WESOŁA "PANNA W0DNA"
Operetka Warszawska jest jednym z tych nielicznych teatrów, które nie mają kłopotów ze zdobywaniem publiczności. Ale nie tylko upodobanie do lekkich form śpiewno-muzyczno-tanecznych przyciąga widzów na ulicę Puławską - magnesem jest także ambitna praca teatru, poszukującego wytrwale i z powodzeniem własnego stylu widowiskowego. Można już dojrzeć zarysy tego stylu. Wyraża się on przede wszystkim w scenografii, nadającej nowoczesny kształt dawnej, bogatej "wystawie" operetkowej, w żartobliwym stosunku do libretta, w unikaniu wszelkiej dosłowności, w eksponowaniu humoru muzycznego i sytuacyjnego.
W takim nowym ujęciu pokazano nam ostatnio "Pannę Wodną", operetkę Jerzego Lawiny-Świętochowskiego, wystawioną już raz przed wojną w Warszawie przez Witolda Zdzitowieckiego i Karola Bendę w ich teatrze. Unowocześnieniu uległo także stare libretto Juliana Krzewińskiego i Leopolda Brodzińskiego, przyprawione obecnie przez Józefa Słotwińskiego i Walerego Jastrzębca pod smak dzisiejszych aktualiów. Jak się dowiadujemy z programu, prezentowana teraz wersja "Panny Wodnej" została również wzbogacona muzycznie o kilka piosenek ze spuścizny kompozytora.
Widowisko przygotowała inscenizacyjnie i reżysersko Beata Artemska. Jest barwne, efektowne, żywe i naprawdę bardzo wesołe. Dla siebie primadonna Opetki Warszawskiej wybrała tym razem rolę charakterystyczną, ujawniającą świetnie jej vis comica. Drugą ozdobą przedstawienia jest czarująca Stanisława Kowalczyk-Muszyńska, obdarzona wszechstronnymi uzdolnieniami wodewilowymi: tańczy z lekkością ptaka, śpiewa miło i wdzięcznie, w dialogu jest dowcipna i swobodna. To doskonały nabytek, dobrze byłoby zatrzymać ją w Warszawie na stałe. Sympatycznego partnera ma Muszyńska w Zdzisławie Słowińskim, wypożyczonym z Teatru Narodowego. Komiczną parę bogatych "krewnych z Ameryki" grają pełna wdzięku Hanna Runowiecka i niezawodny w rozśmieszaniu widowni Stefan Witas. Wesołość budzi także bardzo zabawna trójka marynarskich urwipołciów: Andrzej Tomecki, Tadeusz Walczak i Jerzy Dukay. Przydział operetkowego sentymentu (chociaż kojarzy się tu aż kilkanaście narzeczeństw) otrzymali: Elżbieta Ryl-Górska i Zdzisław Drabicki, obydwoje lepsi w śpiewie, niż w aktorstwie. Alina Wieczorkówna, Jerzy S. Adamczewski, Ryszard Fabiński, Roman Kosierkiewicz i Mieczysław Ziołowski mają wydatny udział w ogólnej, dobrej zabawie.
Rzęsiste i zasłużone brawa zbiera balet w bardzo ładnych kompozycjach choreograficznych Stanisławy Stanisławskiej, a także chór, przygotowany sprawnie przez Stefana Żuławę. Wiele komplementów trzeba by powiedzieć Lechowi Zahorskiemu za piękne dekoracje i Krystynie Wolińskiej za dowcipne, fantastycznie barwne kostiumy.
Orkiestra pod kierunkiem Jerzego Gaczka sprawia na ogół przyjemność uszom, chwilami jednak nieco zagłusza swym dźwiękiem niektórych solistów, nie dysponujących większymi głosami i operującymi raczej interpretacją niż siłą wokalną.
W sumie widowisko bardzo udane.
Mrs. Babulińska, agentka biura podróży (Beata Artemska) i Mr John Old Town, właściciel plantacji (Stefan Witas) w "Pannie Wodnej".