Artykuły

Hamlet ma 25 lat

William Szekspir: "Hamlet". Spolszczył Jerzy S. Sito. Reżyseria: Adam Hanuszkiewicz. Scenografia: Marian Kołodziej. Premiera na scenie Teatru Narodowego w Warszawie.

Ci wszyscy, którzy po premierze "Kordiana" mieli wątpliwości, czy Hanuszkiewicz nie przekroczył uprawnień reżysera i nie naruszył istoty dzieła Słowackiego, mogli przekonać się oglądając przedstawienie "Hamleta", jak bardzo wierny jest on dziełu klasyka. "Kordian" jest utworem poetyckim autora, który nigdy nie widział swoich dramatów na scenie i nie miał żadnego kontaktu z teatrem. "Hamleta" pisał poeta i człowiek teatru zarazem. Pozostając więc przy inscenizacji "Kordiana" wiernym myśli i słowu autora, szukał Hanuszkiewicz teatralnego kształtu dla nich. "Hamlet" jest dziełem literackim i genialnym zapisem teatralnym zarazem. Tu więc inscenizator podszedł do dzieła z największym szacunkiem i pietyzmem nie tylko dla Jego warstwy literackiej i filozoficznej, lecz także dla samego zapisu teatralnego.

Hanuszkiewicz przeczytał "Hamleta" uważnie i starannie. Cóż w nim wyczytał? Przede wszystkim te oczywistą prawdę, że Hamlet ma 25 lat. Wynika to wyraźnie z rozmowy grabarzy. Pociąga to za sobą rozliczne konsekwencje. Hamlet jest młody, żarliwy, niedoświadczony, a nawet naiwny. Spala się w ogniu nienawiści do zabójcy swego ojca, umiera z bólu na myśl o tym, że śpi z nim jego matka. Jest szlachetny i dobry, ale zdaje sobie sprawę z tego, że aby być dobrym, musi być okrutnym. Oto klucz do jego postaci, do wewnętrznego konfliktu, jaki go trawi. Nie jest wcale słaby. Jest silny. Nie potrafi tylko zabijać, bo jest na to zbyt młody, zbyt wrażliwy, zbyt niedoświadczony. Brak mu cynizmu i bezwzględności ludzi, którzy przeszli przez twardą szkołę życia. I dlatego zazdrości tak bardzo Fortynbrasowi, gotowemu narazić na śmierć 20.000 ludzi dla skrawka ziemi, nie wartego wiechcia słomy. Tacy jak Fortynbras wygrywają wojny i rządzą krajami, ale tacy jak Hamlet są nadzieją i chlubą rodzaju ludzkiego. Przegrywają dopóki są tylko dobrzy, zwyciężają jednak, kiedy zrozumieją, że po to by pokonać Klaudiuszów i Fortynbrasów muszą być okrutni. Oto wielka sprzeczność historii i losów człowieka, oto problem Hamleta odczytany oczyma ludzi, znających historię XX wieku.

Takiego Hamleta nie mógł zagrać aktor, którego wiek nie odpowiadałby stanowi jego ducha. Tylko prawda i sama prawda mogła nas tu przekonać. I taką prawdę dał w roli Hamleta Daniel Olbrychski.

Powierzając tę największą rolę światowego repertuaru aktorowi młodemu, mającemu za sobą piękne role w filmie, lecą właściwie dopiero jedną rolę Gucia ze "Ślubów panieńskich" w teatrze, brał Hanuszkiewicz na swoje barki ryzyko ogromne, A jednak wygrał. Olbrychski ma rzeczywiście 25 lat. Spala się na scenie, jest jak żywioł. Gra ostro, twardo, jest chwilami brutalny, jego gra nie jest wolna od pewnych słabości i braków technicznych. Ale zapominamy o tym jut po chwili. Wciąga nas bowiem bez reszty prawda, promieniująca ze sceny, żarliwość tego młodego chłopca, który wadzi się ze światem, pragnie pomścić śmierć ojca i rozwalić więzienie, którym jest Dania. Pragnie zaprowadzić w swym kraju zdeprawowanym i upodlonym, sprawiedliwy ład i porządek. Nie potrafi tego dokonać. Jest na to zbyt dobry, zbyt szlachetny. Królem zostanie twardy, bezwzględny Fortynbras.

Z młodości Hamleta wynika prawda jego postaci i prawda całego przedstawienia. Wyrasta w nim nagle w sposób nieznany w dawnych przedstawieniach tej sztuki. Laertes. Lecz Laertes włada świetnie rapierem, a znacznie gorzej rozumem. Jakże łatwo czyni zeń Klaudiusz posłuszne narzędzie swej zbrodniczej gry. Laertes zrozumie to dopiero na chwilę przed śmiercią, kiedy będzie za późno. Pięknie gra tę rolę DAMIAN DAMIĘCKI, pełen żywiołowej siły i wewnętrznej prostoty, prawdy, lecz nierozumny, płacący życiem i sprawą za chwile zaślepienia żądzą zemsty, wykorzystaną przez chytrego Klaudiusza.

Skoro młodzi są młodzi, autentyczni i prawdziwi muszą być też starsi. Skoro Hamlet ma 25 lat jego ojciec musiał mieć w chwili śmierci niewiele ponad 45. Dlatego może grać Ducha Ojca Adam Hanuszkiewicz. Nie jest żadną zjawą. Wygląda tak, jak pamięta go Hamlet: jak zwyczajny człowiek. Wchodzi do sypialni królowej swobodnie, jak za życia. I to jest jeszcze jedno ważne odkrycie tego przedstawienia.

Ale przyznać też trzeba Hanuszkiewiczowi, że nie uprościł sprawy króla Klaudiusza. Potęga "Hamleta" polega na ukazaniu człowieka w całym bogactwie jego wewnętrznych sprzeczności, i dlatego Klaudiusz nie jest w tym przedstawieniu wcale postacią jednoznacznie czarną. To mądry władca, dbały o porządek i silne rządy. Jest przebiegły, broni się przed śmiertelnym niebezpieczeństwem, jakie mu grozi. Popełnij zbrodnię, ale teraz chciałby ją zmazać dobrymi rządami. I kocha nade wszystko Gertrudę. Rozsądek nakazuje mu zgładzić szybko Hamleta. Nie czyni tego przede wszystkim ze względu na królową. Szuka innego wyjścia i to właśnie go zawodzi. A przy tym jakże szczerze się modli, jak błaga Boga o przebaczenie. Jerzy Kamas może zaliczyć rolę Klaudiusza do swoich największych osiągnięć. Gra ją spokojnie, w sposób skupiony i pełen wyrazu. A w scenie modlitwy króla i w scenie śmierci wznosi się na wyżyny swego kunsztu. Jest wstrząsający.

Całkowitej rewizji wobec tradycyjnego ujęcia poddana została również w tym przedstawieniu rola Poloniusza. Dawniej grywano go, jako zgrzybiałego ramola, durnia i łajdaka. MARIUSZ DMOCHOWSKI ukazuje wytrawnego polityka i statystę, podporę tronu Klaudiusza. Jest dworakiem, pochlebcą, nawet lizusem, jest sługą króla, gotowym na wszystkie jego rozkazy, odgadującym jego pragnienia i myśli, ale czy tacy nie bywali zawsze najwierniejsi z wiernych na dworach różnych władców?

Ogromnie trudną rolę ma w tym przedstawieniu ZOFIA KUCÓWNA. Hanuszkiewicz nie chce, by królowa była postacią negatywną. Starannie unika jednak także jej przesłodzenia. Kim jest więc Gertruda w tym spektaklu? Jest przede wszystkim zmysłową, ponętną kobietą. Kucówna gra ją w sposób całkowicie przekonujący. Jest młoda, pełna uroku. Wierzymy w to całkowicie, że Klaudiusz kocha ją nie dla racji stanu, lecz dla jej kobiecości. Ten grzeszny związek Gertrudy z Klaudiuszem, tak niewiarygodny w przedstawieniach, w których role te grają aktorzy po sześćdziesiątce, jest tu zupełnie oczywisty. I jeszcze jedno: Kucówna gra bezwolność Gertrudy. Ona kocha zarówno Klaudiusza, jak i Hamleta, lecz nie potrafi nic zrobić ani dla jednego, ani dla drugiego. Jest w niej coś z Klitajmnestry, tak jak w Hamlecie jest wiele z Orestesa.

Bardzo dobra jest obsada tego przedstawienia również w pozostałych rolach. TADEUSZ JANCZAR gra szlachetnie rolę Horacego, wypowiadając pięknie monolog końcowy, który jest jakby uwieńczeniem sztuki. Znakomici są w rolach grabarzy GUSTAW LUTKIEWICZ i JERZY TUREK. Całą oślizłość Guildensterna i Rosenkrantza wydobywają ANDRZEJ NARDELLI i ZDZISŁAW WARDEJN. LECH ORDON jest bardzo zabawnym Ozrykiem, zaś KRZYSZTOF WIECZOREK - bezwzględnym Fortynbrasem. W rolach aktorów występują z powodzeniem EWA POKAS, HENRYK MACHALICA i JULIUSZ ŁUSZCZEWSKI. Ponadto wymienić należy: ZDZISŁAWA MAKLAKIEWICZA, ALEKSANDRA DZWONKOWSKIEGO, WŁODZIMIERZA BEDNARSKIEGO, ADAMA MULARCZYKA, EUGENIUSZA ROBACZEWSKIEGO, CZESŁAWA LASOTĘ i TADEUSZA CZECHOWSKIEGO. Każdy z nich wywiązuje się dobrze ze swego zadania.

Najsłabszym punktem przedstawienia Jest. rola Ofelii. EWA ŻUKOWSKA nie dała sobie z nią rady. Zamiast tragedii obłąkanej dziewczyny, zagrała krzyk histeryczki. Choć muszę przyznać, że oglądając próbę generalną i premierę "Hamleta" dostrzegłem w tej roli pewne zmiany na lepsze. Tam, gdzie Żukowska jest cicha, liryczna i skupiona, wywiera znacznie lepsze wrażenie, niż tam, gdzie krzykiem pokrywa nieprawdę. Warto zachęcić reżysera, by dalej z nią nad tą rolą pracował. Jej słabość psuje bowiem efekt tego pięknego przedstawienia.

Całość rozegrał Hanuszkiewicz na tle monumentalnej scenografii z falistej blachy. Jest ona pełna siły i prostoty. Jest bardzo funkcjonalna, a jej segmenty układają się szybko i sprawnie w kształty, potrzebne do rozegrania poszczególnych scen. Scena jest pusta. Jedynym meblem, jaki się na niej pojawia, jest ogromne łoże w sypialni królowej, które ma znaczenie nieledwie metaforyczne i przekształcą się później, po zdjęciu skór baranich, w nagrobek na cmentarzu, na którym siedzą grabarze. Opuszczający się most sceniczny spełnia rolę galerii, po której spaceruje królewicz Hamlet. To pomysł bardzo prosty i przejrzysty w swej wymowie konstrukcyjnej.

Jest w tym przedstawieniu kilka scen niezapomnianych. Zaliczę do nich "pułapkę na myszy", rozmowę grabarzy, piękny finał, rozmowę Hamleta z matką i duchem ojca. Takie sceny ogląda się nieczęsto w naszym teatrze. Przybył nam spektakl wybitny, godny Teatru Narodowego, który zapisze się trwale na kartach kronik sceny narodowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji