Artykuły

Szarża

Wiadomo, że Gombrowicz od dawna klasykiem jest. Wielbimy go za mistrzowski opis walki sił "konstrukcji" i "destrukcji" - jakiej dokonał w "Ferdydurke". Cenimy za to, że "niedojrzałość" naszą pokazał z taką mistrzowską dojrzałością artystyczną na jaką niewielu artystów stać. Wiemy, że Gombrowicza można czytać "aktualnie" zawsze i wszędzie (przynajmniej w Polsce), bo zawsze coś "głupiego" walczy u nas z czymś trochę "mądrzejszym".

Tę podstawową zasadę zna zapewne Waldemar Śmigasiewicz, który "Ferdydurke" robił chyba w naszym teatrze najczęściej. Ale realizowali ją też ze sporym powodzeniem inni - choćby Hussakowski, czy Wojtyszko. Śmigasiewicz zrealizował kolejną wersję - tym razem na scenie Powszechnego, być może różniącą się od poprzednich, ale pod wieloma względami także i podobną.

Istotą tego (a także i poprzednich) przedstawienia jest "stanięcie na głowie", by wyzwolić wśród publiczności wszelką radość z poczucia własnej "niższości". To w zasadzie się udaje. A ponieważ zawsze można liczyć na to, że klasyk Gombrowicz jak każdy klasyk u nas nie jest prawie nikomu znany, przeto "odkrycie" jest bardziej błyskotliwe. Nie byłoby niczego nieszczęśliwego w tym radosnym i wesołym demaskowaniu wspólnej "niższości", gdyby towarzyszyła temu jakaś wartość artystyczna. Bo tylko wtedy, jeśli z pozycji jakiejś wartości (pisarskiej, teatralnej) mówimy o naszych kompleksach społeczeństwa półdzikiego, cała wypowiedź może mieć jakiś przekonujący sens. A tak jest to sobie jedynie szarża na co kto chce.

Na szczęście w tym "galopie" jest kilka dobrych scen, trochę aktorstwa niezłej klasy. Szczęśliwie w Powszechnym są aktorzy prawie wszystkich pokoleń, co już nieczęsto w teatrach się zdarza. Są więc w mniejszych i większych rolach oglądani tu z przyjemnością: Henryk Machalica, Władysław Kowalski, Elżbieta Kępińska, Ewa Dałkowska, Kazimierz Kaczor, Cezary Pazura, Piotr Machalica. W roli Józia - głównego bohatera - Krzysztof Stroiński, który jest poprawny, ale sprawia wrażenie jakby przede wszystkim "nie nadążał". Może tak miało być.

W sumie więc szarża na publiczność przy pomocy Gombrowicza w jakimś sensie powiodła się teatrowi. Szkoda jedynie, że nikt w tym wszystkim nie zaplanował miejsca i czasu na najmniejszą choćby refleksję.

WITOLD GOMBROWICZ: FERDYDURKE. Adaptacja i reżyseria: Waldemar Śmigasiewicz; Scenografia: Maciej Preyer. Premiera: marzec 1993 - Teatr Powszechny im. Zygmunta Hubnera w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji