Artykuły

Schaefferezada

BOGUSŁAW SCHAEFFER - Od ponad 50 lat jest szarą eminencją muzyki, artystą osobnym. Nie stworzył frakcji artystycznej, nie zorganizował grupy. Samotny w swojej twórczości, z bogatą wyobraźnią, biegnie własną artystyczną drogą i nie ogląda się za siebie, bo nie ma po co.

- Nie, nie jestem przesądny. I żałuję, że nie jestem, bo pewnie gdybym był, to na pewno nie wsiadłbym do pociągu 13 w piątek i miałbym dziś portfel. A tak go nie mam. Wszystko przepadła dokumenty, pieniądze - mówi prof. Bogusław Schaeffer. Wydarzenia nastąpiły szybko, jak w dobrze skonstruowanej sztuce teatralnej. Na krakowskim dworcu przy windzie nagle zrobił się tłok. Dwaj mili panowie podbiegli do kompozytora chwycili jego walizki i ruszyli do windy. Kompozytor trochę się przestraszył, bo jedna z tych walizek była niezwykle cenną wypełniona partyturą nowej, niedokończonej opery. Ale panowie kulturalni, chcieli tylko pomóc starszemu człowiekowi Uśmiechnęli się do profesora, walizki postawili w windzie i grzecznie odeszli. Winda ruszyła a profesor zauważył, że nie ma portfela.

Dla niego najważniejsza jest twórczość. Stanowi motor życia daje siłę, napędza dzień za dniem. Dzięki niej czuje, że żyje i umie pokonać złe chwile. W swoim mieszkaniu w Salzburgu ma dwa stoły postawione jeden obok drugiego: muzyczny i teatralny. Do którego rano usiądzie tam zaczyna pisać, albo sztukę teatralną albo muzykę. Praca przychodzi mu z dużą łatwością. Nie przeżywa twórczych męczarni, nie czeka na wenę, nie chodzi nerwowo po pokoju. Po prostu siada i pisze. Słowa płyną same jedno za drugim, a pierwsza nuta pociąga za sobą następne i następne.

Trudno się zatem dziwić, że Bogusław Schaeffer napisał 560 utworów muzycznych. To zaledwie trochę mniej niż Mozart, który skomponował ich 600. Jednak u Mozarta na jednej stronie partytury jest napisanych 30-80 nut, u Schaeffera wielokrotnie więcej: 800-1100. Do tego trzeba dodać jeszcze 46 sztuk teatralnych i 14 książek, z których wiele zostało przetłumaczonych na język fiński, angielski, koreański, chiński, a także 200 grafik i ponad 800 artykułów i felietonów. - To dużo, niektórzy mają o to do mnie pretensję - mówi kompozytor. - Komponuję bez trudu, sztuki pojawiają się same, gdy tylko usiądę przy stole. Grafiki służą mi za odpoczynek. Uczę chętnie, bo lubię uczyć.

Czy to znaczy, że Bogusław Schaeffer jest pracowity? - Nie! Skądże - odpowiada - Po prostu komponuję, piszę sztuki, robię grafiki, uczę kompozycji, a wcześniej pisałem też felietony i książki, przeważnie o nowej muzyce. Teraz dużo gram, tzn. występuję, grając na fortepianie - podkreśla Czasy nie były dla niego łaskawe: najpierw trwała komuną która uniemożliwiała dostęp do tego, co działo się na świecie, a później nadciągnęła trwająca do dziś era popkultury, zagłuszająca wszystko co wartościowe.

W Polsce zdobył rozgłos przede wszystkim jako autor sztuk teatralnych. Jego muzyka pozostaje powszechnie nieznana Ci, którzy go odkryli, często powtarzają, że Bogusław Schaeffer jest geniuszem, który znacznie wyprzedził swoją epokę.

Najpierw była muzyka. Gra na skrzypcach i fortepianie. W wieku 17 lat napisał pierwsze utwory na podstawie, których dostał się do klasy kompozycji Artura Malawskiego w krakowskiej PWSM. Później były studia muzykologiczne u prof. Zdzisława Jachimeckiego, skomponowanie 19 mazurków na fortepian i pierwsze próby krytyki muzycznej.

Interesowało go to, co nowe, jeszcze niewymyilone. Stworzył pierwszy w Polsce orkiestrowy utwór dodekafoniczny, pierwszą automatyczną kompozycję ery przedkomputerowej i pierwszą beznutową partyturę, wyglądającą jak diagram. Pisał dużo i z rozmachem. W latach 80. trzeba było aż trzech dni, by w Holandii przedstawić tylko najważniejsze jego kompozycje. Wymyślał też happeningi muzyczne; prawykonanie sceniczne kompozycji ,,Non-Stop" ze współudziałem m.in. Tadeusza Kantora czy Kazimierza Mikulskiego trwało 7 godzin i 38 minut. Uprawiał takie gatunki, jak muzyka wizualną graficzną teatr instrumentalny, muzyka akcji i muzyka dla aktorów. Jego twórczość wzbudzała emocje, zachwyty i gwizdy. Stefan Kisielewski uznał go nawet za "samobójcę muzycznego".

Kompozytor pisał w swoich książkach: "twórczość eksperymentalna jest w o wiele większym stopniu twórczością niż twórczość oparta na wcześniejszych (i nie własnych) doświadczeniach" oraz "Za eksperyment kompozytorski należy uznać taką formę próby materiału, która niweluje działanie poprzednich kodyfikacji Warunek zasadniczy: musi to być próba oryginalna!".

Komponuje tradycyjnie na papierze. Nie uznaje komputera ani w pracy, ani w życiu. Aż trudno uwierzyć, że ten "ojciec nowoczesności" nie ma faksu, komórki,

Najważniejsza jest twórczość. Stanowi motor życia, daje siłę, napędza dzień za dniem. Dzięki niej czuje, że żyje i umie pokonać złe chwile a trzy maszyny do pisania w jego mieszkaniu stoją bezużyteczne, zepsute. Listy notatki sztuki utwory pisze ręcznie i wysyła pocztą, nie tą wirtualną tylko całkiem realną, ze znaczkiem pocztowym i panią siedząca w okienku.

Od ponad 50 lat jest szarą eminencją muzyki, artystą osobnym. Nie stworzył frakcji artystycznej, nie zorganizował grupy. Samotny w swojej twórczości, z bogatą wyobraźnią, biegnie własną artystyczną drogą i nie ogląda się za siebie, bo nie ma po ca Za nim jest wielka pustką nikt się z nim nie ściga - Z kilkoma awangardystami zapoznałem się, ale nie należę do jakiejś grupy. Eksperymentowałem - owszem, ale przecież nie w każdym utworze - mówi

Czym dla niego jest muzyka?

- Wszystkim, od dziecka jeszcze we Lwowie. Poznawałem muzykę stopniową by dowiedzieć się, że jest najpiękniejszą rzeczą na świecie. Muzyce zawdzięczam chęć i zapał do pisania sztuk. Szczególnie podoba mi się fakt, że muzyka jest abstrakcyjna, że nie ma żadnych źródeł poza fantazją kompozytora w przeciwieństwie do literatury czy malarstwa. Tu tematem i modelem jest ona sama - muzyką którą tworzy się jakby "z niczego".

Dramaturgiem stał się z dnia na dzień, przypadkiem. "Pewnego wiosennego poranka zacząłem ni stąd ni, zowąd pisać o Webernie. Był rok 1955, o Webernie pisałem bardzo dużo. W książce Nowa muzyka (...), otóż w tej książce pisałem o nowej muzyce, ale ani Schonbergowl ani Strawińskiemu - zakładałem, głupio, że są zbyt znani - nie poświęciłem w niej tak dużo miejsca jak innym kompozytorom, a wśród nich Webernowi (...). Dlaczego zacząłem pisać sztukę, dlaczego mi tak dobrze szło, dlaczego pisałem o nim, mając wtedy tak nikłe jeszcze dane biograficzne? - nie powiem, nie wiem. Sztuka o Webernie jest długą smutną demaskatorską tradycyjna" - czytamy w jednym z wywiadów.

Po kilku latach ponownie zainteresowało go pisanie sztuk. Ale tym razem tworzył krótkie dzieła teatralne, pełne groteski humoru i absurdu. To właśnie te sztuki - wszystkie Scenariusze czy Audiencje - przyniosły mu rozgłos. Z biegiem lat możliwości teatru zaczynały go coraz bardziej fascynować, zwłaszcza że mógł kreować świat, jakiego nie ma i jakiego nigdy nie było.

Jego teatr to przede wszystkim teatr słowa i nieograniczonej wyobraźni oraz humoru. Nie ma w nim wielkich dekoracji czy rozbuchanych kostiumów. Na scenie, często pustej, pojawiają się aktorzy, którzy publiczność zdobywają słowem. Te słowa są tak dobrze dobrane, że już istnieją na świecie grupy ludzi, którzy porozumiewają się ze sobą "schaefferyzmami", traktując język teatru Bogusława Schaeffera jako swój, w swojej codzienności.

- Lubię humor od dzieciństwa. Jestem ze Lwowa, a to było wesołe miasto, przepełnione lekkim inteligentnym humorem. Śmiano się nie chórem, jak na naszych głupich popisach kabaretowych, lecz indywidualnie i tylko z istotnego powodu. Dowcip ma krótkie nóżki, a za to długi żywot. Nie zachwycam się dowcipami - mówi.

Mawia że zbyt dużo wynudził się w teatrze i nie zniósłby, aby jego sztuki były nudne. Dlatego w jego teatralnych opowieściach króluje szybkie tempo i nieprzewidziane zwroty akcji. Widz jest ciągle zaskakiwany. Do swojego teatru Bogusław Schaeffer wprowadził wiele z muzyki. W formie sztuk pojawiają się ronda typowo kompozytorska technika stretto, wprowadza także kontrasty emocji itd.

Być może scena sprzed kilku dni, ta z dworca kolejowego w Krakowie, z windą i portfelem stanie się inspiracją do kolejnej sztuki Bogusława Schaeffera. Bo jemu życie nieustannie podrzuca tematy do dramatów scenicznych. - Trafiam dobrze w tematy, piszę tą co ludzi interesuje - podkreśla - Wyjątkowo mnie cieszy głupota Zwłaszcza że teraz przyjmuje ona kształt realny.

Ceni ciszę. - Nie wyobrażam sobie pracy w gwarze radia, zostawiam to taksówkarzom, oni się nudzą czekają na klientów, więc słuchają gadania i muzyki. Wie pani, co ja robię w nagłośnionej taksówce? Mówię: "Niech pan wyłączy to radia mnie lekarz zabronił słuchać muzyki". I wtedy wyłącza. Nigdy jeszcze któryś z nich mnie nie zapytał: " Co pan gada? Jakiż lekarz może panu zabronić słuchania muzyki?" - opowiada Bogusław Schaeffer.

- Inna rzecz: oni, taksówkarze, słuchają wszystkiego: bredzenia, idiotycznych wywiadów, cieczy muzycznej w najlepszym wydaniu i to im pasuje. Niech no jednak na antenie pojawi się Beethoven czy chociażby Czajkowski, z obrzydzeniem wyłączają radio. Pytanie: skąd wiedzą, że to jest dobra poważna muzyka?

W ostatnim roku w Polsce wiele się mówi o Bogusławie Schaefferze. A wszystko za sprawą przypadających właśnie 80. urodzin kompozytora Z tej okazji więcej niż zazwyczaj rozbrzmiewa jego muzyką powstają festiwale, dzięki którym tylko w obecnym tygodniu teatr muzyczny Bogusława Schaeffera był wystawiany w środę w Katowicach, wczoraj w Krakowie, a za sześć dni pokazany zostanie warszawskiej publiczności.

Bogusław Schaeffer mówi:

- Nigdy nie marzyłem o sukcesach, podobnie nie marzyłem o sławie, o powodzeniu itp., bo jest to dla mnie idiotyzmem. Tworzyć dzieła, a nie zabiegać o poklask! Zostawiam to innym.

Gdyby profesor był przesądny, to nie jechałby 13 w piątek pociągiem z Salzburga do Wiednia a potem do Krakowa i nie pisałby w podróży partytury opery, kreśląc starannie nuty na papierze. Wtedy nie zainteresowałby się nim pewien mężczyzną który okazał się dyrektorem Wiedeńskiej Opery i nie zaproponowałby wystawienia tego powstającego właśnie utworu u siebie na scenie.

13, w piątek profesora dopadło, i szczęście, i pech. Dwie skrajne emocje następujące jedna po drugiej, te same, które poprzez kontrast najlepiej budują sztukę teatralną i utwór muzyczny.

I budują też życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji