Artykuły

Woland, Mistrz i Piłat

Festiwal Dramaturgii Krajów Socjalistycznych.

Przedstawienie "Mistrza i Małgorzaty" Michała Bułhakowa, oczekiwane przez wielbicieli teatru najniecierpliwiej ze wszystkich proponowanych w katowickim przeglądzie, najbardziej też ich... poróżniło. Zawiedzeni zarzucali mu, że ciężkie, długie, pogmatwane, "średnie" aktorsko. Szanując cudze prawo do wyrażania sądów i zakładając, że poetyka Bułhakowa i jego specyficzny typ wrażliwości nie wszystkim odpowiadają, chcę powiedzieć, że dla mnie przedstawienie "Mistrza i Małgorzaty" zrealizowane przez Macieja Englerta w warszawskim Teatrze Współczesnym było jednym z najpiękniejszych i najmądrzejszych jakie w ciągu minionych lat widziałam. Przede wszystkim dlatego, że jest ono niesłychanie bliskie aurze skomplikowanym, wielorakim sensom prozy Bułhakowa, nieprzekładanym - jak mi się, dotąd zdawało - dokładnie na jakikolwiek inny, poza literaturą, język. Po drugie dlatego, że inscenizacja M. Englerta udowodniła czym może być wrażliwość, pomysłowość i intuicja reżysera we współczesnym teatrze, albowiem abstrahując od wierności autorowi, przedstawienie to jest precyzyjną i niezwykle interesującą robota sceniczną. Po trzecie wreszcie, dlatego, że rozmaitość środków aktorskich prezentowana przez wykonawców, a przede wszystkim Krzysztofa Wakulińskiego w roli Wolanda, przywraca wiarę w siłę teatru.

Maciej Englert, nie tylko reżyser tego spektaklu, ale autor adaptacji, zachowuje w scenicznej wersji "Mistrza i Małgorzaty" wszystkie watki powieści, połączone w nierozerwalna całość skromną, ale niezwykle funkcjonalna scenografią Ewy Starowieyskiej, pozwalającą na przenikanie się planów i rzeczywistości. Poszczególne z nich rozgrywają się w różnym tempie i akcentowane są przez różny typ interpretacji aktorskiej. Wyciszone, jakby przytłumione a prowadzone na wyraźnej ścieżce świetlnej, sceny biblijne kontrastują swoją powagą z błazeństwami kliki Wolanda, rodem z bulwarowej komedii i obyczajowej satyry. Ekspresjonistyczny w swoim plastycznym kształcie bal potępieńców sąsiaduje, jak w powieści, z pełnymi liryzmu i refleksji dialogami Mistrza i Małgorzaty.

I każda z tych scenicznych rzeczywistości ma swojego bohatera, eksponowanego przez partnerów gestem i słowem.

Mariusz Dmochowski (widziałam go w drugim przedstawieniu, a jak mówią aktorzy za każdym razem gra inaczej) uczynił Piłata człowiekiem zmęczonym, świadomym swojej moralnej klęski, niezdolnym do dokonania własnego tchórzostwa. Nic jednak z tej wewnętrznej walki nie rysuje na twarzy Piłata, czasem tylko zdradza go gest wyciągniętej ręki, który mógłby zatrzymać albo odwrócić bieg wydarzeń, ale ręka opada bezwładnie. A przecież widz nie ma wątpliwości, jak boleśnie ten człowiek przeżywa swoje niezdecydowanie.

Rzeczywistość - nazwijmy ją umownie realistyczną, choć przecież zaaranżowana jest przez siły nieczyste - to królestwo Korowiowa, pysznie zagranego przez Wiesława Michnikowskiego, który nawet z epizodu przybijania pieczątek czyni sekundy wspaniałej zabawy, a postaci nadaje wdzięk, którego nie zatrze żadne szalbierstwo.

Ale postaciami najważniejszymi w tej inscenizacji nie są ani Piłat, ani mieszkańcy Moskwy, ani nawet podopieczni szatana, lecz Mistrz i Woland, których postacie niosą ze sobą głęboką prawdę o ludzkim losie. Mistrza, w spektaklu gra go Marek Bargiełowski, zrodziła gorycz Bułhakowa, niedrukowanego zwalnianego z pracy, zaszczutego przez niesprawiedliwą krytykę, który pisał dla siebie "Mistrza i Małgorzatę", tak jak Mistrz pisze powieść o Piłacie. Dlatego pisarz, stworzyciel fikcyjnego świata i upostaciowienie każdego artysty, pozbawiony nadziei szuka oparcia i pomocy u sił nadprzyrodzonych, u Wolanda.

Krzysztof Wakuliński, największa rewelacja warszawskiego przedstawienia, tworzy w roli Wolanda kreacje, prawdziwie poruszającą. Ten szatan to najmądrzejszy, najdziej wrażliwy i najbardziej... ludzki spośród bohaterów. On jeden, zdolny przewidzieć bieg wydarzeń, nie zdobędzie się na przekreślenie nadziei.

Katowicki Festiwal dobiega końca. W sobotę i w niedzielę na Dużej Scenie Teatru Śląskiego wystąpi moskiewski Teatr im. M. N. Jermołowej, który przedstawi 21 listopada sztukę Aleksandra Burawskiego pt. "Mów...", a 22 listopada - "Sceny sportowe" Edwarda Radzińskiego. Obydwa spektakle rozpoczynają się o godzinie 18.00.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji