Artykuły

"Mistrz i Małgorzata" w Wałbrzychu

Zadanie jest niezwykle proste albo też bardzo skomplikowane. Przesyłając tekst najszerszym sierpem na drugi kraniec Polski jestem świadomy, że niewiele tylko osób będzie miało szanse zweryfikować me opinie. Dlatego jednak, że nieliczni tylko będą mogli spektakl zobaczyć, mam obowiązek dokonać zapisu możliwie pełnego i rzetelnego.

Zaliczam się do teatralnych zacofańców, dla których sprawą najważniejszą jest i pozostaje literacka materia. Niechże więc wolno będzie przypomnieć, że parokrotnie już w latach ostatnich "podchodził" polski teatr (film zresztą również) do "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa. Z reguły jednak - tak było na przykład w wersji wrocławskiej interesująco zainscenizowanej przez Piotra Paradowskiego - ograniczano się do wybranych wątków, były to zatem próby cząstkowe, które nie rejestrowały wszystkich, a nawet tych najbardziej podstawowych, walorów powieści.

Powieści zresztą - nieprecyzyjnie mówiąc - "dziwnej", a w każdym razie odmiennej od tego wszystkiego, do czego przyzwyczaiła nas i literatura radziecka, i sam Michał Bułhakow w innych swych utworach, w zasadzie prostych i konstrukcyjnie przejrzystych, jeśli nawet najczęściej - mówiąc delikatnie - kontrowersyjnych. Nie mając zbyt wiele miejsca na tzw. "analizę literacką" stwierdzę jedynie, że niby wszystko się zgadza, a "Mistrz i Małgorzata" nie wnosi żadnych nowych momentów do pisarstwa tego autora. Zaangażowanie - chociaż nie zawsze było to zaangażowanie zupełnie zgodne z obowiązującym kursem, aktualną "linią" - w nieproste sprawy współczesności widoczne było w równym stopniu w "Ucieczce", jak i w "Białej Gwardii" wraz ze sceniczną wersją "Dni Turbinów". Satyryczne pasje uzewnętrznił i w zjadliwym pamflecie na MCHAT ("Powieść teatralna") i w mniej u nas znanych utworach scenicznych - "Mieszkanie Zojki" czy "Fatalne jajo". Mądrość, zainteresowania filozoficzne, a przede wszystkim głęboka erudycję odczytać można chyba przede wszystkim ze sztuk biograficznych "Zmowa świętoszków" (Molier), czy "Ostatnie dni" (w podtytule "Puszkin"). Dopiero jednak w "Mistrzu i Małgorzacie" wszystkie te elementy przenikają się nawzajem tworząc zupełnie nowe wartości.

Na zasadzie ciekawostki dodam jeszcze, że w wydanym przez Wiedzę Powszechną w roku 1966 "Małym słowniku pisarzy narodów europejskich ZSRR" pod hasłem Bułhakow (właściwie nawet Bułgakow) ani słowem nawet o "Mistrzu i Małgorzacie" nie wspomniano...

A przecież nie ulega kwestii, że jest to najznakomitsze dokonanie pisarskie tego autora. Tyle tylko, że chyba on nawet - teatralny praktyk przecież - nie myślał o przeniesieniu go na scenę. Zbyt wiele tu odmiennych elementów. Motyw Ha Nocri (Chrystus) - Piłat bardzo pośrednio i formalnie tylko wiąże się z satyrycznie potraktowana, obyczajową otoczką radzieckich lat trzydziestych. Łącznikiem jest na dobrą sprawę Woland, który na zasadzie "ufity", dawniej by powiedziano "deus ex machina", plącze się w codzienności ludzi zwykłych.

Fakt. że Andrzej Maria Marczewski - dyrektor i kierownik artystyczny wałbrzyskiego Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego - zarówno jako scenarzysta Jak i reżyser-inscenizator potrafił przy zachowaniu wszelkich z natury (literackiej) rzeczy wynikających odmienności zarazem sprowadzić je do wspólnego mianownika, a zarazem atrakcyjnie pokazać na scenie - wydaje ml się sprawa najważniejsza. Bo jest to pierwsza - przynajmniej w polskiej tradycji teatralnej - próba pełnego i odpowiedzialnego zapisu scenicznego "Mistrza i Małgorzaty".

W pierwszych przymiarkach przedstawienie składać się miało z dwu trzygodzinnych części. W ostatecznym efekcie z dwoma krótkimi przerwami trwa około pięciu godzin. A i tak upierałbym się, że z tego i owego (żywy obraz pt. "Śmierć Judasza", kilkanaście co najmniej kwestii w tekście) bez straty, a raczej z korzyścią dla całości można by zrezygnować. Nie zmienia to jednak opinii, że spektakl zachowuje to wszystko, co zarówno w warstwie intelektualnej jak i "faktograficznej" czy fabularnej jest w książce najbardziej interesujące.

Opinie o realizacji scenicznej zacząć wypadnie od scenografii Józefa Napiórkowskiego. Wszystko jest pozornie, ale i wyrafinowanie, proste. Rzecz rozgrywa się w zasadzie tylko w kotarach. Na scenie jawią się jedynie najniezbędniejsze elementy, konieczne rekwizyty. Ale jednocześnie niewielką scenę wałbrzyskiego teatru rozbudowano, dość głęboko wchodzi ona w widownię. Jako przestrzeń, płaszczyznę działania, wykorzystuje się zarazem okalającą salę galerię. Wreszcie dzięki linkom i kołowrotkom aktorzy "fruwają" najdosłowniej nad .głowami publiczności. Zabieg niemal cyrkowy, a przecież w scenach fantastycznych sprawdza się znakomicie. Wszystko to dowodzi pewnego "rozbuchania" inscenizacyjnego, pozornej niejednorodności pomysłów, ale w sumie spektakl jest jednak zwarty i zdyscyplinowany, poprowadzony został logicznie i konsekwentnie. Dzięki bogactwu pomysłów liryczne (ale nie apologiczne) sceny Ha Nocri dobrze komponują się z fantastyką "sekwencji Wolandowych" i "samym" - choć satyrycznie potraktowanym - "życiem". Współtworzy klimat i nastrój muzyka Tadeusza Wożniaka, niby pobrzmiewająca na drugim planie, a przecież niezwykle ważna w koncepcji całości.

Zgodnie z regułami gatunku powiedzieć wypada teraz o warstwie aktorskiej. Nie jest naturalnie tajemnica, że teatr wałbrzyski - jak zresztą większość scen poza stolicą i paroma jeszcze innymi ośrodkami - nie dysponuje najsilniejszym zespołem artystycznym, zdarzało się, że interesujące w pomyśle przedstawienia nie budziły zachwytów właśnie ze względu na słabość aktorstwa. Tym razem nastąpiła wyraźna mobilizacja i choć brak jest może bardzo wybitnych kreacji, takich o których pamięta się latami, nie ma również aktorskich, "dziur", wszyscy taktownie i z korzyścią dla przedstawienia wypełniają swe zadania. Parę propozycji zasługuje natomiast na szczególną uwagą.

Słowa te dotyczą przede wszystkim występującej gościnnie w roli Małgorzaty Mirosławy Krajewskiej (na co dzień w zespole warszawskiego Teatru Dramatycznego). Krajewska zaprezentowała aktorstwo dojrzałe, a przecież bardzo proste. Wyposażyła Małgorzatę w ciepło i szczerość przeżycia w sumie stworzyła postać pełna i przekonywującą. Niestety, nie stał się jej pełnoprawnym partnerem Jerzy Rozek (Mistrz), który czysto podawał tekst, ale do tego się w gruncie rzeczy ograniczył.

Sporo interesujących propozycji dostrzegłem natomiast na drugim, a nawet trzecim planie. W pierwszym rzędzie wymienić należy Danutę Szumowicz - przy okazji przypominam, że aktorka tuż po wojnie debiutowała właśnie w Białymstoku, a wywodzi się ze znanej na tym terenie aktorskiej rodziny zarówno jako odtwórczyni roli doktor Strawińskiej, jak i paru jeszcze innych zindywidualizowanych i wyraziście zagranych epizodów. Trzeba także powiedzieć o Jerzym Bieleckim, który bardzo przekonywająco przekazał wszystkie rozterki Piłata. Wyrazistymi, ale nie zdemonizowanym nad miarę Wolandem był Jerzy Mazur, sympatycznie bezradnym i zgubionym Iwanem Bezdomnym Tadeusz Sokołowski. Pamięta się także role Iwony Żelaźnickiej (Behemot) i Kazimierza (Asasello). Wśród tych, którzy mieli mniejsze nieco możliwości tekstowo-sytuacyjne, pragnąłbym odnotować - Jolantę Dembińską, Wojciecha Kalwata, Adama Wolańczyka, Kazimierza Migdara, Stanisława Olczyka, Ryszarda Michalska i Andrzej Berbera.

Zdając sobie sprawę, że sprawozdanie to jest jedynie dodatkiem do tekstu zasadniczego, to jest reportażu o scenie wałbrzyskiej, pragnę na koniec jednoznacznie stwierdzić, iż jest to ponad wszelką wątpliwość wydarzenie artystycznie atrakcyjne i interesujące. Bez wstydu pokazać je można najdosłowniej wszędzie. Prawda jest jednak także, iż jest to nie tylko najlepszy spektakl w okresie dyrektury Andrzeja Marii Marczewskiego, ale także jedno ze szczytowych osiągnięć wałbrzyskiego teatru w okresie całej jego piętnastoletniej historii. Powiem więcej: nic na dobrą sprawę - w ostatnim przynajmniej okresie - takiej "bomby" nie zapowiadało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji