Radość z "Trzech pomarańczy"
Opowieść o smutnym księciu oprawiona surrealistyczną scenografią i oświetlona blaskiem barokowej muzyki zasmuca, bawi i intryguje.
Widowisko Joanny Walter "Miłość do trzech pomarańczy" jest przemyślane i starannie skonstruowane. Autorka przedstawienia Iwona Kempa wykorzystuje pochodzenie dramatu, utrzymanego w stylu komedii dell`arte, do scharakteryzowania bohaterów. Po scenie chodzą wyraziste typy ludzi. Smutny król Karo (Krzysztof Kuliński) jest przygnębiony do granic, Brighella (Jerzy Senator), sługa knującego przeciw królewiczowi premiera, jest obrzydliwie obślizły. Pojawienie się ponurej wróżki Fatamorgany (Elżbieta Golińska i Irena Dudzińska) wywołuje dreszcz niepokoju, a zawodzenie nieszczęśliwego księcia Tartalio (Eryk Lubos) wzbudziło podczas sobotniej premiery szczerą rozpacz młodego widza w pierwszym rzędzie.
Także konwencja widowiska nawiązuje do zasad komedii dell'arte. Pełno tu zwrotów do widza, teatralnych wygłupów czy elementów cyrkowej clownady. Niezwykle widowiskowa jest pełna akrobatycznych elementów scena wyciągania księcia z rozpaczy przez jego giermka Truffaldino (Grzegorz Artman).
Znaczący element przedstawienia to muzyka. Kompozycje Bacha, Purcella, Vivaldiego i Lully'ego wyraźnie dyscyplinują wydarzenia na scenie. Rangę muzyki podkreśla ruch sceniczny przygotowany przez aktora Teatru Pantomimy Zbigniewa Szymczyka. Młodych widzów zachwycały pomysłowa scenografia i fantazyjne kostiumy przygotowane przez Tomasza Polasika - jezioro poupychane w miskach czy podniebna podróż księcia i jego sługi. Piersi Piekarki (Bartosz Woźny), która czyści nimi piec chlebowy - wywołały aplauz całej widowni.
Przedstawienie w reżyserii Iwony Kempy to kolejne udane widowisko dla dzieci przygotowane we wrocławskim Teatrze Współczesnym. Czekamy na kolejne inscenizacje.