Artykuły

Kanibal w zwiewnej sukience

"Lipiec" w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze na Woli, Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

W czasach, gdy stworzenie nowego, całkowicie oryginalnego tekstu dramatycznego wydaje się niemal niemożliwe i niepotrzebne, "Lipiec" Iwana Wyrypajewa brzmi odświeżająco, dziko, niebezpiecznie.

(...)

W tej dramatycznej jesieni pojawia się "Lipiec" Iwana Wyrypajewa. Dramat. Gorzej - monolog. Tekst, w którym autor arbitralnie obsadził w roli mężczyzny prymitywnego kanibala o mistycznym zacięciu - ładną młodą kobietę. Prosta opowieść o mordercy bez powodu, bez traum i bez wyrafinowania Hannibala Lectera przez półtorej godziny płynie z pozbawionej wszelkiej dekoracji sceny. Nie ma społecznikowskiego zacięcia, nie ma komentarza do współczesności, nie ma intertekstualnych tricków.

To nie dramat o wypaczeniach systemu, Rosji Jelcyna, Putina, Miedwiediewa (choć tak interpretowali sztukę recenzenci po premierze w Niemczech). To szalony abstrakcyjny fresk cerkiewny, niby przypadkowo nabazgrany w uniesieniu przez ateistę. Niewierzący Wyrypajew uwolnił w tym tekście wszystkie podkłady duchowości prawosławnej, jakie sobie przyswoił. Nie klęcząc w cerkwi, lecz czytając zbuntowanych przeciwko Bogu pisarzy rosyjskich, pijąc z kumplami w knajpach Irkucka, przyciskając do serca zbitego przed chwilą do krwi przyjaciela.

(...)

"Lipiec" to piosenka. Koszmarna. Brudna. Oczyszczająca. Bohater, próbujący po stracie domu dostać się do zakładu psychiatrycznego, zabija napotkanych po drodze ludzi i zwierzęta nie ze złości. Tak być po prostu musi, to jasno wynika z woli Boga, warunków pogodowych, kryteriów estetycznych, ze związków frazeologicznych. Jak inaczej zdobyć serce i rękę kobiety, niż wygryzając je z jej niewystygłego jeszcze ciała? Jak zapewnić swemu dobroczyńcy wieczną radość niebiańską, niż torturując go i ćwiartując jak przedwiecznego męczennika? Jak lepiej zaspokoić głód niż połową psa, który zasnął wtulony w naszą pierś?

Logika bohatera jest zabójcza, opisy krwawych czynów - piękne, język - wywracający porządek świata.Tłumaczka Agnieszka Lubomira Piotrowska znalazła w polskiej wersji słowa i rytmy na najdziksze pomysły Wyrypajewa, na jego "wazelinowych staruszków", "Żanny z mojego dzieciństwa M.", przekleństwa i modlitwy.

Obsadzenie delikatnej dziewczyny w roli obłąkanego starego ludożercy sprawia, że spektakl nie jest tanią psychodramą, wyznaniem zbrodniarza. Wszelki realizm się zaciera, a przerażające opisy i wymyślne przekleństwa stają się niemal komiczne, gdy padają z ust aktorki o ciepłym, dziecięcym spojrzeniu. Umysł szaleńca przyjmuje najbardziej dziwaczne wyobrażenia za realne. Widok Karoliny Gruszki przyznającej się do ukręcenia karku zabłąkanej suce pod mostem daje więc pośrednio dostęp do doświadczenia obłędu, przyjmowania niewyobrażalnego za normalne.

Aktorka zjawia się na pustej scenie jak spuszczona ze sznurowni kukiełka, której miękkie, szybkie, rozpędzone ramiona niemal odrywają się od sztywnego korpusu. Trzepoce zapamiętale, opowiadając kolejne etapy drogi do "psychuszki". Mikrofon i kotara w tle tworzą atmosferę recitalu czy przemówienia na wiecu albo akademii. Karolina Gruszka, mówiąc tekst mordercy, zamienia muślinową suknię z narzuconą męską marynarką na dziewczęcą sukienkę, perły na chustę, przestawia mikrofon, podąża za rytmem gasnącego i rozbłyskującego nagle światła.

Przede wszystkim jednak aktorka opowiada, pędzi za tekstem, wybija go śpiewnie, wznosząco, jakby gdzieś w tle przygrywała jej tak często obecna w spektaklach Wyrypajewa harmoszka. Obłęd narasta. Abstrakcyjny, okrutny, śmieszny i straszny "Lipiec" pokazuje, że stworzenie nowego, oryginalnego, mocnego tekstu możliwe jest nawet w czasach, gdy wszystko wydaje się już powiedziane.

Całość w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji