siódme, oczywiście - odpowie Pielęgniarka.
- A dlaczego oczywiście?
- Budynek ma siedem pięter, a pacjenci umieszczeni są jakby od góry na dół. Na siódmym piętrze najlżej chorzy, na szóstym - lekko chorzy, na piątym - trochę trudniejsze przypadki, itd. Na drugim - bardzo ciężko chorzy, a na pierwszym pacjenci, co do których utracono wszelką nadzieję.
A więc już na siódmym piętrze poznajemy tajemnicę tej niezwykłej kliniki. Nietrudno się też zorientować, że przed pacjentem rysuje się jedynie droga w dół. Kiedy trafia na kolejne piętra, należy do najzdrowszych pacjentów, ale z czasem, gdy dochodzi do kolejnej "zmiany selekcji pacjentów", nasz bohater jest przenoszony na niższe piętro, często pod błahym pretekstem. Ale mimo tych oczywistości i łatwego do przewidzenia finału - spektakl Andrzeja Barańskiego trzyma w napięciu do końca. Ani autora, ani reżysera nie interesuje przecież życie szpitalne. Cały ten kliniczny układ staje się symbolem zniewolenia człowieka. Początkowo sam wyraża na to zgodę, a później nie ma już siły wyzwolić się z machiny, w której "pan dyrektor czuwa, żeby wszystko szło we właściwym kierunku". Jakim? - wiadomo - w dół.
Wspaniałą kreację tworzy Wojciech Pszoniak, który tą rolą powraca po dłuższej przerwie do teatru na małym ekranie. Aktor zadbał nie tylko o oddanie fizycznego umęczenia przesuwanego z piętra na piętro człowieka, ale przede wszystkim wykreował kolejne stany jego ducha, labilność nastrojów - od euforii po apatię. Ale najpełniej udało się oddać Pszoniakowi współbrzmienie emocjonalne Pacjenta z kolejnymi lekarzami i pielęgniarkami. Personel kliniki też stosuje różne metody - najciekawszą i najbardziej "skuteczną psychologię" ma lekarz na piętrze IV, grany przez Gustawa Holoubka.