Artykuły

Rękopisy nie płoną

W 1930 roku, po kolejnej decyzji negatywnej w sprawie wystawienia jego sztuki, Michał Bułhakow pali swoje rękopisy. Wkrótce potem pisze list do Rządu, prosząc, aby tak lub inaczej, jednak jakoś wreszcie z nim postąpiono. Ten gest spodobał się Stalinowi. Osobiście zadzwonił do pisarza, radząc żartobliwie jeszcze raz złożyć podanie o pracę w MCHAT-cie. W ciągu pozostałych mu dziesięciu lat życia Bułhakow napisał "Mistrza i Małgorzatę".

Książkę tę spotkał los bez porównania świetniejszy niż liczne arcydzieła literatury, do których zaglądają dziś raczej tylko profesjonaliści. Jest ona kochana, wielbiona, przez swych miłośników czytana i wertowana wielokrotnie. Świadczy o tym znajomość cytatów, postaci, sytuacji. Dla kręgu wtajemniczonych stanowią one rodzaj kodu. Wszelkie rozważania, czy ta powieść, której autor nie zdążył nadać ostatecznej redakcji, jest arcydziełem, czy nim nie jest, wydają się w tym momencie jakby nie na miejscu. Bezprzedmiotowe jest wdawać się w dywagacje, czy są książki wybitniejsze i doskonalsze, gdy w oczywisty sposób mamy do czynienia z czymś w rodzaju Księgi Ksiąg.

Legenda pisarza, jego szczególna sytuacja w Rosji radzieckiej z pewnością zaważyły na odbiorze powieści w Polsce. Nie tłumaczy to jednak wszystkiego. Wydaje się, że czytelników ujmuje głównie brawura, z jaką autor wprowadza pierwiastek irracjonalny w rzeczywistość realną i uporządkowaną. Uporządkowaną jednak według zasad wrogich człowiekowi, zakrzepłą w formach pokracznych i odrażających.

Przedstawienie "Mistrza i Małgorzaty" wyreżyserowane przez Macieja Englerta w warszawskim Teatrze Współczesnym zyskało duży rozgłos. Sukces scenicznej adaptacji wzbudził nową falę entuzjazmu dla powieści Bułhakowa. Publiczność, która co wieczór tłumnie przybywa do teatru, czeka więc na momenty, kwestie, epizody. Pragnie chyba przede wszystkim być świadkiem spektularnego triumfu sprawiedliwości. Zobaczyć przynajmniej na scenie degrengoladę wrednego ładu, gdzie zwykły konformizm i podłość, draństwo i ta pewność siebie pienią się pod mianem zdroworozsądkowych konieczności.

Że sprawiedliwość dokonuje się tu w wymiarze bardzo ograniczonym, że - za sprawą diabelskich mocy - świat tylko w chwilę wyskoczy z torów i zaraz potem potoczy po dawnemu, to już inna sprawa. Wystarczy jednak moment, aby zaczerpnąć oddechu, by buchnął wyzwalający śmiech.

"Mistrz i Małgorzata" Macieja Englerta dostarcza widzom tej satysfakcji, bynajmniej jednak na tym nie poprzestaje. Gorzką myśl Bułhakowa spektakl przekazuje w całej jej komplikacji. Oddaje tak charakterystyczną subtelną równowagę pesymizmu, optymizmu i sceptyzmu, którą zwykło się nazywać mądrością. Wpisana tu też została wiedza o słabości człowieka i więcej - o tych dwuznacznych i mrocznych rejonach, gdzie1 słabości nie sposób po prostu rozgrzeszyć czy potępić.

Przedstawienie jest atrakcyjnym widowiskiem, rodzajem collage'u w którym, jak i w powieści, wątek fantastyczny diabelskich przygód w Moskwie lat 30-ych łączy się z apokryficzną opowieścią o Jezusie i Piłacie oraz z historią Mistrza-pisarza i jego ukochanej. Wbrew pozorom jednak łatwiej pokazać na scenie diabelski bal upiorów, szatana Behemota w na wpół kociej, na wpół ludzkiej postaci czy nawet proces Jezusa, niż dać obraz zwyczajnej rzeczywistości, który by przykuwał i ranił. Tu więc twórcy spektaklu odnieśli sukces największy.

Ciężar gatunkowy nadaje "Mistrzowi i Małgorzacie" realistyczna obserwacja. Bez niej powieść, ze swymi głębiami i szaleńczą fantazją, stałaby się jedynie rozbudowaną powiastką filozoficzną.

Englert okazał się czytelnikiem przenikliwym. W jego przedstawieniu konkretny szczegół, czasem trudny wręcz do wyodrębnienia z tła, daje dojmujące chwilami wrażenie autentyzmu. To na przykład młodziutka listonoszka z warkoczykiem i w pilotce - komsomołka w pełni świadoma wagi swojej funkcji, to także nagle, jak w niemym filmie, wysuwająca się skądś, płaska jak z tektury, twarz donosiciela, czy ten znakomity moment, gdy w pustym, zalanym światłem pokoju z radiowego odbiornika, niezbyt głośno, rozlega się pieśń o Bajkale.

Osłonięte wnętrza biur, urzędów i mieszkań, jednocześnie ulica i podwórko wielkiej kamienicy. Właśnie gdzieś wysoko otwiera się okno i ktoś woła służącą Grunię. Atmosfera lat 30-tych, tak różna od dzisiejszej wielkomiejskiej. W pustej przez chwilę scenerii zaczyna się ruch, pojawiają się ludzie. Ktoś siada za biurkiem, ktoś inny wita ceremonialnie, krzyżują się kwestie, urywki konwencjonalnych formułek, zaczyna działać cały ten mechanizm codzienności. Trochę to jak komiks, trochę, jakby się zajrzało do wnętrza zegarka. Światek urzędników, prezesów, pewnych siebie łobuzów, łapowników, donosicieli jest już na nogach i funkcjonuje dziarsko. Wśród strzępków dialogów rozbrzmiewających ze wszystkich stron pada też fatalne: - "Nie nadaje się do druku". To właśnie sekretarka literatów zwraca Mistrzowi jego powieść o Piłacie. Marek Bargiełowski wolnym krokiem przechodzi przez scenę i tak samo wolno, partiami, wciska maszynopis do żelaznego piecyka.

Ten niemy epizod, cichy akt desperacji człowieka, którego "los chwycił za gardło", jest pomyślany i zgrany znakomicie. Wprowadza już na wstępie zmianę optyki, dekonspiruje prawdziwą naturę rzeczywistości pozornie niewinnej, tak zwyczajnej i niemal wesołej. Przemienia ją w groteskową fantasmagorię. Za chwilę wszystko to porwą diabli.

Po spaleniu swej powieści, Mistrz trafia do kliniki psychiatrycznej prof. Strawińskiego. Zaszczuty, akceptuje status chorego obłąkańca. W poczuciu bezsiły wyrzeka się posłannictwa pisarza. Traci nawet wiarę w uczucie kochającej go kobiety, która - jak mówi - zapomniała o nim z pewnością, choć z pewnością też nie wydała powierzonych jej przez ukochanego człowieka pieniędzy. Ot i tyle.

W kategoriach najwyższej sprawiedliwości Mistrz nie zasłużył więc na światłość, a jedynie na spokój. Oswobodzony przez szatana, otrzymuje jednak z jego rąk swą cudownie ocaloną powieść. Rękopisy nie płoną - w tym triumfalnym zdaniu zawarł Bułhakow wiarę w sens pisarskiego trudu, borykania się ze światem, własnej udręka i niedoli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji