Artykuły

Wybrać wolność

Platforma Obywatelska, polska partia, która zakazuje aktorom grania, gdzie im się żywnie podoba, grożąca pedofilom ambulatoryjną kastracją i wydająca wojnę wolnym najmitom - jednorękim bandytom, wnosi dziś oryginalny wkład do światowego liberalizmu - pisze Krzysztof Lubczyński w Trybunie, w felietonie z cyklu Z prawego brzegu Wisły.

Wyobraźmy sobie lata 70., albo 80. w Polsce. W Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wysmażają szatańską koncepcję. W ślad za tym minister kultury i sztuki zakazuje aktorom łączenia pracy w teatrze i w filmie, w teatrze i w serialach. Stanisław Mikulski zostaje skazany na wybór albo - albo: kapitan Kloss lub Hamlet. W żadnym wypadku nie wolno dawać Hamletowi twarzy oficera Abwehry i odwrotnie. Gustaw Holoubek dostałby wybór grać króla Jagiełłę w serialu albo jakąś rolę w Teatrze Dramatycznym.

I wtedy zawyłaby z Monachium Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa ogłaszając całemu wolnemu światu, że polscy artyści są poddani brutalnej represji, polska kultura prześladowana, a reżim dał kolejny dowód nikczemności i brutalności. Kilka dni później w Wolnej Europie odczytano by list wybitnych intelektualistów, wzywający władze do odstąpienia od represji. Sygnatariusze stwierdzaliby, że perfidna decyzja władz zmierza do zniszczenia polskiej kultury, do jej zsowietyzowania, a także - przy okazji - do zamorzenia artystów głodem." Między jednym a drugim kawałkiem bloku informacyjnego na temat tej bulwersującej sprawy nadano by poruszającą pieśń: "Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana, ach jak wielka jest dziś twoja rana, ach jak długo cierpienie twe trwa". Wpływowi artyści polscy wyjednaliby akt solidarnościowy ze strony swoich kolegów żyjących w wolnym świecie. Jack Nicholson, przyjaciel Romana Polańskiego, wystąpiłby na konferencji prasowej ze znaczkiem Solidarności w klapie, a aktorzy i osoby solidaryzujące się z nimi przypięliby oporniki. Niektórzy z aktorów polskich przebywający akurat na Zachodzie zadeklarowaliby, że wobec tego aktu kolejnej represji reżimu warszawskiego postanowili wybrać wolność. Były aktor, prezydent USA Ronald Reagan wyraziłby solidarność zarówno przez małe jak i duże "S" ze swoimi kolegami po fachu.

Reżim warszawski nigdy tego jednak nie zrobił. Przeciwnie, jak mógł, łasił się do artystów sceny, filmu i telewizji, by zechcieli grać i by grali, ile i gdzie tylko dusza zapragnie. Nie da się więc powiedzieć, że pomysł urzędników Platformy Obywatelskiej, by postawić aktorów przed wyborem - rybki albo akwarium, teatr albo "Kiepscy", "Miłość na Krymie" Mrożka albo "M jak miłość", ma komunistyczny rodowód. Nie da się rzucić na Platformę takiego hańbiącego oskarżenia. Źródłem tego pomysłu jest bowiem niepodlegający wątpliwości, niekwestionowany, szlachetny liberalizm tej partii. Ma on za dewizę: "wszystko, co nie jest zakazane, jest dozwolone", maksymalną wolność zarabiania i wizję państwa w roli nocnego stróża pilnującego tylko porządku na ulicach i niskich podatków.

Platforma Obywatelska, polska partia, która zakazuje aktorom grania, gdzie im się żywnie podoba, grożąca pedofilom ambulatoryjną kastracją i wydająca wojnę wolnym najmitom - jednorękim bandytom, wnosi dziś oryginalny wkład do światowego liberalizmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji