Artykuły

Miłosny kapitalizm

Stosunki męsko-damskie wysuwają się w spektaklu na pierwszy plan - o "Ziemi obiecanej" w reż. Jana Klaty prezentowanej podczas Festiwalu Dialogu Czterech Kultur pisze Jakub Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl otwiera wykonywany przez Bum-Buma monolog zaczynający się od słów "Greed is good" zaczerpnięty z filmu Olivera Stone'a "Wall Street". Słowa te wypowiadał oscarowy Michael Douglas, który wcielił się w rolę Gordona Gecko - bezwzględnego przedsiębiorcę, który deprawuje i wciąga w swój świat młodego maklera giełdowego Buda Foxa, a ten pod jego wpływem dla zrobienia fortuny wyzbywa się wszelkich skrupułów i młodzieńczych ideałów. To otwarcie pokazuje, że za pomocą książki Reymonta Klata będzie z nami rozmawiał o współczesnym kapitalizmie. Bohaterowie zamienią się w biznesmenów, którzy nie będą już zakładać fabryki, a po prostu robić interesy. Wszak, jak reżyser sam mówił w przedpremierowych wywiadach, współczesne pieniądze są wirtualne, a wszelkie materialne ślady przemysłu i zarabiania już dawno wyparowały, zaś kapitalizm jest jedną wielką grą. Dlatego też widzimy bohaterów w nienagannie skrojonych modnych garniturach, którzy praktycznie nie rozstają się ze swoimi laptopami. Moryc od Kesslera dostaje zamówienie, które realizuje się poprzez kilka kliknięć na klawiaturze. Müller swój pałac Borowieckiemu pokazuje także wirtualnie tylko na ekranie komputera. Wszystkie podawane przez bohaterów kwoty staną się bezosobowe, nierzeczywiste i przede wszystkim pozbawione "narodowości", bo nie określone żadną walutą. Skupiając się na tym wątku, Klata książkę Reymonta konsekwentnie okroił. Nie tylko nie ma tam słowa o Łodzi, ale przynależność narodowa bohaterów nie odgrywa w zbudowanym świecie żadnej roli. Borowiecki, Moryc, Baum, Müller, Zucker pozbawieni są swojej "polskości"; "żydowskości"; "niemieckości". Karol zostanie w pewnym momencie osaczony nie z powodu tego, że jest Polakiem, ale dlatego, że inni gracze chcą go po prostu wyeliminować z interesu. To co straci on, zyskają jego przeciwnicy.

Klata pokazuje, że robienie pieniędzy to typowo męska gra. Lucy Zucker, Mada Müller i Anka są ubrane w skąpe, obcisłe gorsety i czarne pończochy. Dla trójki głównych bohaterów, przy piosence "It's a Man's world" Jamesa Browna tańczą w prowokacyjny sposób na barze. Wydawać by się mogło, że służą jedynie do wzbudzenia w nich pożądania. Jednak na szczęście nie zostało ujęte to tylko w proste ramy męskiej dominacji. Sceny z udziałem kobiet oraz sposób ich teatralnego narysowania stanowią o sile tego spektaklu.

Mada Müller w wykonaniu Anny Ilczuk stanowi przełamanie w strukturze spektaklu. Przeciwstawia się światu zdominowanemu przez pieniądze i mężczyzn. Prosząc Karola o spis książek robi to z odczuwanej przez siebie potrzeby. Gdy Borowiecki zerwie z Anką, ona podejdzie do jego stolika mówiąc tekst niepełnosprawnej Lizy z "Braci Karamazow", w momencie gdy wyznaje ona miłość Aloszy. Mada pod wpływem, jak widać, tak mocnego oddziaływania lektury, a także swojego uczucia do Borowieckiego utożsamiła się z bohaterką powieści Dostojewskiego. Gdy wypowiada słowa "szanuję Pana, bo pan nigdy nie kłamie" brzmią one w jej ustach niezwykle przejmująco i szczerze. Wydaje się, że jest w transie i faktycznie udało jej się stopić z literacką bohaterką. Tym samym zawstydza samego Borowieckiego, który po raz pierwszy nie wie jak się zachować. Romansując z Lucy i zrywając zaręczyny z Anną wie, że nie zasłużył na szacunek i uczucie, jakim otacza go Mada. Uporczywie przypomina mu ona także lektury, które kiedyś czytał, ale w życiu, jakie dla siebie wybrał, nie przedstawiają one żadnej wartości. Stopniowo je zapomniał i wymazał z pamięci.

Anna Ilczuk postać Mady zbudowała niemal perfekcyjnie. Na początku wydaje się laleczką w rękach swojego ojca. Ma nieobecny wzrok, porusza się w bezwolnym, hipnotycznym stylu. Jednak zupełnie zmienia się w relacjach z Karolem. Momentalnie odzyskuje świadomość, bystrość spojrzenia, swoją osobowość i charakter. Dzięki takiemu połączeniu tym mocniej wybrzmiewa w niej monolog Lizy czy późniejsza scena imienin u Trawińskiej. Poproszona w sposób infantylny i lekceważący o zagranie czegoś ładnego, gra na perkusji mocny, rockowy refren utworu "Burn my shadow" zespołu Unkle. Jest w tym ogromna dawka energii i buntu. Przemienia to ją w kobietę silną i złożoną, która sama kształtuje swoją osobowość.

W sposób równie interesujący reżyser rozgrywa relację Karola i Lucy. Wszystkie sceny z ich udziałem następują niejako po wygaszeniu reszty spektaklu. Bohaterowie najczęściej znajdują się po dwóch stronach sceny, jest między nimi dystans. Pożądanie zaś pojawia się w spojrzeniu i prowokacyjnych erotycznych gestach. Ich namiętność potęguje muzyka: "In the Air Tonight" Phila Collinsa oraz "Danger! High Voltage" Electric Six. Mimo braku fizycznego kontaktu erotyzm tych scen jest tak silny, że nie sposób sobie wyobrazić, by Karol w jakikolwiek sposób mógł się oprzeć przelotnemu romansowi. Pożądanie sprawia, że zapomina o wszystkim i bez wahania mu się poddaje.

Właśnie stosunki mężczyzn z kobietami wysuwają się w spektaklu na pierwszy plan. Trawińska w obliczu bankructwa męża ulegnie obleśnemu Kesslerowi, Anka i Mada będą świadkami żałosnej imprezy otwarcia spółki, która skompromituje Borowieckiego. Ból spowodowany odrzuceniem przez mężczyznę najsilniej będzie widoczny w finale spektaklu. Snująca się po scenie w białym futrze Lucy nagle zastyga naga przed Karolem. Jej cierpienie oprócz rozpaczliwego i desperackiego wyrazu twarzy potęguje w sposób deformujący przerobiona wersja "I Will Always Love You" Whitney Houston. Mężczyzn stać tylko na okrutne pożądanie, traktują kobiety jako element własnej rozgrywki. W dżungli świata wielkich interesów nie ma miejsca na miłość, a zawładnięte tym uczuciem bohaterki zostają wewnętrznie zdruzgotane, ostatecznie to one się wypalają i ponoszą klęskę.

Przemiana zachodzi jednak także u granego przez Bartosza Porczyka Borowieckiego. Osoba gardząca sposobem postępowania Bucholca stopniowo staje się coraz bardziej do niego podobna. Choć nie jest to przemiana jednoznaczna i zachodząca linearnie. Od Bucholca przejmie bezwzględność w prowadzeniu interesów, od Maksa Bauma stosunek do kobiet. Siłę charakteru straci w momencie, kiedy wraz ze wspólnikami będzie niczym cyrkowe zwierzę podskakiwał przed Zuckerem wołając o kredyt. Choć na końcu spektaklu coś z dawnych ideałów mu pozostało. W ostatniej scenie w obliczu Lucy zastygnie oniemiały z poczuciem zażenowania i klęski. Jednak mimo wszystko ją porzuci. Jego porażka polega na tym, że wyzbycie się wcześniejszych zasad nie przebiega bez pozostawienia w nim bolesnych śladów. Każdy krok, który zbliża go do celu, pozostawia wątpliwości. Nie umie się ich wyzbyć, jednocześnie mając świadomość, że bez tego nie osiągnie sukcesu w wielkiej i przenikającej stworzony przez reżysera świat grze.

Grze, która jest jednym wielkim spektaklem społecznym. Sukces na rynku zależy od tego, jakie sprawiamy wrażenie, czy skutecznie umiemy przybrać rolę, która przekona innych o naszej wartości - sprawi, że będziemy warci kredytu. Borowiecki umie się w tym środowisku odpowiednio zachować. Przybiera pozy, jakich wymaga od niego sytuacja. Właśnie to, a nie jego profesja zapewniają mu szacunek i zaufanie Müllera.

Spektaklem Bum-Buma zresztą zaczyna i kończy się przedstawienie. Ubrany w biały kombinezon spaja całość w ramy, które on wyznacza. Sam istnieje w trochę innym porządku niż pozostałe postaci. Jest czymś na miarę performera, który w swoich akcjach na scenie komentuje i konkluduje sytuację oraz zachowania innych bohaterów. Przyniesie ogromny krzyż i każe przysięgać na niego Borowieckiemu, głośno i ironicznie się śmieje, tańczy obok Zuckera, wynosi ze sceny ojca Karola, zaś w finale to właśnie on spłonie w szaleńczym biegu. Wydaje się, że Bum-Bum widzi więcej. Zna przyszłość bohaterów, wie, jakie błędy popełnią. On jako jedyny coś odgrywając, od tej gry sam potrafi się zdystansować. Umożliwia mu to spojrzenie na nią z szerszej perspektywy.

Dystans pozwala, bowiem uciec od tej nakreślonej przez reżysera ponurej rzeczywistości. Musimy w tym świecie żyć, ale nie powinniśmy nim żyć. Dorobek cywilizacyjny to nie tylko przemysł i ekonomia. Kiedy Mada prosi Borowieckiego o spis lektur, mieszające się krzyki wymieniają największych twórców kultury. Nie tylko pisarzy, ale też kompozytorów, malarzy, muzyków, reżyserów. Gdy chwilę później wymienia książki, które już czyta, rytmicznie podchodząc do Karola, ten cofa się w przerażeniu. W końcu odegra z nim fragment "Cafe Muller" Piny Bausch. Kultura stanowi wyłom w cynicznym i pragmatycznym świecie, jaki widzimy na scenie. Pokazuje, że nie składa się on mimo wszystko tylko z widniejących na plakacie przedstawienia dwóch klawiszy: "buy" i "sell", choć na początku wszystko na to wskazuje.

Klata więc główny temat swojego spektaklu znacząco rozszerza. Bardzo sprawnie dodaje motywy, między którymi się porusza. O samym kapitalizmie nie mówi specjalnie nic nowego. Ani go nie chwali, ani radykalnie nie krytykuje. Ujmuje go w ramy wielkiej gry, w której wszyscy bierzemy udział. Jednak jako całość zostaje to doskonale skomponowane i przestaje być tak jednoznaczne. Można to pokazać na przykładzie znanych piosenek, użytych przez reżysera. "Money, Money" Abby czy "I Will Always Love You" są tutaj w bardzo precyzyjny sposób przekształcone. Nie są to wykonania puszczane na co dzień w radiu. Spektakl też wydaje się z pozoru prosty, gdy jednak spojrzymy na niego głębiej, widzimy, że główny temat uległ podobnemu przetworzeniu. Niektóre postacie celowo są narysowane schematycznie, byśmy mogli skupić się na Borowieckim, czy Madzie. Sceny, które początkowo sprawiają wrażenie banalnych, są przeplatane fragmentami interesującymi i mocno niejednoznacznymi. Śmiech i ironia zostają podszyte refleksją. Dopełnia tego precyzyjna adaptacja (która uwypukla uniwersalizm powieści Reymonta), świetna gra aktorska, niezwykła energia i rytm. Pomimo, że system ekonomiczny, jaki współcześnie panuje, jest niewidoczny, to jednak można i warto pokazać go na scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji