Artykuły

Sztuka portretowania

NIE MOŻNA MIEĆ pewności, czy nowy cykl redakcji muzycznej TV pt. "Historia muzyki" zwerbuje szerokie rzesze do grona entuzjastów Bacha. Wiemy, że bardzo trudno mówić o muzyce, jeszcze trudniej mówić o niej w sposób popularny i zwięzły. Ale jeżeli autorzy programu nie zdobędą się na atrakcyjniejszą jego formę, nie przyczynią się do poszerzenia wiedzy muzycznej w narodzie. Aby uniknąć nieporozumień dodajmy, że nie przeszkadzają nam nie znani (na razie) wykonawcy: studenci i świeżo upieczeni absolwenci szkół muzycznych. Swoją drogą szkoda, że programu tego nie realizuje ośrodek wrocławski w oparciu o naszą Filharmonię i szkoły muzyczne i o lokalne doświadczenia popularyzatorskie.

Za to z całą pewnością inteligentny "Portret Sienkiewicza" przygotowany przez Barbarę Wachowicz (scenariusz) i Grzegorza Dybowskiego (realizacja) zaagitował niejednego telewidza do sięgnięcia po "Trylogię, nie tykaną od czasów szkolnych. Na ,,Portret" złożyły się zgrabnie powiązane elementy biografii pisarza z dziejami jego powieści, urywkami listów, adaptacjami scenicznymi, filmowymi oraz opiniami krytyki, widzącej w Sienkiewiczu "hetmana ducha" oraz "chorążego czarnej reakcji" naraz. Dla milionów czytelników w krajach wszystkich kontynentów są to sądy głęboko obojętne - Sienkiewicza się czyta i wszystko przemawia za tym, że będzie się czytało.

Do grona postaci niebanalnych, tj. w jakikolwiek (pozytywny, oczywiście) sposób odstających od chmary zjadaczy chleba, wyśledzonych przez redakcję reportaży TV przybył Jan z Bogumina Kuglin, rdzenny wrocławianin od lat z górą dwudziestu, oddany sprawom książki bibliofil, wydawca, artysta-drukarz, przyjaciel pisarzy, właściciel bogatej kolekcji bibliologicznej ofiarowanej szczodrze Bibliotece Uniwersyteckiej. Program przygotowany przez Barbarę niezawodnym na ogół sposobem pozornego nieingerowania w monolog bohatera przed kamerami, został potraktowany po amatorsku przez nożyce montażysty. Szkoda.

Teatr poznańskiej TV zaprezentował nam w ciągu; pół roku już drugi współczesny dramat J. P. Gawlika. Po "Naszym nowym życiu" pokazanym we wrześniu przyszła kolej na ,.Portret" (trzeci w ub. tygodniu, ale nie ostatni!), sztukę o wiele od poprzedniej ciekawską. Sam pomysł teatru w teatrze (nie odkrywczy, ale tu nowy wariant, w którym można zamówić swój portret szkicowany przez aktora (b. dobry Henryk Machalica), był doskonałym pretekstem do pokazania względności ocen czynów ludzkich, wszystkich równie dalekich od prawdy uznanie zasługuje seria Jerzego Hoffmanna.

Czwartym portretem Tadeusza Fijewskiego w "Duecie" opowiadaniu Kornela Makuszyńskiego udramatyzowanym niezwykle zręcznie i bez krzywda oryginału przez Zdzisława Skowrońskiego, w wybornej reżyserii Jerzego Antczaka. Był to spektakl świetny; ale już czwarty w bieżącym roku rekording na sześć poniedziałków w Teatrze TV. Odnotujmy to dla porządku i dla ulżenia uczuciom niepokoju: czy ten stosunek wznowień do premier utrzyma się przez cały rok 1967?

Wśród programów nieliterackich dominowały polityczne, poświęcone, sprawom niemieckim i Wietnamowi. Film, który obejrzeliśmy w poniedziałek w trzecią rocznicę amerykańskiej agresji, był kolejną relacją o cierpieniu i walce małego kraju, od 25 lat broniącego swojej niezależności.

Sprawom niemieckim poświęcił wiele uwagi ostatni "Światowid" i sobotni "Monitor", a siłami trzech ośrodków: poznańskiego, szczecińskiego i wrocławskiego powstał oparty na dokumentach program "Nad Odrą i Bałtykiem". Wykorzystano w nim odnalezione płyty gramofonowe z relacjami niemieckich korespondentów wojennych o klęsce III Rzeszy na ziemiach zachodnich. Druga część programu zawierała konfrontacje "rzetelnych" (jakże by inaczej!) informacji ukazujących się w hamburskiej "Pommersche Zeitung" z rzeczywistością. Wg tych informacji reportaż z U jeźdźca Wielkiego pod Wrocławiem był trickiem telewizyjnym, ponieważ wieś me istnieje, zamieniona w wielkie rumowisko nie uprzątnięte od czasów wojny. Prostactwo tych chwytów właściwie nie tyle oburza, co śmieszy, i autorzy programu osiągnęli, jak sądzę, swój cel. Ale ochotę do śmiechu odebrał nam fragment brytyjskiego filmu o ruchach neohitlerowskich pokazany w naszych lokalnych ,, Rozmaitościach". Trupich główek co prawda jeszcze nie było, ale reszta...

"Rozmaitości" znowu się ożywiły. Pomysł wyświetlania pod koniec każdego miesiąca filmowej kroniki wydarzeń, wart jest nagrody. Natomiast krótki film Piotra Wende "Akademik" był którymś tam z kolei powieleniem tego samego spojrzenia na te same problemy domu studenckiego.

We wszystkich krajach członkowskich UNESCO wyświetlano lub wyświetli się film dokumentalny nakręcony w XX -lecie tej organizacji. Prawdę powiedziawszy, skończyło się na rozczarowaniu. Właściwie bez żadnych realnych podstaw oczekiwało się dzieła wybitnego, więc skąd pretensje, ale żal zmarnowanej okazji do stworzenia autentycznego, wiernego, i syntetycznego obrazu postępu oświaty, nauki i kultury w minionym dwudziestoleciu. Nasi dokumentaliści zrobiliby to jak się patrzy.

Mistrzostwa Europy w jeździe figurowej na lodzie musiały nam zastąpić wieczorne programy rozrywkowe - ale chyba niewielu telewidzów uważało tę sytuację za niekorzystną. Tylko w niedzielne popołudnie Teatr łódzkiej TV zabawił nas uroczą komedią Lope de Vegi "Nauczyciel tańca", w której role amantów grali z wdziękiem Pola Raksa i Janusz Kubicki. Reżyserował Roman Sykała, nb. jeden z najlepszych do tej pory reżyserów teatrów wrocławskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji