Artykuły

Nie nadaję się na eksport

- Myślę, że jestem takim osobnym kompozytorem i trudno mnie zaszufladkować. Przyznaję się za to, że ściągam, nie od innych kompozytorów, a z siebie. Po prostu się powtarzam - mówi ZYGMUNT KONIECZNY.

Z Zygmuntem Koniecznym [na zdjęciu], kompozytorem teatralnym i filmowym, rozmawia Renata Moroz:

Jak to możliwe, że Hollywood się jeszcze o pana nie upomniało?

- Ja też się dziwię (śmiech). Ale z drugiej strony ich rozumiem bo mają na głowie tyle innych, ważniejszych rzeczy, że po cóż się mają interesować kimś znad Wisły?

Może nie mieli okazji znać pana twórczości. Cudownych piosenek Ewy Demarczyk, a także muzyki do 52 filmów fabularnych. Czytelnikom przypomnę, że skomponował pan muzykę m.in do filmów: "Zmory", "Dolina Issy", Jańcio Wodnik",, Pornografia."

- Moja muzyka nie nadaje się na eksport. Ja piszę muzykę interpretując tekst. I ta muzyka bez rozumienia tekstu jest właściwie kaleka. A z dobrym tłumaczeniem jest zawsze problem. Przekonałem się o tym wyjeżdżając za granicę z Ewą Demarczyk czy z teatrem. Ludzie tylko częściowo rozumieli to, co napisałem. Przypomina mi się jednak historia Heleny Modrzejewskiej. Gdy wyjechała do Ameryki (początek XX wieku) mówiła tekst po polsku, a Amerykanie płakali. Widocznie jednak można poprzez ekspresję coś wyrazić.

Trudno pana twórczość zaszufladkować.

- Myślę, że jestem takim osobnym kompozytorem i trudno mnie zaszufladkować. Przyznaję się za to, że ściągam, nie od innych kompozytorów, a z siebie. Po prostu się powtarzam. Złośliwi recenzenci szukają w moich utworach podobieństw do poprzednich. Wyszukują i chętnie o nich wspominają. Bardziej łaskawi zauważają i nowości.

Jest pan chyba jedynym polskim kompozytorem, który za życia doczekał się pomnika?

- Stanął na rynku w Krakowie. Co prawda żył tylko przez tydzień, ale był. A wszystko przez festiwal piosenki studenckiej, na którym miałem autorski koncert. Organizatorzy powiedzieli, że nie może być tak, by tylko Warszawa miała Kolumnę Zygmunta. Kraków musi mieć swoją. Tyle że z innym Zygmuntem na górze. Ustawili mnie na rynku obok Mickiewicza. Gdy prezydent Krakowa odsłaniał pomnik (wykonany z papieru) spadł miecz, który trzymałem w dłoni, w drugiej miałem klawiaturę. Zabawnie było. Pomnik trafił ostatecznie do moich przyjaciół pod Krakowem. I nadal jest podziwiany (śmiech) przez okoliczne

psy

W Piwnicy Pod Baranami ogłosili 2004 - rokiem Koniecznego.

- Marek Pacuła, który jest szefem artystycznym Piwnicy i Piotr Ferster, dyrektor Piwnicy postanowili, że zrobią mi rok. A ja się z przyjemnością zgodziłem, bo jestem człowiekiem próżnym. Obiecali, że pod koniec 2004 roku zrobią uroczysty koncert, że zaśpiewają mi artyści piwniczni. I nie dotrzymali słowa. To ja samozwańczo przedłużyłem mój rok o kolejny - 2005. Teraz więc mam dwa lata! Wznowienie w Gdyni spektaklu "Zwierzenia Koniecznego" jest więc następnym punktem przedłużonego Roku Koniecznego.

"Dwa lata Koniecznego" zobowiązują. Na co więc możemy liczyć?

- Nie powinienem tego zdradzać, ale z dyrektorem Korwinem i Bryllem szykujemy coś - mam nadzieję, że miłego, dla widzów Teatru Muzycznego w Gdyni. Premiera w grudniu, ale próby już rozpoczęliśmy.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji