Moralność ta sama - Dulska inna
Tak się dziwnie złożyło, że lat temu sześć z różnych powodów przestałem pisać o teatrze. Zespół teatralnych piskląt wystawiał wówczas "Moralność pani Dulskiej".
Dzisiaj, kiedy mi polecono napisać o teatrze, Teatr "Rozmaitości" wystawia... "Moralność pani Dulskiej". Czułem się tak jakbym w ciągu sekundy przeskoczył przez sześć lat.
Prawie nic się nie zmieniło. Tu i tam Mroczkowska, Suzinówna i Dybowski. Tu i tam piec, a na nim cygaro.
Tu i tam wspaniały drugi akt zakończony inteligentnym patosem Zbyszka: - "Obie panie Dulskie... przyjmują!..."
Ale...
Irena Kora-Brzezińska zrobiła eksperyment. Bardzo nawet ciekawy. Rolę tradycyjnie korpulentnej Dulskiej obsadziła wiotką jak tatarak Tolą Korian, a Hanki - widocznie dla kontrastu, zaokrągloną wszędzie gdzie potrzeba Zofią Mroczkowską.
No, cóż? Można powiedzieć, że eksperyment się udał, choć furory nie zrobił.
Tola Korian dowiodła, że mając wspaniały talent potrafiłaby zagrać nie tylko Dulską, ale i (prawdopodobnie) króla Leara.
Gdybym był Brzezińską zdecydowałbym się na inny eksperyment. Rolę Hanki dałbym Toli Korian, a Mroczkowskiej, chociaż mniej doświadczonej, rolę Dulskiej. No, bo mnie się tak jakoś widzi, że to pani Dulska, gdy się pochyla nad piecem powinna wypełniać całą scenę, a nie Hanka czy piec. Ale mniejsza o to.
Nasuwa mi się inna refleksja. Okazuje się, że mamy więcej niż jednego reżysera i to reżysera, który w specyficznych, bardzo ograniczonych, nędznych warunkach potrafi się zdobyć na eksperyment. To dobry znak.
Dygresja. Należy się Kielanowskiemu wdzięczność nie za "Wesela", "Książąt niezłomnych" itp., gdzie oprócz niewątpliwego zaspokojenia reżyserskiej ambicji nie ma nic, a pozostaje tylko jedno serdeczne, długie, potężne ziewnięcie, należy mu się wdzięczność za wychowanie tych trojga piskląt: Suzinówny, Mroczkowskiej i Dybowskiego. Oczywiście, że Suzinówna i Mroczkowska to nie Pier Angeli i Zofia Loren, a Dybowski to nie Laurence Olivier. Ale to są nowe twarze, młode i nie pozbawione talentu, a polskiemu teatrowi na emigracji młody narybek tak bardzo, a bardzo jest potrzebny!
To nic, że sztuka trąci myszką, to nic, że problem uwiedzionej służącej nie jest dziś konfliktem godnym sztuki teatralnej - to wszystko nic. Najważniejsze, że dialog Zapolskiej zawsze się będzie skrzył, jak się skrzy tutaj w reżyserii Brzezińskiej.
Gdyby mi przyszło oglądać Dulską znowu za lat sześć - jestem przekonany - nie nudziłbym się ani minuty tak jak nie nudziłem się dzisiaj choć Suzinówna i Mroczkowska byłyby przecież o sześć lat starsze.
Mój Boże! Publiczność też będzie o tyle lat starsza, a co gorsze, ja też.