Artykuły

"Hamlet" w Narodowym

ADAM HANUSZKIEWICZ umie zaskakiwać widza swymi inscenizacjami w najróżniejszy sposób. Po jego "Rzeczy listopadowej" i "Kordianie", można było oczekiwać "Hamleta" z nie najlepszymi przeczuciami. A tu masz! Niespodzianka. Przedstawienie bardzo piękne, nie szokuje wątpliwymi efektami, jednolite stylistycznie i bogate w treści. Nie ma orkiestry jazzowej na scenie - i nawet poza sceną. W miarę tradycji, w miarę "nowoczesności". I pełny szacunek dla tekstu. Reżyser kornie się dziełu Szekspira podporządkowuje, nadając nowy, własny kształt sceniczny cudownemu dramatowi, nad którego pięknem i myślą zawsze pochylamy się w podziwie, wzruszeniu i zachwycie.

Widziałem w życiu ze dwudziestu (a może i więcej) różnych "Hamletów", polskich i obcych, lepszych i gorszych. Żadne z tych przedstawień nie zadowalało całkowicie, każde pozostawiało wrażenie jakiejś niepełności, nie mówiąc już o zastrzeżeniach co do szczegółów. Być może w ogóle teatr jest bezsilny wobec "Hamleta", czy też "Hamlet" wobec teatru. Także wobec przedstawienia w Teatrze Narodowym można by wytoczyć takie czy inne zarzuty. Ale "Hamlet" Hanuszkiewicza daje smak Szekspira, jest w sensie swym wielopłaszczyznowy, nieuproszczony, szuka treści zawsze, a więc i dziś aktualnych, ale nie uwspółcześnia na siłę i do przesady. Powiedzieć, że jest interesujący, znaczyłoby niewiele, bo każde przedstawienie Hanuszkiewicza interesujące, żadne nie nudzi. "Hamlet" przykuwa uwagę przez cały czas, mimo blisko trzy i półgodzinnego trwania. A nie jest to jedyny, choć bardzo ważny, walor tego przedstawienia.

O jego sukcesie zadecydował też nowy przekład, jaki Hanuszkiewicz miał do dyspozycji. "Hamlet" w "spolszczeniu" Jerzego S. Sity brzmi ze sceny znakomicie - współcześnie i naturalnie, a zarazem z polotem poetyckim.

Niespodzianką przedstawienia stał się także Daniel Olbrychski. Ten gwiazdor filmowy w teatrze był jeszcze aktorem nieopierzonym, na pewno bardzo utalentowanym, ale nieco kanciastym, czemu zresztą trudno się dziwić. Czy udźwignie rolę, jedną z największych i najgłębszych w teatrze świata? Udźwignął. To Hamlet autentycznie młody, z rozterkami, porywami i upadkami młodości. Dojrzewający chłopak, który buntuje się przeciw podłościom i nieprawościom, staje do walki i łamie się w chwilach lęku i słabości aż do szlochów w ramionach matki. Chłopak niesforny, ale myślący, zadumany nad nieporządkiem moralnym świata i zagadkami losu człowieka. Olbrychski ma zupełnie niezwykły temperament sceniczny. Nauczył się już panować nad nim i dysponować nim według woli i potrzeb. Zna też wagę słowa, umie dotrzeć do myśli i plastycznie ją wyrazić. Słynne monologi wypowiadał w sposób urzekający, scenę w sypialni Królowej rozegrał brawurowo, po śmiertelnym pojedynku wzruszał głęboko. Pierwszą wielką rolą, która pasowała Olbrychskiego na aktora teatralnego dużej rangi.

"Dania jest więzieniem, świat jest więzieniem" - ta myśl przewija się przede wszystkim przez przedstawienie. Jak rozbić żelazne ściany tego więzienia? Na scenie są ściany ogromne - łącznie z potężną żelazną kurtyną - z karbowanej, ciemnej blachy. Przesuwają się z ciężkim łomotem, układają w różne formy zależnie od potrzeb miejsca akcji, przytłaczają cały ten świat w zamkniętej klatce. Scena jest pusta - tylko ruchomy most z reflektorami wznosi się i opada, służąc za mury i krużganki zamkowe. Scenografia Mariana Kołodzieja tworzy kompozycję niezwykle sugestywną.

W gnijącym, szekspirowskim państwie duńskim rządzi król Klaudiusz. Jerzy Kamas w tej roli nie ma w sobie nic z demona zła, jest zwykłym człowiekiem, który zbrodni zawdzięcza wszystko, "koronę, władzę i żonę" i z ciężaru tej zbrodni nie może się wyzwolić: "Grzech mój to przeszłość!... przecież nadal czerpię za źródła grzechu". U boku Klaudiusza Królowa, ambitna, ale słaba, powolna królowi w miłości i władzy, rozdarta w uczuciach między mężem i synem. Tak gra ją Zofia Kucówna - z głębokim skupieniem wewnętrznym. Przy czym stosunek do syna rysuje znacznie wyraziściej niż stosunek do męża.

Para królewska ma władzę, rządy sprawuje Poloniusz (Mariusz Dmochowski), człowiek ograniczony, ale nie głupiec, groźny a nie śmieszny. Rządzi z pomocą donosów i intryg, w które nie waha się wmieszać własnych dzieci, z pomocą fałszywie uśmiechniętych policjantów, Rosenkrantza (Zdzisław Wardejn) i Guildernsterna (Andrzej Nardelli) i nędznych służalców w rodzaju Ozyryka (Lech Ordon). Ci ludzie zarzucają sieć na Hamleta, który idąc za głosem Ducha Ojca (Adam Hanuszkiewicz) pragnie w młodzieńczym porywie rozprawić się ze światem kłamstwa i zbrodni, ale z sieci tej wyplątać się nie może. Jedyny uczciwy, ale też bezsilny człowiek w otoczeniu Hamleta to Horacy (Tadeusz Janczar). Zaczyna on i kończy przedstawienie, które jest jakby jego opowieścią o tragicznych zmaganiach szlachetnego, ale słabego królewicza duńskiego.

Niewiele już miejsca pozostaje na omówienie pozostałych ról. A więc Ofelia - Ewa Żukowska - zagrała ją ostro, zarówno w scenach z Hamletem jak i w scenach obłąkania miała momenty przejmujące. Damian Damięcki był pełnym zapału Laertesem. Gustaw Lutkiewicz i Jerzy Turek stworzyli w odpowiedniej mierze soczyste postacie grabarzy. Wśród aktorów wędrownego teatru zwracali uwagę: Juliusz Łuszczewski, Ewa Pokas i Henryk Machalica. Mniejsze role były również trafnie obsadzone w tym przedstawieniu, zasługującym pod każdym względem na wysokie uznanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji