Artykuły

Woland, wróć!

Zaczynamy... - woła zza reżyserskie­go pulpitu Andrzej Maria Marczewski.

- Gdzie Mistrz?...

- Poszedł przymierzyć koronę ciernio­wą - odpowiada inspicjentka i infor­muje go również, że zachorował aktor, który miał grać Riuchina i Judę. Trud­no, jego kwestie będzie mówił reżyser.

- O, jest już Mistrz!

- O, bogowie moi... - odnaleziony ak­tor wypowiada pierwsze kwestie roli Mistrza.

W Teatrze Polskim w Bielsku-Białej pod nową dyrekcją Henryka Talara trwa próba "Mistrza i Małgorzaty''. Spekta­klu, którego premiera przewidziana jest na najbliższą sobotę, 7 lutego.

Słynny utwór Michała Bułhakowa przez wielu znawców przedmiotu uważany jest za najważniejszą powieść dwudziestego wieku. W polskich księgarniach rozeszły się już 22 jej wydania. Bielszczanie nie kry­ją radości, że przedstawienie "Mistrz i Mał­gorzata", które pierwotnie miało być wysta­wione w Częstochowie, wraz z byłym dy­rektorem tej sceny Henrykiem Talarem, zostało przeniesione do ich miasta. Prasa lokalna zapowiada spektakl jako "absolut­ny przebój sezonu".

Czwarte spotkanie

Andrzej Maria Marczewski jest autorem pierwszej scenicznej adaptacji "Mistrza i Małgorzaty" w Polsce. Pełnej wersji po­wieści, bo fragmenty utworu Bułhakowa wystawiano już wcześniej: Danuta Micha­łowska w Teatrze Jednego Aktora Estrady Krakowskiej występowała w monodramie "Czarna magia oraz jak ją zdemaskowano" (1971); adaptacja Piotra Paradowskiego pojawiła się na scenach Katowic (1973), a następnie Wrocławia, Krakowa i Tarno­wa; a Krystyny Gonet i Krzysztofa Jasiń­skiego ("Pacjenci") w Teatrze STU w Kra­kowie (1976). Sporym rozgłosem cieszyła się też wersja warszawska powieści Bułha­kowa w adaptacji i reżyserii Macieja En­glerta na scenie Teatru Współczesnego (1987), z kreacją aktorską Mariusza Dmo­chowskiego w roli Piłata. Obecnie jednak żaden teatr w Polsce nie ma "Mistrza i Mał­gorzaty" w repertuarze.

Premiera polska pierwszej pełnej wer­sji scenicznej "Mistrza i Małgorzaty" odby­ła się 27 kwietnia 1980 r. w Wałbrzychu. Andrzejowi Marii Marczewskiemu udało się przedstawić wszystkie zasadnicze wąt­ki powieści, a nawet oszukać cenzurę i uzupełnić tekst o fragmenty nieobecne w dostępnym wówczas polskim przekła­dzie. Autorami pierwszego polskiego tłu­maczenia byli: Irena Lewandowska i Wi­told Dąbrowski. Na ten "kanoniczny" prze­kład reżyser zdecydował się także w Bielsku-Białej, choć zastanawiał się, czy nie przenieść powieści na scenę w now­szym tłumaczeniu Andrzeja Drawicza.

- "Mistrz i Małgo­rzata" stał się dla mnie najważniejszą i ogromnie bliską lekturą, odkąd, jesz­cze w czasie stu­diów, miałem okazję przeczytać drukowa­ny w odcinkach w radzieckim czaso­piśmie "Moskwa" oryginał utworu - zdradził reżyser. - Książka jest nie tylko uczciwa, ale i ma­giczna. Przeszedłem moskiewskim szla­kiem przygód boha­terów powieści i śla­dami jej autora. Miałem okazję rozmawiać z Lubow Biełozierską-Bułhakową, drugą żoną pisarza. Byłem na gro­bie Bułhakowa, na cmentarzu Nowodiewiczym, gdzie został pochowany niedaleko Czechowa i Stanisławskiego. Na zamalo­wanych graffiti ścianach klatki schodowej przy ulicy Sadowej 302 można dziś prze­czytać inskrypcję: "Woland, wróć!"

Reżyser, który na cześć Bułhakowa swojej córce dał na imię Małgorzata, do realizacji "Mistrza i Małgorzaty" powracał jeszcze w teatrach Płocka (1981) i Byd­goszczy (1988).

Wystawiałem już tę sztukę trzy razy i każda z wersji była inna, modyfikowana, bo nie lubię chodzić własnymi tropami - zapewnia Andrzej Maria Marczewski. - Pierwszy mój spektakl w Wałbrzychu trwał pięć i pół godziny. Ten nie przekroczy trzech godzin. Jest to jedyne ograniczenie, które mi narzucił dyrektor Henryk Talar.

Podwójny Talar

Samemu dyrektorowi przypadło w udziale zagranie ról Wolanda i Piłata. Koncepcja najnowszej inscenizacji przewi­duje bowiem nieustanne przenikanie się dwóch planów czasowych i... występujących w nich postaci. Po raz pierwszy głów­ni bohaterowie - pojawiający się to w pla­nie historycznym, to znów współczesnym Bułhakowowi - grani są przez tego same­go aktora. Czasy się nakładają, dramatis personae przeistaczają się bezpośrednio na oczach widzów, co zadanie wykonawców czyni szczególnie odpowiedzialnym i trudnym.

- Jest to zgodne z tym, co dzisiaj wiemy o równoległych światach, względności czasu i zakrzywionej przestrzeni - mówi reżyser. - Mam nadzieję, że nasze przedstawienie będzie skłaniało do refleksji. Że okaże się ważne dla ludzi myślących, szu­kających w teatrze czegoś więcej niż tylko wypoczynku i rozrywki.

Role Wolanda i Piłata wyznaczają tem­peraturę spektaklu. Henryk Talar nie ma więc łatwego zadania. Tym bardziej, że w zakończeniu spektaklu obie grane przez niego postacie spotykają się w tym samym miejscu i czasie! Podwójna rola - demo­nicznego Wolanda i Piłata o umęczonej duszy-jest aktorskim debiutem Talara na bielskiej scenie, której dyrektoruje od po­czątku bieżącego sezonu. Jako reżyser dał się już zresztą poznać publiczności Biel­ska-Białej. Wystawił "Zemstę" Fredry, zgod­nie chwaloną przez recenzentów.

Poza Talarem szczególnie ważne role i zadania aktorskie w "Mistrzu i Małgorza­cie" otrzymali również: Kuba Abrahamowicz (Mistrz i Jeszua), Kazimierz Czapla (Berlioz i Afraniusz), Bartosz Dziedzic (Iwan Bezdomny i Mateusz Lewita), Barbara Guzińska (Małgorzata i Magdalena), Grzegorz Sikora (Marek Szczurza Śmierć i Azazello).

W spektaklu występuje osiemnastu ak­torów oraz kilku statystów. W poprzednich wersjach wykonawców było znacznie wię­cej, ponaddwukrotnie. Ponaddwukrotnie - ponieważ reżyser stworzył bardzo zwar­tą adaptację, eliminując dodatkowo spore partie tekstu i wiele postaci.

Przetarg na urywanie głowy

Inscenizator szczególnie ograniczył sceny obyczajowe z rzeczywistości ra­dzieckiej lat 20. i 30., wychodząc ze słusz­nego założenia, że dziś, po rozpadzie ZSRR i upadku muru berlińskiego, nie wy­wołują już takich rumieńców emocji, jak w pamiętnych latach osiemdziesiątych. Dzięki temu wyeksponowane zostały wąt­ki Jeszuy i Piłata oraz Mistrza i Wolanda, przez co cała historia zyskała na ostrości i nabrała dodatkowej wagi.

Czynnikiem budującym prawdziwie magiczną przestrzeń spektaklu jest muzyka Tadeusza Woźniaka, stałego współpracownika reżysera. Jest to na nowo opraco­wana partytura, w której zawarte są moty­wy i melodie znane z poprzednich wersji "Mistrza i Małgorzaty" Marczewskiego. Nie po raz pierwszy reżyser współpracuje tak­że z Jerzym Wojtkowiakiem, choreografem z Poznania. Zrobili już razem kilka wi­dowisk i musicali.

Bielskie przedstawienie rozegrane zo­stanie w przestrzeni zdominowanej przez czerń zaprojektowanej przez Tadeusza Smolickiego scenografii i grę świateł.

Od stolika reżyserskiego dobiegają szepty. Ustalenia szczegółów scenograficzno-kostiumowych:

- Szatę Jeszuy trzeba zmienić - sły­chać głos Marczewskiego. - To nie może być szpitalna biel.

- Złamiemy ją, będzie herbaciana - zgadza się Smolicki.

- Rękawiczki Wolanda nie powinny być czerwone.

- Dostanie cieliste.

- Gazeta! Gazeta musi być ruska. Przy­gotujcie też paszport i wizytówkę dla Wolanda.

W widowisku nie zabraknie spek­takularnych atrakcji. Do nich z pewno­ścią będzie należało przemieszczanie się Małgorzaty i świty Wolanda w po­wietrzu - także nad głowami widzów parteru. Pomocą w tym dziele służyć będzie doglądany przez ekspertów sprzęt alpinistyczny.

Na przygotowanie seansu czarnej ma­gii teatr urządził przetarg wśród sztukmistrzów i iluzjonistów. Służyli też pomocą przy dość skomplikowanej scenie odrywa­nia głowy konferansjerowi. Dziennikarze lokalnej prasy dali wyraz przekonaniu, że po tej premierze do teatru trzeba będzie wzywać egzorcystę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji