Artykuły

Pieszczoty i pogróżki

"Miłość i gniew" w reż. Magdaleny Piekorz w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

To był kiedyś ważny dramat*. Historia młodego frustrata odbijała w sobie pokoleniową złość na świat, pokazywała, jak niezałatwione społeczne porachunki odbijają się na relacjach w rodzinie. Jimmy dręczący żonę, potem nową dziewczynę, a nawet pomieszkującego z nimi przyjaciela miał w sobie rewolucyjny potencjał. Pytano, czemu i komu zawdzięcza to, że jest właśnie taki, dlaczego zwraca swój gniew przeciwko najbliższym, zamiast zmieniać świat. Dziś Magdalenę Piekorz interesuje wyłącznie temat toksycznej miłości. Patrzy na dwie kobiety beznadziejnie zakochane w bohaterze i szuka powodów, dla których ciągle z nim są. Co je pociąga w tym nienawistniku, tej urągliwej bestii i dlaczego w końcu mówią "dość" - i odchodzą?

Błażej Wójcik jako Jimmy zmaga się dzielnie z tradycją tej roli, tworzy postać maksymalnie antypatyczną. Żaden tam buntownik z jego bohatera ani tym bardziej nadwrażliwy neurotyk! Zwykły damski bokser, furiat i psychopata. Wójcik go nie broni, Wójcik go tłumaczy. Bo w tej interpretacji agresja Jimmy'ego bierze się z nieumiejętności stworzenia innych niż intymne relacji ze światem. Wszystko, co nie jest seksem albo czułym gruchaniem z wybranką o pieszczotach, misiach i wiewiórkach, staje się dla niego nie do zniesienia. Zwykłą rozmowę, neutralne obcowanie z ludźmi Jimmy odczuwa jako udział w monstrualnym międzyludzkim fałszu. Jako gwałt na jego szczerej naturze. Po co między mężczyzną a kobietą musi istnieć coś, co nie jest emocją, tylko konwenansem? Stąd te jego wybuchy, nieustanne narzekanie, prowokacje słowne, terror psychiczny. Reżyserka skutecznie zawęża świat, w którym istnieje Jimmy, do wyboru między walką z jednym lub drugim modelem kobiecości. Pokazuje, jak w zderzeniu z takim mężczyzną obie jego wybranki stają się po pewnym czasie takie same. Karolina Kominek (Alison) i Natalia Strzelecka (Helena) dają ich bardzo wiarygodne portrety psychologiczne. Podoba mi się ten realistyczny zwrot w scenicznych próbach Magdaleny Piekorz. Bo nie ma nic wspólnego z jej poprzednimi pracami: gwiazdorskim popisem retoryki w stylu "Doktora Hausta" (warszawski Teatr Studio przed paru laty) czy metaforyczno-impresjonistycznym rozmemłaniem "Łucji szalonej" (Teatr Słowackiego, wciąż w repertuarze).

* Ba, najważniejszy dla brytyjskiej teatralno-filmowej fali tak zwanych młodych gniewnych; powstał w 1956 roku

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji