Artykuły

Kordian

Teatr Powszechny obchodził 25-lecie. W niecały miesiąc po wyzwoleniu Pragi rozpoczął działalność w lokalu dzisiejszego kina "Syrena" przy Inżynierskiej, wkrótce potem trafia tu pocisk i Teatr szuka schronienia na Grochowie w sali dawnej fabryki Szpotańskiego. Później przenosi się do swojej dzisiejszej siedziby na rogu Grochowskiej i Zielenieckiej. Z okazji 25-lecia Adam Hanuszkiewicz, kierujący ostatnio również i Teatrem Narodowym, wystawił "Kordiana". Jubileuszowa premiera była jednocześnie formalnym zakończeniem tego etapu działalności Teatru Powszechnego, pierwszego w powojennej Warszawie; gmach teatru zostaje bowiem zamknięty na parę lat - ulegnie gruntownej przebudowie, "Kordian" zaś będzie dalej grany na scenie Narodowego.

Silą teatru Hanuszkiewicza jest to, że nie pozostawia on widza obojętnym. Jest nieomalże programowo kontrowersyjny, nie uznaje żadnych świętości, sobiepańsko poczyna z najgodniejszymi tekstami. Do tradycji narodowych ma stosunek ostro ironiczny; dla przykładu: jego "Wyzwolenie" wśród innych inscenizacji tego dramatu Wyspiańskiego wyróżniało się jadowitością oskarżeń narodowej niemocy, oskarżeń celnych, pobudzających do refleksji. Nie do sprzeciwu. Z "Kordianem" stało się inaczej.

Przedstawienie ma właściwą Hanuszkiewiczowi swobodę inscenizacyjną, rozmach i pomysłowość. Zaczyna się bardzo pięknie - muzyką Kurylewicza (a jakże, i w Słowackim znalazł Hanuszkiewicz miejsce dla swego stałego już współpracownika!) i słowami "Prologu" mówionymi przez Józefa Fryźlewicza. Kordian - Andrzej Naardelli, chłopiątko w drucianych okularach słucha tych słów i w chwilę później mówi: "Zabił się młody..." Po czym sprawnie biegną sceny z Grzegorzem (interesujący Adam Mularczyk) i z Laurą (śliczna i pięknie mówiąca wiersz Zofia Kucówna). I oto pierwsza niespodzianka - Kordian i Laura część dialogu śpiewają. To doskonały pomysł, jeszcze raz z interesującym efektem powtórzony w willi Wioletty - tu Kordian używa nawet mikrofonu! Jak współczesny piosenkarz.

Ale to nie koniec niespodzianek. Kordianowi przydany został mentor. Ktoś, kto komentuje jego myśli i czyny. I kompromituje go zajadle. Nie ma tej postaci u Słowackiego. Hanuszkiewicz stworzył ją jak Pan Bóg kobietę - z żebra. Tyle, ze Kordiana. Dodając te ingrediencje światopoglądowe, które u Słowackiego zawarte są w Doktorze; uzupełniając kwestiami wyjętymi z ust paru innych postaci. Wszystko, co w Kordianie jest jego sił - praca intelektu, refleksja, umiejętność widzenia spraw z różnych perspektyw, szukanie prawdy, wątpliwości - przejął Hanuszkiewicz pozostawiając Kordianowi tylko słabość. To Hanuszkiewicz gra tę postać oznaczoną w programie trzema gwiazdkami.

Tak zubożony Kordian, odarty nie tylko z myśli ale i z poezji to szczeniak pozbawiony autoświadomości, mięczak, który się bezmyślnie rzuca z motyką na słońce, indywiduum łzawe i niegodne uwagi. Tragiczny bohater? Ależ skąd! Czemu służyć miał ten zabieg rozdwojenia postaci romantycznego bohatera? Można by postawić kilka hipotez, ale będą to tylko próby domyślenia się, co reżyser chciał osiągnąć. W spektaklu Hanuszkiewicz nie tyle jest upostaciowaniem myśli Kordiana, jego alter ego, co komentatorem z zewnątrz go oceniającym.

To on, zanim Kordian podejmie pierwszą decyzję, mówi mu: "Mógłbyś być czymś, będziesz niczym!" To On wsuwa mu broń do ręki, żeby wreszcie strzelił sobie w łeb i przestał się romantycznie mazgaić; to on (tym razem używając słów Księdza) dziwi się: "Wy młodzieńcy chcecie schodząc ze świata ślad wieczny zostawić... I po cóż te ślady?..." Takie zdziwienie w ustach osoby duchownej ma swój sens. Jaki natomiast sens chciał tym zdaniom nadać Hanuszkiewicz?

Pokolenie Kordianów nie najlepiej było przygotowane do podjęcia walki zbrojnej; musiało odbyć długą drogę od efektownego indywidualnego gestu do decyzji w imieniu całej społeczności, w imieniu narodu. Kordianowie lat trzydziestych XIX stulecia ponieśli klęskę. Przyczyny tej klęski zostały wszechstronnie zbadane, winy sprawiedliwie rozdzielone. Słowacki mimo, iż uboższy od nas o prawie półtora wieku doświadczeń i przemyśleń, dał w "Kordianie" przenikliwą ocenę przyczyn upadku powstania listopadowego. Samotny rewolucjonista nie mający oparcia w masach; ostrożność i zmęczenie ludzi stojących na czele narodu; zespół cech narodowych nie pozwalający, na przykład, na wykonanie samosądu na znienawidzonym carze, samozwańczym królu Polski, tylko dlatego, że królobójstwo nigdy w tym kraju nie było uznawaną formą walki. "Kordian" Słowackiego pełen oskarżeń, ironii, nie pozbawiony cech politycznego pamfletu ("Przygotowanie") jest jednocześnie krzykiem rozpaczy. Krzykiem rozpaczy patrioty pozbawionego ojczyzny.

Hanuszkiewicz przemieszczając akcenty, rezygnując z "Przygotowania", gorzkie obrachunki zastępując aktem kompromitacji romantycznego bohatera, nie zauważył, jak zmienia się w jego rękach najgłębszy sens utworu. Scena w Katedrze, jedna z najważniejszych w dramacie, przedstawiająca sporne racje, cały ten konglomerat stanowisk, jakie rzeczywiście rozdzierały kraj przed Powstaniem Listopadowym, została tak skrócona, tak odarta z wszelkiej dyskusji, że Kordian ze swoim patriotycznym zrywem sprawia po prostu wrażenie szaleńca. Nie równoważy tej nieostrożności reżyserskiej ani "Boże coś Polskę" śpiewane przez lud w czasie koronacji, ani "Hej, kto Polak na bagnety" zastępujące "Śpiew Nieznajomego". Mogę się zresztą założyć, że drugiej pieśni cicho, "mruczando" śpiewanej nie rozszyfruje nawet 5 procent widowni, która wychodzi z teatru zaskoczona.

"W tym przede wszystkim zawiera się... genialność tej sztuki - pisze w programie Wiesław Górnicki - że mimo wszelkie pozory "Kordian" nie jest dramatem jednej klasy lecz metaforycznym obrachunkiem ogólnonarodowym". I dalej "...postacią, którą Słowacki wyposażył w przymioty moralne i intelektualne... jest... Kordian. Ale nie dlatego, że ginie. Dlatego, że myśli, że boryka się z polskim losem..."

Andrzej Nardelii będzie na pewno bardzo dobrym aktorem, ma po temu wszystkie predyspozycje. Brak mu techniki - a to jest właśnie do zdobycia. W tym przedstawieniu Hanuszkiewicz nie tylko zdominował jego racje jako Kordiana lecz i przesłonił jego aktorstwo. Być może jest to nie najmniej ważna z przyczyn, które spektakl czynią tak kontrowersyjnym. Z ogromnej obsady trzeba wymienić jeszcze Jerzego Kamasa w roli Cara i Aleksandra Dzwonkowskiego - Papieża.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji