Artykuły

Wspominają Mariana Kołodzieja

- Wydaje mi się, że należy mówić o nim raczej jako o inscenizatorze niż o scenografie, czy projektancie kostiumów. Jego projekty były tak kompletne i szczegółowe, że reżyser mógł się ograniczyć tylko i wyłącznie do ustawienia aktorów na przygotowanej przez Kołodzieja scenie - zmarłego artystę wspomina m.in. Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury i Sportu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.

Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury i Sportu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego:

Mariana Kołodzieja poznałem w połowie lat 70-tych, kiedy zaczynałem współpracę z Teatrem Wybrzeże. Już wówczas był on uznawany przez całe środowisko teatralne za twórcę wybitnego, a jego prace były prawdziwą ikoną gdańskiej sceny. Do tego stopnia, że niektóre przedstawienia postrzegano głównie przez pryzmat przygotowanej przez niego oprawy plastycznej. Zresztą wydaje mi się, że należy mówić o nim raczej jako o inscenizatorze niż o scenografie, czy projektancie kostiumów. Jego projekty były tak kompletne i szczegółowe, że reżyser mógł się ograniczyć tylko i wyłącznie do ustawienia aktorów na przygotowanej przez Kołodzieja scenie.

Przez całe lata nie miałem zielonego pojęcia o doświadczeniach wojennych Kołodzieja, nie mówił o nich, nie eksponował ich w swej twórczości. Poznałem je dopiero w latach 90-tych, gdy wrócił do swych artystycznych korzeni, czyli do rysunku i zaczął tworzyć swe przejmujące obozowe cykle.

(...)

Krystyna Meissner, reżyser, dyrektor Teatru Współczesnego we Wrocławiu:

Mariana Kołodzieja poznałam (...) w czasach, gdy dyrektorem Teatru Wybrzeże był Stanisław Hebanowski (...) Był wybitnym artystą, osobą bardzo empatyczną, otwartą na innych twórców. Pracowałam z nim przy "Historii żołnierza" Igora Strawińskiego w warszawskim Teatrze Wielkim. Kołodziej wpadł wtedy na niesamowity pomysł: opowiedział sztukę dzieciom i poprosił je o namalowanie z niej paru scen. Później przeniósł je na duże tablice, które stanowiły główny element scenografii. Efekt był doskonały. Bo właśnie nowatorstwo i odwaga wyróżniały dla mnie Kołodzieja wśród innych scenografów.

Kazimierz Kutz, reżyser filmowy i teatralny:

Marian Kołodziej naprawdę nie żyje? Mój Boże... Był moim wielkim przyjacielem, wielokrotnie ze sobą pracowaliśmy w różnych teatrach. Współpraca z nim była dla mnie wielkim zaszczytem. Zawsze w osobistych kontaktach był osobą przyjacielską. Jego śmierć to ogromna strata dla polskiej kultury.

Elżbieta Pękała, z-ca dyrektora Nadbałtyckiego Centrum Kultury:

(...) Współpracowałam z Kołodziejem podczas jego ostatniej wystawy w Zielonej Bramie. Myślę, że była dla niego bardzo ważna. Od początku mówił, że była to ostatnia rzecz, którą zrobi w życiu. Przygotowywaliśmy ją wiele miesięcy. Z jednej strony była spełnieniem jego marzeń, z drugiej - sporo go kosztowała. Na zdjęciach z wernisażu jest jednak szczęśliwy, zadowolony z tego, co się dzieje. Ważne były dla Kołodzieja również ostatnie lata, które spędził nad tworzeniem ekspozycji w Harmężach koło Oświęcimia, gdzie znajduje się jego obozowy cykl "Klisze pamięci". To było podsumowanie jego życia, powrót do młodości, o której wcześniej nie mówił. Podstawowym przesłaniem Kołodzieja pozostanie: pamiętajcie, nie wolno zapominać o piekle Oświęcimia, bo on wciąż trwa. Człowiek jest z natury zły i musi pamiętać swoje klęski. Powtórki z historii są możliwe.

Prof. Kazimierz Nowosielski, poeta i eseista:

(...) Poznałem Kołodzieja jako autora przejmujących rysunków o tematyce obozowej, których realizacji podjął się po okresie choroby. Nadludzka dzielność, którą wykazał się w walce z nią, przełożyła się wówczas u niego na determinację w pokazywaniu tego co dotychczas było skrywane. Prace, które powstały w tym czasie, są zapisem wewnętrznej woli pokonania zła w człowieku przez pamięć i piękno. "Klisze pamięci" to moim zdaniem moralitet dotyczący zła, ale też wyprawa w głąb sztuki polskiej, europejskiej i światowej. To próba zaangażowania piękna do odpowiedzi: skąd zło? Uważam, że śmierć Mariana Kołodzieja to ogromna strata dla kultury europejskiej, bo jego praca miała rezonans europejski.

Całość w Gazeta Wyborcza - Trójmiasto

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji