Artykuły

Wieczór autorski Holoubka

MOŻNA napisać studium o Gu­stawie Holoubku w roli Ham­leta, co zresztą zrobiono. Nie można jednak odgradzać tej roli od przedstawienia. Jeśli przedstawienie jest złe, to jego cień pada na naj­większą nawet kreację. Odosobniona zaś kreacja nie chroni reżysera, jeśli jest nim nawet jej twórca. Przykład zresztą nie pierwszy.

Ponieważ nie zabieram się do napisa­nia studium o Gustawie Holoubku w roli Hamleta, ale do spóźnionej recen­zji z przedstawienia "Hamleta" na sce­nie Teatru Dramatycznego, ominąć nie mogę owej reszty, która bynajmniej nie jest milczeniem, ale stała się... żałosnym szeptem. Jednym słowem nie mogę omi­nąć reżyserii Gustawa Holoubka, która z postaci sztuki uczyniła jedynie tło dla tytułowego bohatera. To nawet byłoby w porządku i zgodne z tekstem. Ale tło nie musi być szare, a wszystko, co się dzieje na scenie, nie powinno przy­bierać kształtu wielkiego znaku zapy­tania. Przepraszam. Jest i wykrzyknik. Sugestywna scenografia, która ożywia niektóre fragmenty przedstawienia świet­nym popisem reżysersko-plastycznym. Cóż, walory dobrze zabudowanej sceny obrotowej sprawdzają się, mimo że sama obrotówka należy już podobno do prze­starzałych elementów architektury i ma­szynerii teatralnej.

Reżyser usunął w cień wszystkie nie­mal postacie, odbierając im po prostu indywidualność poprzez zatarcie sensu ich działania i pozycji w sztuce, by oczyścić pole dla postaci tytułowej (nie mieszać z rolą, bo byłoby to oszczerstwem). Stały się więc te posta­cie fragmentami konstrukcji, po której wspina się sam Hamlet w pogoni już nie za duchem Króla-Ojca (straszny po­mysł ten elżbietański duch na dwudzie­stowiecznej scenie), ale za własną re­fleksją. Oczywiście te konstrukcje posia­dają kształt różny. I tak całkiem udana wydaje się postać Ofelii, idącej jakby śladem Hamleta do granic oczywiście swoich wątłych kobiecych możliwości. Ciekawie byłoby porównać szaleństwo Ofelii z pseudoszaleńsłwem Hamleta. W obydwu wypadkach, choć w różnym stopniu, zacierają się granice między prawdą a mistyfikacją. Tak jak Ksiądz powątpiewa o przypadkowości śmierci Ofelii, tak i widz ma prawo powątpie­wać o autentyczności jej wariactwa. W każdym razie jest to rola najbardziej - przynajmniej w zamiarze - oryginalna wobec dotychczasowej tradycji teatral­nej.

Królewicz Hamlet nie ma również właściwego partnera w Kaludiuszu, co nie oznacza, by aktorstwo Gustawa Ho­loubka nie mogło mieć godnego partne­ra w ciekawym aktorstwie Józefa Pa­ry. Gdyby bowiem w tej dość mglistej koncepcji reżyserskiej wyznaczono Klau­diuszowi zbyt eksponowane miejsce, gdyby okazał się wybitniejszą indywidualnością, musiałby się wedrzeć w her­metycznie ogrodzony od dworu duńskiego świat Hamleta, co zburzyłoby całą konstrukcję postaci tytułowej w omawianym przedstawieniu.

Ale wreszcie trzeba i o samym Ham­lecie. Rola ta bywa (przynajmniej w zamiarach) szczytowym osiągnięciem wielu wybitnych aktorów. Nie wydaje mi się, żeby Hamlet stał się takim szczy­towym punktem dotychczasowej twór­czości Gustawa Holoubka. Ale jest to na pewno kreacja, i to kreacja, która bardzo wyraźnie przypomniała - po­wiedziałbym: wypunktowała - wyróżni­ki tej indywidualności artystycznej. In­terpretowano koncepcje tej roli różnie. Jest to przede wszystkim "rzecz o aktorstwie" powiedziana w sposób naj­bardziej kompetentny, językiem naj­właściwszym. Hamlet Holoubka jest przede wszystkim aktorem, i to akto­rem, który ukazując swój warsztat twórczy i odkrywając istotę swojej twór­czej indywidualności jednocześnie zwo­dzi i prowokuje widownię. Ta prowo­kacja posiada dodatkowy sens, który kryje wyjaśnienie niekonsekwencji świa­ta i sugeruje, że bohater sztuki, taki, jakim widzi go aktor, posiada nadrzędną wiedzę o świecie. Powiedzenie nam o tym przekracza możliwości informacyj­ne naszego języka i stanowi najważniej­sze zadanie aktora. I mniej nas obcho­dzi odpowiedź na pytanie: czy rzeczywiście bohater przedstawienia wie od widowni więcej. Najważniejsze, że su­gestywnie stwarza pozory tej wiedzy, co jest przecież walorem aktorstwa, a mo­że nawet jego sensem.

Gustaw Holoubek jest w swoim Ham­lecie zupełnie "nowy" i jednocześnie się powtarza. Powtarza się narzucając nam konfrontacje z długim szeregiem swoich ról - od sędziego Justa do Gotza, chyba najpełniejszej i najciekawszej roli artysty. Powtarza się przez nerwowy, ostry gest, odkrywając mechanizm swojego aktorstwa, nie ukrywając jego szwów, nie "wstydząc się" fizycznego i psychicznego wysiłku, który towarzyszy scenom trudnym. Ale jest też zupełnie "nowy", bo w żadnej roli nie odgrodził się tak konsekwentnie od reszty sceny, od tekstu, by tym bardziej zbliżyć się do widza. Do widza oczywiście współczesnego, nawiązując z nim dialog za pośrednictwem Hamleta - młodzieńca nowoczesnego.

Hamlet - Holoubka jest drwiący wobec świata, który go otacza, świata zalud­nionego pustką, kłamstwem, głupotą, za­kłamaną przyjaźnią. Nawet przeciwnicy są w tym świecie głupi i tchórzliwi, ich zdrady łatwe do odcyfrowania. Bez­sensowność rzeczywistości, w której ży­je Hamlet, a przede wszystkim jej głu­pota doprowadza do wniosku, że nie należy się angażować w jakąś strategię walki. Po prostu wystarczy prowokować zło stawiając na zewnątrz rozgrywki, ale nie uciekając od jej niebezpiecznych skutków. Dlatego Hamlet w owej po­zornej nielogiczności swojego działania ginie nie w wyniku przegranej próby sił. Jego śmierć jest podobna raczej do śmierci automobilisty, który nie zważa­jąc na znaki drogowe i lekceważąc nie­bezpieczeństwa zakrętów wali się do rowu. I możemy się zastanowić, czy obwarowany przepisami kanonicznymi kapłan nie miałby kłopotu z pogrzeba­niem Hamleta na "poświęconej ziemi". Oczywiście nie miał tych wątpliwości Fortynbras.

Gdyby jednak tylko tak jednostronnie przedstawił Hamleta - Holoubek i gdy­byśmy tak właśnie widzieli "obraz człowieka współczesnego", musielibyśmy się spotkać z zarzutem wulgaryzacji i fałszu. I dlatego chyba Holoubek spro­wadził na skraj rampy także i Ham­leta poszukującego, przepełnionego re­fleksją, traktującego jako zabieg nie­mal laboratoryjny tamtą wielką misty­fikację. Hamleta poszukującego, a więc dotkniętego zarówno cieniem wątpli­wości, jak i niepokojem etycznym. Czło­wiek współczesny jest, jak nam mówi Hamlet - Holoubka, osobnikiem pełnym moralnych wątpliwości, trosk niemal metafizycznych, uporczywego pragnie­nia, by odkryć jakąś wyczerpującą formułę rzeczywistości i wątpiącym w istnienie takiej formuły. I to właśnie odnajdujemy w Hamlecie z wielkiego monologu i w Hamlecie umierającym. Dlatego Holoubek zwraca się przede wszystkim do widowni. Dlatego Hamlet zwraca się do człowieka zawsze mu współczesnego - współczesnością wykra­czającą poza uwarunkowania czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji