Artykuły

Wcielanie metafor

Niezwykły świat obrazów Chagalla jest bardzo wdzięcznym materiałem dla poetyckiej, umownej formy teatru lalkowego - o spektaklu "Hommage a Chagall" w reżyserii Adolfa Weltscheka w Teatrze Groteska w Krakowie pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

Pomysł na stworzenie spektaklu lalkowego "Hommage a Chagall" wydaje się genialny. Pozbawione tekstu przedstawienie inspirowane jest w całości twórczością Chagalla. Wybór tego artysty z pewnością nie jest przypadkowy - malarstwo Chagalla jest w istocie bardzo teatralne, niemal każdy obraz ukazuje fragment (lub kilka fragmentów) jakiegoś wydarzenia. Poza tym niezwykłość tworzonego przez niego świata, rządzącego się prawami dosłownie obrazowanych metafor, pełnego latających ludzi, odwróconych do góry nogami miast, zwierząt w pozycji ludzkiej, lub ludzi przebranych za zwierzęta, zaburzonych proporcji i kierunków jest bardzo wdzięcznym materiałem dla poetyckiej, umownej formy teatru lalkowego.

Twórcy odeszli od "tradycyjnego" przenoszenia malarstwa na scenę. Zamiast prospektów wprowadzają wyświetlane w dwóch planach ruchome projekcje, będące kolażem plam barwnych oraz różnych elementów obrazów Chagalla. Tak konstruowane tło, utrzymane w intensywnej i nasyconej kolorystyce zdominowanej czerwienią, błękitem, fioletem i żółcią, jest często nieostre i rozmazane. Dzięki temu na pierwszy plan wysuwają się uproszczone, wyraziste postaci. Aktorzy noszą powiększające głowę, ujednolicające rysy, zniekształcające proporcję ciała maski. Czasami aż trudno odróżnić ich od, utrzymanych w podobnej estetyce, różnej wielkości lalek. Zwłaszcza że w niektórych scenach obok postaci pojawiają się ich rzeźby - pomniejszone, usztywnione, połączone w grupy. Podobny zabieg sprawia upiorne wrażenie uprzedmiotowienia ludzkiego ciała, zrównania go z możliwą do powielenia rzeźbą, czy lalką. Zaburza też granice tożsamości postaci wpisanych w schemat społecznego i religijnego rytuału w formie martwego sobowtóra.

Spektakl zbudowany jest z kalejdoskopu różnorodnych, pozbawionych przyczynowo-skutkowego porządku scen poruszających fundamentalne w ludzkim życiu kwestie, takie jak narodziny, śmierć, miłość, nienawiść, radość i smutek. Usytuowane są one, podobnie jak u Chagalla, na przecięciu zwyczajnego, przyziemnego życia oraz religii i mistyki. Obrazy ślubów, pogrzebów, zalotów i kłótni przesiąknięte są Biblijną symboliką. Paradoksalne zestawienie obrazów zaburza chronologię, sprawia wrażenie tematycznego tygla, w którym, na przykład, ślub splata się ze śmiercią, a narodziny z pogrzebem. W tym kołowrocie dostrzec można jednak jeden wiodący wątek: miłość dwojga, młodych ludzi, na drodze których stają zarówno rodzice, sąsiedzi, jak i kataklizmy historyczne.

Fantastyczny pomysł na spektakl i zapierające dech w piersiach rozpoczęcie (scena ślubu, wesela, narodzin i pogrzebu) niestety z czasem tracą siłę. Spektakl jest za długi, zbyt rozwleczony, przeładowany podobnymi do siebie scenami, z których tylko niektóre są w pełni udane. O ile sekwencje zbiorowe są bardzo sugestywne, idealnie zrytmizowane i groteskowe, tak, powracający wciąż, wątek pary kochanków wydaje się zbyt mdły, patetyczny, niezróżnicowany estetycznie i tematycznie. Dużo szkody robi też muzyka: głośna i nachalna. Jej obecność w każdej scenie sprawia wrażenie, jakby twórcy nie wierzyli w siłę obrazów - często samych w sobie wystarczająco czytelnych i przejmujących. Mimo tych mankamentów "Hommage a Chagall" jest jednak dziełem oryginalnym, ciekawym plastycznie, świetnie wykorzystującym wybraną konwencję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji