Artykuły

Hamlet współczesny

Wiadomo, że Hamlet jest sztuką, poprzez którą prawie zawsze chciano wyrażać ducha, nastrój czy gust epoki, a nawet atmosferę panującą w chwili, kiedy był wystawiany. Jego tekst adaptowano, skracano, przerabiano, a wszystkie kolejne przekłady, nawet w zamierzeniu wierne wobec oryginału, były zawsze interpretacjami zgodnymi z ogólnym nastawieniem i stylem literackim, reprezentowanym przez tłumacza. Mnożą się, u nas szczególnie w ciągu ostatnich trzydziestu lat spolszczenia coraz to któryś tłumacz, pisarz, poeta pragnie przekazać czytelnikowi "swojego" Hamleta. Wobec tylu interpretacji translatorskich i reżyserskich wszelkie zestawianie kolejnej inscenizacji z jakimś wydumanym czy urojonym nawet ideałem prawdziwego, elżbietańskiego "Hamleta" nie ma sensu. Jedyna możliwa konfrontacja, to porównanie przedstawienia z możliwie obiektywną, zestawioną z różnych egzegez oceną i analizą oryginalnego tekstu, a także porównanie wizji inscenizatora z własną, równie subiektywną wizją tego utworu. Hamlet jest sztuką, która wręcz domaga się przy okazji każdej premiery - daleko idącej, oryginalnej interpretacji - bez określonej, własnej koncepcji wystawiać go nie warto.

Jaki jest najnowszy polski Hamlet z przełomu 1979 i 1980 roku?

Rozgrywa się w jednolitej, z prostego, pruskiego muru zbudowanej dekoracji - na dziedzińcu więzienia-zamku, kolory są stonowane szare mury, brązowe kostiumy, z akcentami czerwieni, wśród nich strojny Król i Królowa, siwy Poloniusz, biała Ofelia i czarny Hamlet. Muzyka dochodzi w pełni tylko czasami, najmocniej kiedy na scenie zjawiają się jaskrawo ubrani aktorzy odgrywający pantomimę zabójstwa. Tamże - jedyna tyrada - opowieść Aktora - Gustawa Holoubka o zbrodni.

Akcja mimo gwałtownych zmian nastroju, mimo ekspresji w geście i ruchu, mimo sporych skreśleń, dłuży się i stanowi łańcuch następujących po sobie kunsztownych dialogów, ripost i retorycznych popisów. Poszczególne fragmenty, całe nawet sceny bywają znakomite, ale bardziej skupiają uwagę niż poruszają, a przedstawienie okazuje się niespójne. Nie jest to jednak przedstawienie bez koncepcji. Koncepcja najprostsza - budowania Hamleta poprzez różnorodną, indywidualną interpretację aktorską poszczególnych, przede wszystkim głównych ról, jest tu wyraźnie widoczna, choć łamie ją bardzo nierówna obsada, istotniejsza jednak oprawa interpretacyjna ma głębsze podłoże i najmocniej wyraża się, a tak być powinno, w roli tytułowej.

Hamlet Fronczewskiego, to na pewno Hamlet współczesny. Gdyby starym wzorem zastanawiać się jaką książkę, zamiast Montaigne'a włożyć mu do ręki, można by powiedzieć, że to zbiór któregoś ze współczesnych felietonistów. Jest to Hamlet rozumujący z pozycji dwudziestowiecznego scjentyzmu. Inteligentny, przenikliwy, wstydzący się okazywania uczuć, nieufny, ironiczny. Kiedy podnosi dwoma palcami czaszkę Yoricka przypomina bardziej antropologa niż filozofa a tym bardziej poetę zadumanego nad zagadką bytu. Kiedy mówi: być albo nie być okazuje bezradność, a nie rozterkę i niepokój egzystencjalny. Jest wykształconym człowiekiem, dużo wie i zdaje sobie sprawę z ograniczoności ludzkiego umysłu, ale nie ma w nim trwogi i drżenia, rozdarcia między wiarą i niewiarą, wyboru pomiędzy dobrem i złem. Jeżeli staje się mimo to tragiczny, to nie dlatego, że podejmuje heroiczny wybór, ale dlatego, że nie umie znaleźć zrozumienia dla siły, która pcha go w jego metodyczne szaleństwo. Jest w tym i signum temporis i conterfectus homine naszej epoki - dziwnie ubogi wobec poprzednich romantycznych, metafizycznych, psychoanalitycznych czy egzystencjalistycznych wersji tej postaci. Podczas sceny, kiedy Hamlet postanawia nie zabijać modlącego się Klaudiusza, który może uzyskałby pośmiertne przebaczenie- widzowie w wybuchają śmiechem, nikt nie wierzy, żeby mógł on to powiedzieć na serio. Trudno namawiać kogokolwiek, by z okazji wystawiania Hamleta przekonywał widzów, że uwierzył w duchy czy choćby nawet w to, że istnieją na ziemi i niebie rzeczy, o których nie śniło się filozofom, ale jeszcze trudniej jest wystawić tę sztukę i grać tę rolę nie uzewnętrzniając metafizycznego i moralnego niepokoju.

Coś z tego jest, choć w mniejszym stopniu i w przekładzie Słomczyńskiego, gdzie doskonale, jak nigdy dotąd po polsku, oddane zostały wszelkie figury stylistyczne, gry słów, porównania, barokowe koncepty; ale cichnie ten przekład w momentach, kiedy zaczynają się poetyckie niedomówienia, kiedy "ryczy z bólu", nie wiadomo zresztą skąd wstawiony przez Paszkowskiego "ranny łoś". Wtedy zaczyna czegoś brakować. Daleki jestem od stawiania zarzutów Słomczyńskiemu, bo uważam jego przekłady Szekspira za bardzo ciekawe, pod wieloma względami - wręcz wzorowe, ale przy Hamlecie, każdy przekład, a więc i ten musi w czymś nie dogadzać.

Wspaniale wykorzystuje wszystkie cechy tego przekładu Zbigniew Zapasiewicz. Jego Poloniusz nie jest błaznem, ani oślizgłym i głupim dworakiem, ale wykształconym i wyćwiczonym w intrygach staruszkiem, oczywiście ograniczonym i sprowadzającym cały świat do poziomu swojego umysłu i swojej wiedzy. Zapasiewicz świetnie recytuje wyszukane i zawikłane teksty, charakteryzuje postać poprzez sposób mówienia, nigdy nie szarżuje, nigdy w prosty sposób nie ośmiesza po tylekroć tak właśnie grywanego Poloniusza.

Jeszcze jedna rola, którą zapamiętuje Marka "Walczewskiego. Nie jest ona tak jednolita i precyzyjnie zbudowana, ale też jest to rola bardziej złożona. Z pozoru nawet mdła i jednoznaczna, a w istocie nie czarny charakter, tylko zły, ale prawdziwy i pełny człowiek, jak Makbet. I tak, choć nie zawsze konsekwentnie, czasem z widocznym jakimś zahamowaniem gra Klaudiusza Walczewski. Inne role w tym przedstawieniu - lepsze i gorsze, pierwszoplanowe i epizody są dokładnie opracowane, sprawia to nawet wrażenie jak by poszczególne postacie czy sceny były tu ważniejsze niż kompozycja całości. Jest to przedstawienie, jak już powiedziałem "aktorskie". Prawdziwą dbałość o rzemiosło, o elementarne zasady działania na scenie, która nie za często się w naszym teatrze zdarza, Holoubek jako reżyser na pewno potrafi wykazać i wyegzekwować. To dość istotna cecha spektaklu, który pod wieloma względami może budzić sprzeciw, i skłania bardziej do dyskusji niż do akceptacji, ale chęć przemyślenia na pewno wywołuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji