Artykuły

"Hamlet" Andrzeja Wajdy

Teatr "Wybrzeże" przyzwyczaił nas do niespodzianek, do premier na które na pewno warto się wybrać z Warszawy, nawet ryzykując zgniecenie w zatłoczonym pociągu. Tym razem magnesem stało się nazwisko młodego, ale już znanego szeroko za granicą reżysera Andrzeja Wajdy, twórcy "Popiołu i diamentu", filmu wyróżnionego wielu nagrodami zagranicznymi i krajowymi, w ich liczbie także nagrodą filmową Czytelników "Kuriera Polskiego".

Andrzej Wajda podjął się tym razem nie lada zadania: inscenizacji, reżyserii i scenografii Szekspirowskiego "Hamleta". Szukając własnej koncepcji inscenizacyjnej reżyser odrzucił zdecydowanie wszystkie dotychczasowe przebogate tradycje, idąc w tym za radą Wyspiańskiego, który w swych "Myślach o Hamlecie" pisał: "Można więc do Hamleta komentarzy nie czytać, ale przeczytać "Hamleta" i - jeśli kto ma przyzwyczajenie - myśleć, myśleć". Również rozwiązanie przestrzeni scenicznej i spektaklu Wajdy zainspirował Wyspiański, aczkolwiek od pierwszego rzutu oka widz zdaje sobie sprawę, iż od secesji Wyspiańskiego dzieli nas cała rewolucja nowoczesnego malarstwa. W sumie uzyskaliśmy wizję sceniczną niesłychanie jednolitą i nowoczesną, noszącą piętno wybitnej indywidualności reżysera, z którym - po raz pierwszy chyba od czasów Wyspiańskiego - stopił się w jedno scenograf. To nowe, intelektualnie świeże, odczytanie tekstu Szekspirowskiego, jedynego z najpiękniejszych w dramaturgii światowej, nadanie mu śmiałego, nowoczesnego kształtu scenicznego - jest na pewno wydarzeniem teatralnym o znaczeniu wybiegającym poza granice Trójmiasta.

W roli tytułowej wystąpił Edmund Fetting, tegoroczny laureat Festiwalu Toruńskiego. I on usłuchał Wyspiańskiego, czy raczej Wajdy. Był to Hamlet bez patologii, bez kompleksu Edypa, bez choroby woli, słowem - bez całego balastu tradycji, jakim przez wieki obrósł ten Mount Everest aktorstwa. Czuły, wrażliwy, inteligentny, przerastający o niebo zakłamany, brudny świat zbrodniarzy i dworaków, mężnie stawiający czoło losowi i ginący z ręki tragicznego fatum - taki jest Hamlet Fettinga. Ta klarowna, precyzyjna kreacja stawia go w rzędzie najzdolniejszych aktorów jego pokolenia. Uznanie należy się także młodziutkiej Elżbiecie Kępińskiej - Kowalskiej (znanej w Warszawie z roli w "Smaku miodu") za rolę Ofelii. W trudnej scenie obłąkania artystka umiała zatrzymać się na granicy naturalizmu. Była wzruszająca, płacąc prawdziwym obłędem udane szaleństwo Hamleta.

Zbigniew Wójcik jako Klaudiusz, Wanda Stanisławska-Lothe w roli królowej, Tadeusz Gwiazdowski (Poloniusz), Zenon Dądajewski (Laertes), Jerzy Goliński (Horacy), Gwido Trzywdar-Rakowski (pierwszy aktor) godnie wywiązali się ze swych niełatwych zadań. Wymienić należy tu także obu grabarzy - Pawła Baldy i Tadeusza Wojtycha, bardzo groteskowych i bardzo Szekspirowskich jednocześnie.

Ekspresyjną, piękną ilustrację muzyczną skomponował Tadeusz Baird. Układ pantomimy "Zabójstwa Gonzagi" - Janiny Jarzynówny - Sobczak nasuwał myśl, czy choreograf nie oglądał przypadkiem występów słynnej szekspirowskiej trupy w Gdańsku. Ale jak wiadomo, miało to miejsce w wieku XVI lub na początku XVII.

"Hamlet" w Teatrze Wybrzeże w pełni nadmorskiego sezonu jest wielkim przeżyciem dla 'tych wszystkich, którym pogoda robi w tym roku brzydkie kawały. Warto to przedstawienia pokazać w Warszawie.

[Data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji