Artykuły

Mistrz Hamletów

POJEDYNEK TRWA. HAMLET NAJWYRAŹNIEJ ŚWIETNIE SIĘ BAWI. TO MARKUJE PCHNIECIE, TO ZA CHWILĘ POPISUJE SIĘ EFEKTOWNA ZASŁONĄ. BY ZNÓW BŁYSKAWICZNIE WYKONAĆ DWA ZŁOŻENIA NAD PRZECIEŻ TO NIC. TO TYLKO DRAŚNIĘCIE. ZA CHWILĘ MU ODDAM. NIE WIE BIEDNY KSIĄŻĘ DUŃSKI ŻE KONIEC SZPADY BYŁ ZATRUTY I OTRZYMAŁ ŚMIERTELNY CIOS. ON W SWEJ NIEWIEDZY PO PROSTU SIĘ BAWI... DRAMATYCZNY POJEDYNEK TOCZY SIĘ NADAL AŻ DO DRAMATYCZNEGO FINAŁU. GŁOWĄ OZRYKA, AŻ WRESZCIE ZACZYNA SIĘ W CZASIE WALKI ROZBIERAĆ. JEGO DOBRY NASTRÓJ POTĘGUJE FAKT ŻE JAKO PIERWSZY TRAFIŁ PRZECIWNIKA JEDNAK JEDEN MOMENT NIEUWAGI I... LAERTES KOŃCEM SZPADY ZADAJE MU TRAFIENIE.

HAMLET: - "Chodź no tu, panie!

LAERTES: - Pozwól książę...!

Biją się

HAMLET: - Raz!

LAERTES: - Nie!

OZRYK: - Był sztych, wyraźny sztych!

(William Szekspir "Hamlet" akt V, scena II).

Walka. Oglądamy ją z zapartym tchem na deskach sceny czy ekranach kinowych. Zawsze jest ona momentem przełomowym sztuki, kiedy słowa przestają już oddziaływać, a nadchodzi czas na czyny. Utożsamiamy się zawsze z bohaterem pozytywnym pragniemy by on wybrał by sprawiedliwość zwyciężyła.

Nie bez kozery zaczęliśmy ten artykuł od opisu części kulminacyjnej sceny pojedynku Hamleta z Laertesem w szekspirowskim ,Hamlecie". Najbardziej dyskusyjna inscenizacje tej sztuki zrealizował ostatnio w warszawskim Teatrze Narodowym Adam Hanuszkiewicz, natomiast świetne układy pojedynku stworzył w niej najlepszy chyba w Polsce specjalista tej dziedziny, wykładowca łódzkiej PWSTTiF Waldemar Wilhelm. Jego też poprosiliśmy o kilka uwag na poruszony wyżej temat.

- Współczesny widz wychowany jest w tym względzie na filmach typu "western" czy "serce szpada", gdzie pojedynki stoją na najwyższym poziomie i to zarówno technicznym jak i aktorskim. Jest tu jednak pewne "ale". Chodzi po prostu o fakt, że w filmie kamera buduje dramaturgie tych scen czyli można je po prostu odpowiednio zmontować. O wiele gorzej jest w teatrze, gdzie aktorzy od początku do końca pojedynku muszą po prostu walczyć i to tak, by widz nie zorientował się, że jest to tylko fikcja walki. Dlatego też wymaca się od aktora kolosalnego wkładu pracy, sprawności fizycznej, jednocześnie dynamiki i opanowania. Aktor z racji wykonywania swego zawodu jest człowiekiem impulsywnym. Jednak w pojedynkach musi on emocje odpowiednio dawkować.

- Jak sobie aktorzy z tym radzą?

- Na ogół nieźle. Wspomnę, że w warszawskim przedstawieniu pracowałem z Danielem Olbrychskim (Hamlet) i Damianem Damięckim (Laertes). Obaj bardzo sprawni fizycznie, świetnie oddający zamierzenia reżysera autora układów, a tym samym treści sztuki. Ogólnie jednak rzecz biorąc aktorzy nie bardzo entuzjazmują się pojedynkami, gdyż ich przygotowanie wymaga kolosalnej pracy. A przecież są one jednym z nie wielu momentów w teatrze który nie znosi bluffu a za ich naprawdę dobrym wykonaniem kryje się po prostu uczciwa praca. A że nic jest tak jak potrzeba, świadczy chociażby słaby poziom pojedynków w polskich filmach.

- Zdarzają się chyba także efekty niezamierzone?

- Cóż. wszystkiego nie da się przewidzieć. Pamiętam w Poznaniu, w czasie pojedynku Romea z Tybaldem, jednemu z aktorów pękła szpada. Moment zaskoczenia i aktor biegiem wpadł na krużganek, gdzie swojemu koledze, grającemu strażnika wyrwał szpadę i nią dokończył pojedynku. Z reguły jednak wszystko kończy się pomyślnie...

- Z okazji 10-lecia pracy pedagogicznej i reżyserskiej życzymy panu dalszej pomyślności, a przede wszystkim wychowania nowych "Panów Michałów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji