Pacjenci
Tytuł niniejszy odnosi się do pacjentów szpitala psychiatrycznego, pomysł zaczerpnięty jest z powieści "Mistrz i Małgorzata" Michała Bułhakowa, sprawa dotyczy spektaklu wykonanego przez zespół Teatru STU w cyrkowym namiocie rozpiętym w Krakowie przy ulicy Rydla. Namiot ten jest stałą sceną teatru.
Zanim przedstawimy sprawozdanie z tego spektaklu pozwolimy sobie zacytować kilka opisów przyrody, gdyż one to właśnie w skrócie ale i dosadnie pozwolą nam przejść od Bułhakowa do Jasińskiego, od Jeruzalem do Moskwy, od balu u Szatana do kliniki psychiatrycznej i od przeszłości do teraźniejszości.
Zacinał zimny, mokry, listopadowy wiatr. Od Bronowic niosła się przejmująca i śmiertelnie smutna krakowska zima. Ulica Rydla rozświetlona tylko tablicą, na której widniał napis Komisariat MO pełna była błota i czarnych ludzkich sylwetek.
Ulewa lunęła nagle, zastała centurie w połowie zbocza. Żołnierze ślizgali się i przewracali na rozmiękłej glinie śpiesząc ku równej drodze, którą - ledwie już widoczną za przesłoną mgły - odjeżdżała do Jeruszalim konnica. Po kilku minutach w dymnej kipieli burzy, wody i ognia na wzgórzu pozostał jeden tylko człowiek.
"Burza przeminęła już bez śladu i przerzucona łukiem ponad całą Moskwą trwała na niebie wielobarwna tęcza. (...) Wysoko na wzgórzu, między dwiema kępkami krzaków widać było trzy ciemne sylwetki. Woland, Korowiow i Behemot siedzieli na czarnych osiodłanych koniach...".
"Lekarz przyszedł, zrobił Iwanowi zastrzyk w ramię, zapewnił go, że więcej płakać nie będzie (...) wszystko ulegnie zapomnieniu. Okazało się, że lekarz miał rację. Po pewnym czasie las za rzeką odzyskał dawny wygląd. Każde drzewo rysowało się dokładnie na błękicie (...) a i rzeka płynęła sobie spokojnie. Chandra zaczęła opuszczać Iwana zaraz po zastrzyku, poeta leżał teraz spokonie, wpatrzony w rozpiętą na niebie tęczę".
Krzysztof Jasiński i Krystyna Gonet dokonali przekładu powieści Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata" na arenę sceny Teatru STU i na środki artystyczne jakimi teatr ten i reżyser jego - K. Jasiński dysponują.
Przełożenie Bułhakowa na przedstawienie STU jest w istocie powtórzeniem jeszcze raz tego, co Rosjanin ten powiedział był w Moskwie około 40 lat temu, tylko że to samo mówią nasi współcześni ludzie teraz i tutaj, w naszym mieście. Nie znaczy to jednak, że cokolwiek z tamtej wypowiedzi nie zdarzyło się lub nie zdarzy nam tutaj u nas.
Cel obu tych wypowiedzi jest taki sam, chociaż zakres tematyczny, powieści został w spektaklu znacznie ograniczony. Trudno jednak wymagać nawet od STU i nawet od namiotu cyrkowego, aby udało się przy ich pomocy ukazać to, co stało się w Moskwie w dniu gdy przybył tam Szatan ze swoją świtą aby odbyć doroczny bal pełni księżyca. Jakże pokazywać tę rzeczywistość i Złego, który w niej grasuje? Spektakl ukazuje więc tylko to co stało się ze wszystkimi, którzy doświadczyli jego obecności. Wielu z nich znalazło się w podmoskiewskiej klinice chorób nerwowych. A ponieważ wśród pacjentów znalazł się i Jeszua Ha-Nocri i Mateusz Lewita, więc cała sprawa nabrała jeszcze dziwniejszego, ważniejszego i bardziej zabójczego charakteru. Jezus i jego apostoł znaleźli się w domu zdrowia z tej racji, że jednym z jego domowników był Mistrz, który napisał powieść o Jezusie i Piłacie z Pontu, ale nie wydano mu jej i dlatego oszalał. Wyratowała go wielka miłość Małgorzaty, która za cenę bycia królową balu u Szatana wyrwała Mistrza z życia i zabrała ze sobą w wieczność. Diabeł nie tylko wyratował Mistrza z opresji życia, ale ujawnił wiele nadużyć w miejscowej operetce, biurze meldunkowym i związku literatów. Po czym odleciał ku Himalajom, gdzie wiecznie cierpiący na ból głowy Piłat spoczywa na swym tronie i śni o tym, że w jego kierunku idzie ścieżką z księżyca obszarpany włóczęga, który może go uleczy.
Zamiast tych wszystkich rzeczy STU pokazał piękną i dramatyczną poetykę areny, piasku, lin i krat; zamiast groteskowej grozy i symbolicznego wzruszenia objawiło się wielkie, bezpośrednie i śmiertelne porażenie szaleństwem niewoli i miłością wolności. Zamiast licznych epizodów objawiły się w spektaklu siły i obrazy podstawowe, mityczne, tajemnicze. Należy tu oddać należne uszanowanie grze aktorów - zwłaszcza Oldze Titkow, Franciszkowi Mule i Włodzimierzowi Jasińskiemu, a także zwrócić uwagę na przepiękną muzykę Janusza Stokłosy. I chociaż wszyscy oni są szaleni, to jednak nie traćmy nadziei, gdyż jak powiada specjalista "Przy odpowiednio ustawionej terapii pracy, tj. takiej, która mobilizuje zainteresowania chorego, udaje się częściowa przynajmniej rehabilitacja (...) Należy dodać, że tacy chorzy są zwykle bardzo sumiennymi i ofiarnymi pracownikami i nierzadko pod względem wydajności pracy przewyższają pracowników zdrowych psychicznie. (...) Otoczenie traktuje takich chorych najczęściej jako poczciwych dziwaków" .