Artykuły

Słowacki. Dramaty wszystkie

Maciej Nowak uznał spektakl-wykład Cieplaka za przewodnik dla reżyserów po "Księciu Niezłomnym" i myślę, że miał rację. Aż chciałoby się zobaczyć kolejny krok - pracę reżysera z aktorem - pisze Agata Diduszko-Zyglewska w Dwutygodniku Stronie Kultury.

"Książe Niezłomny" w rękach Piotra Cieplaka to chyba nie przypadek. Dramat Calderona/Słowackiego - przesycony ideą walczącego katolicyzmu rodem z Wypraw Krzyżowych; z bohaterem, który śladami Chrystusa składa siebie samego w ofierze za wiarę - w rękach mniej wrażliwego interpretatora, mógłby nas tu (czyli w Polsce) i teraz (czyli w czasach starań o ekumeniczny dialog między religiami) odpychać jako kwieciste w stylu świadectwo archaicznej duchowości i europocentrycznego światopoglądu twórców epoki romantyzmu.

Słowacki pracował nad tłumaczeniem, a właściwie autorskim przerobieniem dramatu Calderona de la Barca, najprawdopodobniej w roku 1843 czyli w tak zwanym "okresie mistycznym", kiedy poddał się charyzmatycznej mocy Towiańskiego i szukał sposobów na "przeanielenie" ludzkości. Nie uważał się już wtedy za poetę, lecz za posłańca, który ma objawiać ludzkości pewne kluczowe dla duchowej ewolucji prawdy. W "Ksieciu Niezłomnym" przepracował najistotniejsze, mistyczne tematy, dlatego jak pisał, tekst ten połamał mu "kości wewnętrzne". Jego współcześni nie docenili poetyckiej wartości dramatu, zresztą sam twierdził (w jednym z listów do matki), że nie pisał "Księcia" dla nich. Jako adresatów wskazał nas, czytelników dwudziestowiecznych

Cieplak ma za sobą kilka spektakli-moralitetów (jak "Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", "Historia Jakuba" czy "Hotel pod Aniołem"), ale pomimo zanurzenia w tematyce biblijnej, w "twardej", chrześcijańskiej moralności, nie popada w świętoszkowatość czy powierzchowne moralizatorstwo. Z drugiej strony, jego swoistym znakiem rozpoznawczym jest szukanie porządku wertykalnego w każdym tekście, za który się zabiera - wystarczy wspomnieć "Słomkowy kapelusz", dziewiętnastowieczną francuską farsę, która, ujęta przez niego w ramy poematu "Cztery kwartety" T.S. Eliota, przeistacza się w głęboką opowieść o ulotności życia, bliskości śmierci i schematyzmie ról społecznych, która pozostaje przy tym nieodparcie śmieszna.

W pracy nad "Księciem", Cieplak zdejmuje centralny dla kultury judeo-chrześcijańskiej temat ofiary z piedestału (chciałoby się powiedzieć - z krzyża) i traktuje go jako przyczynek do dyskusji, a samego Słowackiego - jak partnera w rozmowie, z którym warto się spierać. "Słowacki ma szatańskie poczucie humoru i unika łopatologicznych tez - mówi. - Jest wybitnym intelektualistą, dlatego używanie jednoznacznych określeń wobec jego dzieła, szkodzi mu." Swoim podejściem do sprawy, Cieplak przypomina nieco Rymkiewicza, który z nieokiełznaną pasją pisał o tym, że z wielkimi duchami narodowymi trzeba właśnie rozmawiać i swój postulat wprowadził w czyn prowadząc iście brawurową "rozmowę" z wielkim duchem-Słowackim ("Słowacki pyta o godzinę").

Piotr Cieplak w czasie swojego spektaklu-wykładu z "Ksiecia Niezłomnego" siedzi na scenie, przy stoliku i stamtąd czyta didaskalia, a przede wszystkim dodaje do partii interpretowanych przez aktorów komentarze, dywaguje, zadaje sobie i publiczności pytania Cieplak, jako pierwszy z reżyserów uczestniczących w projekcie Instytutu Teatralnego, dopuszcza nas do warsztatu pracy nad tekstem przy tworzeniu spektaklu. Oczywiście w niewielkim stopniu (ograniczenie czasowe), ale jednak uczestniczymy w prawdziwej próbie czytanej.

W inscenizacji Cieplaka, na scenie stoją cztery krzesła, przed nimi - cztery pulpity na nuty. To przy nich aktorzy będą odczytywać swoje partie tekstu, oświetleni punktowym reflektorem. To punktowe światło przenosi naszą uwagę z relacji między postaciami na sam tekst - na moc poezji i ilość sensów zawartych w poszczególnych monologach. W tekście dokonano niezbyt radykalnych, ale słyszalnych cięć, które sprowadzają go do węzłowych fragmentów. Ta precyzja pozwala dostrzec funkcje poszczególnych części tekstu, dzięki czemu całość staje się klarowna, czysta. Aktorzy Cieplaka potrafią czytać prawdziwie, bez fałszywych nut. Jednak zanim zaczną działać aktorzy, reżyser daje nam do ręki kilka "kluczy" do "Księcia Niezłomnego", mówiąc o własnych wątpliwościach i o tropach dla niego istotnych.

Po stronie wątpliwości jest pojawiający się w dramacie triumfalizm katolicki, który rzeczywiście irytuje, a także kwiecisty styl, który w kontekście narracji mówiącej o samo-ofiarowaniu czasami razi i nasuwa podejrzenie, że to nie cierpienie powoduje bohaterem, lecz cierpiętnictwo (a wtedy jego straceńczy gest traciłby sens). Po stronie pozytywów jest sama istota tego dramatu a więc fakt, że główny bohater nie jest tworem czysto literackim, lecz metaforycznym zobrazowaniem pewnej rzeczywistej postawy ludzkiej, która odnawia się w kolejnych pokoleniach. Cieplak wymienia współczesnych "niezłomnych" - mnichów buddyjskich z Tybetu, Simone Weil, Maximiliana Kolbe

Maciej Nowak nazwał spektakl-wykład Cieplaka stworzeniem "przewodnika dla reżyserów po "Księciu Niezłomnym" i myślę, że miał rację. Aż chciałoby się zobaczyć kolejny krok - pracę reżysera z aktorem nad interpretacją tekstu, sam moment, w którym romantyczna fraza ożywa.

Agata Diduszko-Zyglewska, absolwentka anglistyki UW i Akademii Praktyk Teatralnych w Gardzienicach, wieloletnia redaktorka magazynu kulturalno-społecznego (op.cit.,), animatorka kultury, tłumaczka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji