Artykuły

Mordercze wspomnienia

Nie ma co udawać, że będzie to miły i przyjemny wieczór. Sztuka Tadeusza Słobodzianka trwa ponad trzy godziny, a w tym czasie nie zaznacie momentów lekkości, ani komicznego rozbawienia. Jest to spektakl mocny i wybitny - jednak nie taki, na który poszedłbym z własnej woli po raz drugi- pisze Charles Spencer w The Daily Telegrach. - Dla Słobodzianka gęsto utkana pajęczyna wspomnień ważna jest tak samo, jak konflikty etniczne. Sposób, w jaki portretuje podróże swych bohaterów w głąb własnej pamięci dowodzi jego mistrzostwa w oddawaniu szczegółów- pisze Henry Hitchins w Evening Standard

Randez vous z horrorem przeszłości

Nie ma co udawać, że będzie to miły i przyjemny wieczór. Sztuka Tadeusza Słobodzianka trwa ponad trzy godziny, a w tym czasie nie zaznacie momentów lekkości, ani komicznego rozbawienia. Spektakl śledzi losy grupy Polaków, począwszy od dni spędzonych w szkolnych ławkach w latach dwudziestych XX wieku, przez Drugą Wojnę Światową i jeszcze dalej. Jest to niczym destylacja wszystkich dwudziestowiecznych okropieństw.

Zaczynamy niewinnie, wśród grupy dzieci, zarówno Żydów jak i katolików, razem w szkole. Jedna dziewczynka pragnie zostać gwiazdą filmową, ktoś inny lekarzem, trzecia osoba szewcem. Jednak większość z nich, wraz z postępem w scenariuszu, stanie się martwa - lub też winna morderstwa.

Z biegiem czasu widzimy jak uprzedzenie, nienawiść i antysemityzm przenikną w głąb tych niewinnych istot, nawet w czasie, gdy Polska rzeczywistość zostanie wywrócona do góry nogami przez inwazję sowietów i nazistów.

To, co na początku było antysemityzmem kipiącym wśród katolików przerodzi się w zbrodnię, a w scenie kończącej pierwszą połowę spektaklu to Polacy, a nie naziści wynajdują wszystkich żydowskich obywateli, zarzynając mężczyzn, nim zapędzą kobiety i dzieci do stodoły, pod którą podłożą ogień. Scenie opartej na prawdziwm wydarzeniu, w którym w Jedwabnem zginęło 1800 Żydów.

Będą wstrząsająco szczegółowe relacje zaszczucia i pobicia na śmierć żydowskiego mężczyzny oraz gwałtu, którego ofiara przyzna z przerażeniem, że odczuwała seksualną uciechę. Inwentarz okrucieństwa, niedoli i winy jest bezwzględny i nawet te bardziej optymistyczne momenty, w których katolik udziela schronienia Żydowi mają swoją ciemną stronę.

Choć indywidualne historie są fikcją, produkcja Bijana Sheibani na podstawie angielskiego przekładu Ryana Craiga utrzymana jest w rzeczowym, dokumentalnym tonie. Postaci często zwracają się bezpośrednio do widowni, tłumacząc swoje emocje, motywacje i swe obawy. To właśnie ich nagie słowa, a nie obrazowe odtwarzanie okropieństw mrożą krew w żyłach.

Widownia siedzi po czterech stronach kwadratowej, pokrytej deską sceny, na której to występują aktorzy - zupełnie tak, jakbyśmy znajdowali się na widowni trybunału historii. W tle słychać sugestywną muzykę autorstwa Sophie Salomon, wykonaną przez zespół klezmerski.

Trudno jest nie komplementować dziesięcioosobowej obsady, gdyż historie swoich postaci, czasem ciągnące się przez dekady, dzięki nim naprawdę ożywają. Zdecydowanie wzruszająca jest Sinead Matthews jako żywiołowa żydówka, która marzy o karierze gwiazdy filmowej, a zostaje zgwałcona i spalona żywcem razem ze swoim dzieckiem. Lee Ingleby to na scenie powiew czystego zła - rzekomy patriota, który zostaje donosicielem, Jason Watkins kreuje żywego trupa, katolickiego księdza przykładającego rękę do nie mających końca nikczemności, natomiast Amanda Hale porusza do głębi w roli Żydówki, która przechodzi na chrześcijaństwo, nie potrafi jednak pokochać swojego męża, który ratuje jej życie.

Jest to spektakl mocny i wybitny - jednak nie taki, na który poszedłbym z własnej woli po raz drugi.

Charles Spencer

The Daily Telegraph, 25.09.2009,

***

Mordercze wspomnienia

Osią tej bezkompromisowej sztuki autorstwa Tadeusza Słobodzianka, w dosadnej adaptacji Ryana Craiga, są wydarzenia z 10 lipca 1941 roku. Tego dnia w Jedwabnem, mieście leżącym przy północnowschodniej granicy Polski, dokonano masakry tysięcy Żydów.

W połowie tamtego roku Niemcy najechali na sporą część zajętej przez sowietów Polski i szybko zaczęli likwidować getta. Na pogrom w Jedwabnem patrzono zatem jak na zbrodnię nazistowską. Jednak w 2001 roku historyk Jan Gross opublikował rezultaty swoich badań, które sugerowały, że sprawcami byli tak naprawdę polscy katolicy. "Nasza Klasa" to pełne emocji potwierdzenie odkryć Grossa.

Akcja zaczyna się w latach 20 ubiegłego wieku w szkolnej klasie, gdzie dziesięciu uczniów z tremą opowiada o swoich życiowych planach. Pięcioro z nich to Żydzi, druga piątka to katolicy. Przez kolejne trzy godziny jesteśmy świadkami rozwoju ich wzajemnych relacji, które tworzą mapę traumatycznych wydarzeń XX wieku w Polsce. Sztuka skacze w przód i w tył oraz między bohaterami, którzy zrzucają z siebie brzemię wspomnień, ukazując wydarzenia, których owe wspomnienia dotyczą. Skoki są błyskawiczne. Przenosimy się z Polski do Ameryki i do Izraela oraz z zamierzchłej przeszłości do czasów niedalekich obecnym.

Dla Słobodzianka gęsto utkana pajęczyna wspomnień ważna jest tak samo, jak konflikty etniczne. Sposób, w jaki portretuje podróże swych bohaterów w głąb własnej pamięci dowodzi jego mistrzostwa w oddawaniu szczegółów: jedna z postaci pamięta smród kapusty w oddechu swego męża w czasie nocy weselnej, inna zdesperowanych Żydów łyżkami wyłuskujących chwasty spomiędzy kostki brukowej.

Wystawiona na centralnej scenie podukcja Bijana Sheibani, nie ustępuje mocą dramatowi Słobodzianka. Muzyka Sophie Salomon oraz scenografia Bunny Christie nienachalnie wpływają na atmosferę. Wszystkie kreacje aktorskie są wybitne, do tego stopnia, że trudno jest wyróżnić kogokolwiek z tej inteligentnej i wielce zaangażowanej obsady.

Czego brakuje, to przekonywającego poczucia polskości, ponadto, czy nie ma czegoś ryzykownego w tym, że według scenariusza pojęcia "Polak" i "Żyd" wzajemnie się wykluczają?

Co więcej, fragmenty historii, zwłaszcza w późniejszych etapach, przemykają przed nami z niepokojącą częstotliwością. Nikt nie może twierdzić, że "Nasza klasa" nie zmusza widzów do skupienia uwagi.

Jest to męczący, wymagający dużego wysiłku teatr, jednak Słobodzianek chce stanowczo powiedzieć pewne rzeczy o wierze, honorze i patriotyzmie, w majestatyczny sposób tchnął życie w historię.

Evening Standard - 24.09.2009

Henry Hitchins

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji