Artykuły

Roszczenia młodego Wertera

"Werter" w reż. Michała Borczucha w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Michał Borczuch sięgnął po "Cierpienia młodego Wertera" - tekst, który wydaje się kluczowy dla odczytania nastrojów pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków. Powstał jednak sentymentalny obraz dorastania do samobójstwa (...)

Zniechęceni do świata, znudzeni nadwrażliwcy pozbawieni wiary w miłość, pracę i sztukę stali się ulubieńcami epoki. Michał Borczuch podążał ich śladem od początku swojej kariery reżyserskiej (...) Demaskował ich jako ofiary nieodpowiedzialności dorosłych bądź jako celebrytów zachwyconych i przerażonych własną pozycją. Sprzeczał się ze swoimi bohaterami, żałował ich, pokazywał stojące za ich postawą mechanizmy. Gdy jednak dotarł do tekstu źródłowego - został mu w ręku już tylko płaski, pusty obraz.

Werter (Krzysztof Zarzecki) musi się zabić. Tak chciał Goethe, marzą o tym wszystkie postaci powieści - od zmęczonej jego toksyczną miłością Lotty (Lotta I - Marta Ojrzyńska, II - Iwona Budner, III - Małgorzata Zawadzka) po jej zaradnego narzeczonego Alberta (Krzysztof Zawadzki). Rządzę krwi reżyser próbuje wzbudzić także u publiczności, przed którą Werter wygłasza niekończące się tyrady. Przyklejony do proscenium niemal nie spuszcza wzroku z widowni, oceniając ją, żaląc się jej, domagając się współczucia i uznania dla swojej niezwykłej wrażliwości. Zaraża znudzeniem i brakiem motywacji (...)

Póki reżyser trzyma dystans wobec samobójczej manii swojego bohatera, spektakl trwa. Mieszkańcy Wahlheim pojawiają się na wąskiej rampie, by zaraz zniknąć, zostawiając Wertera samego z jego słowotokiem i akompaniującym mu na fortepianie Wilhelmem (Roman Gancarczyk). Ich życie, toczące się między przytłaczającymi rudymi fotelami zostaje obrócone w karykaturę. Dziecinna, "przeromantyczna" Lotta, ze swoją obsesją bezpieczeństwa, dzieci i rodzinności, nadaktywny pozytywista Albert, państwo M. (Ewa Kolasińska, Zygmunt Józefczak) sypiący banałami jak z telewizji śniadaniowej - wszyscy ośmieszają się sami, bez pomocy Wertera. Wydaje się jednak, że żarty z typowych "strasznych mieszczan" nie są już dziś pomysłem szczególnie ambitnym.

W "Tangu" Mrożka pada płomienne: "przecież ciągle walczymy z tamtą epoką!". Problem w tym, że "tamtą epokę" dawno zniesiono z ringu. Prawdziwym przeciwnikiem jest epoka obecna, z którą nie walczy nikt. Borczuch obnaża obnażonych, demaskuje zdemaskowanych. Prowokacyjna obecność Wertera traci sens.

Najciekawiej wypada sekwencja życia w trójkącie. Werter zaakceptowany przez postępowca Alberta jako "ten trzeci" zagnieżdża się na ciasnej kanapie młodego małżeństwa. Ich dysputy, pod maską których toczy się typowa walka o kobietę, mają w sobie coś z atmosfery "Noża w wodzie" czy "Trzeciego". Zabawy bronią, akrobacje seksualne, podchody i krótkie spięcia utrzymują świeżość improwizacji, pokazując jednocześnie coś istotnego na temat natury zazdrości, pożądania, związku.

Paradoksalnie, gdy ich wzajemne zakleszczenie przemija, fotele rozjeżdżają się, poczucie przytłoczenia wzrasta. Wizyjne sceny ciągną się bez końca, urywają, przenikają się z dialogami naznaczonymi rodzajowością i małym realizmem. Agonia Wertera idzie w parze z agonią widowiska (...) Przedstawienie gaśnie, cichnie, rozpada się.

Michał Borczuch pokazał Wertera w takim stanie, w jakim zostawili go romantycy. W finale Zarzecki taszczy na opustoszałą scenę wielką gałąź, niby Gustaw z IV części "Dziadów". Co ta figura oznacza dziś? Czemu jest tak mocna, chwytna, popularna? Co twórcy proponują poprzez użycie Wertera poza ogólnym obrazem życzenia śmierci? Powszechne wyobrażenie na temat samobójców głosi: chodzi im tylko o zwrócenie na siebie uwagi.

Całość w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji