Artykuły

Wyrypajew i Gruszka

"Lipiec" w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze na Woli w Warszawie. Pisze Wojciech Majcherek w swoim blogu wojciech-majcherek.blog.onet.pl

Na spotkaniu z Iwanem Wyrypajewem i Karoliną Gruszką po niedzielnym spektaklu "Lipca" w Teatrze na Woli niektórzy widzowie skarżyli się, że specyficzna forma melorecytacji tekstu, którą wykonuje aktorka, jednak im przeszkadza i sprawia, że momentami wyłączają się z odbioru przedstawienia. Zastanawiałem się, skąd ta reakcja? U nas jest dużo poezji śpiewanej, która dość prosto działa na emocje (wiemy zwykle, kiedy jest smutno, a kiedy zabawnie). Ale tradycja recytacji poezji tak silnie opartej na formie muzycznej chyba rzeczywiście jest bardziej rosyjska. Gdy się słucha nagrań recytacji wierszy w wykonaniu rosyjskich poetów, to zwykle ma ona melodyczny charakter. Tak przynajmniej mi się wydaje. Tekst Wyrypajewa nie ma wierszowanej formy, ale można chyba o nim powiedzieć, że jest czymś w rodzaju poematu prozą. Jak "Moskwa - Pietuszki" na przykład. Zresztą powinowactwa z Jerofiejewem przy słuchaniu "Lipca" jakoś mi się narzucały. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut. Wprost przeciwnie - imponujące jest to, że w tekście Wyrypajewa czuje się oddech rosyjskiej literatury, "przeklęte problemy" rodem z Dostojewskiego, poszukiwanie świętości w upodleniu etc. To jest nomen omen tlen w "Lipcu". Można by Wyrypajewa stawiać za wzór naszym autorom, którzy na ogół nie poczuwają się do żadnej tradycji, nie dialogują z poprzednikami, nie podejmują wątków z przeszłości literackiej. I są przez to puści jak orzechy.

Sposób podawania tekstu przez Gruszkę ma rzeczywiście coś hipnotycznego w sobie. Kontrast między jej dziewczęcą, zwiewną sylwetką a szaleństwem wydobywającym się z monologu wariata kanibala silnie działa. Może zgłosiłbym do reżysera pretensję, że skoro już zdecydował się na tak radykalną formę spektaklu, to może trzeba było zredukować do minimum wszystkie dodatkowe elementy teatralne: grę świateł, przerywniki filmowe i ilustrację muzyczną, której chyba było za dużo i od Sasa do Lasa, zważywszy że muzyka była w mówieniu tekstu przez Gruszkę. Rozumiem, że aktorka musiała w tym półtoragodzinnym monologu mieć przerwy, ale wolałbym nawet, żeby po prostu odchodziła na bok, by napić się wody (jak to czasami było pokazane) i żebyśmy spokojnie czekali na dalszy ciąg, mając też chwilę wytchnienia dla siebie.

Kiedy przyglądałem się tej parze podczas spotkania - dość żywiołowemu Wyrypajewowi i wyciszonej Gruszce - pomyślałem, że mogliby zagrać Raskolnikowa i Sonię w "Zbrodni i karze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji