Artykuły

Nikt nie mówi o czekaniu?

Teatr Wybrzeże w Gdańsku (Scena Kameralna w Sopocie): KTO MÓWI O CZEKANIU? Pawła Huelle. Reżyseria: Krzysztof Babicki, scenografia: Marek Braun, muzyka: Andrzej Głowiński. Prapremiera 3 II 1995.

Paweł Huelle buduje swoją sztukę nie tyle z materii życia co z istniejących w świadomości odbiorcy faktów kulturowych. Na przewodnika po świecie - literackich głównie - odniesień wybiera przy tym samego Samuela Becketta, rozpoznawalnego w cytatach, motywach, strukturach dialogów i całych scen, obecnego także w finale sztuki, w roli podróżnego na dworcu lotniczym.

O zmierzchu pod drzewem przy wiejskiej drodze spotykają się Didi i Gogo, grzeszący głupotą mędrek i sprytny, przenikliwy głupek. O ich przeszłości wiadomo tylko tyle, że pracowali niegdyś razem przy winobraniu u pana Bonnelly, w Roussillon, i że Vladimir wyciągnął z Rodanu Estragona, kiedy ten usiłował popełnić samobójstwo. Wszystko to jednak działo się dawno, kiedy jeszcze "liczono się z nami", jak powiada Vladimir. Teraz są kloszardami, włóczęgami i trawią swój żywot czekając na Godota, który być może wcale nie istnieje. Chcą odejść, ale nie mogą ruszyć się z miejsca. Chcą się rozstać, ale boją się samotności.

Irlandczyk Antony i Polak Paul są - tak jak Didi i Gogo - "kuglarzami", aktorami. Nie tylko na scenie, którą jest "świat cały", ale w sensie najbardziej dosłownym. Są również emigrantami, co utrudnia im wykonywanie wyuczonego fachu. Pracowali zatem jako sezonowi robotnicy przy winobraniu, o dziwo u pana Bonelly na południu Francji, gdzieś koło Rossillon (pisownia nieznacznie zmieniona). Aranżując zbiorowy seans hipnotyczny, okradli swego pracodawcę z pieniędzy i biżuterii. Zamiast uciekać z łupem, zatrzymują się na wiejskiej drodze pod suchym drzewem, by odegrać kloszardowskich bohaterów Becketta, w których rozpoznali figurę swego losu. Losu, kogoś obcego, zepchniętego na margines, może także gorszego: obaj przecież, jak mówi autor, prezentują biedne, katolickie, rozdeptane przez historię i... rozpite "przedpokoje" sytej Europy. Kiedyś, gdy Paul wskoczył po pijanemu do Rodanu, bo chciał umrzeć, Antony wyciągnął go, a potem pocieszał właśnie lekturą Czekając na Godota. Przy pomocy tekstu, który wtedy podniósł ich z upadku, próbują przekazać ludziom obok coś bardzo ważnego. Niestety, ich aktorskie projekty "opadają jak liście z drzew". Tyle wprowadzenia do wątłej akcji - o wiele więcej bowiem rozgrywać się ma w planie metaforycznym. Autor Weisera Dawidka zakreślił swój debiut dramaturgiczny nader ambitnie - jako syntezę Europy końca wieku, zdegenerowanej, pozbawionej duchowych korzeni, "cieni umarłych". Kto mówi o czekaniu?- podszyta ideą wielkiego kryzysu, rozpadu dawnych struktur, mitów, którymi kultura europejska karmiła się od wieków - zdaje się być próbą poznania i opisania pogmatwanych relacji człowieka ze światem. Każda epoka ma swojego bohatera. Kim jest everyman XX wieku, epoki ropiejących ran i przedśmiertnej gorączki cywilizacji, która zaznała bodaj największych kataklizmów i przewartościowań? Zdaniem Huellego, najpełniejszą odpowiedź na to pytanie dał właśnie Beckett w swojej sztuce o bezcelowej wędrówce i daremnym czekaniu. Minione epoki żyły dzięki własnym mitom. Wraz z sankcją metafizyczną i całym kontekstem mitologiczno-rytualnym człowiek utracił nie tylko organiczny pogląd na świat, ale głębokie poczucie losu, fatalności tragizmu. Ogołocony z wszelkiej wiedzy na temat życia, staje wobec rzeczywistości, która poraża go swoim nadmiarem, chaosem, rozkładem. Czy możliwy jest jeszcze jakikolwiek sens?

W centrum dramaturgii Becketta znajduje się trwanie poddane niszczącemu działaniu czasu, czasu martwego i niespożytego, którego wyrazem jest unieruchomienie i - jak pisał Kott - programowa nuda. W sztuce Huellego czas płynie jawnie - jej bohaterowie bynajmniej nie nudzą się, wciąż dokądś spieszą, przed kimś uciekają. "Wchłaniając" niejako figury Pozzo i Lucky'ego (w koncepcji inscenizacyjnej Czekając na Godota, którą prezentują dyrektorowi teatru, Pozzo i Lucky nie istnieją realnie, lecz zostali zrodzeni w wyobraźni Vladimira i Estragona), są ciągle w drodze, która jest też głównym elementem nie istniejące "scenografii" sopockiego przedstawienia (przestrzeń akcji ulega rozbiciu na pustą scenę i pozbawioną foteli centralną część widowni połączonych ze sobą pochyłym podestem). Przyspieszony temporytm współczesności ilustruje bodaj najlepiej scena przesłuchania w Teatrze Postpostmoderne, która przynosi dość powierzchowną zresztą refleksję nad kondycją współczesnej sztuki. Huelle trawestuje tu Beckettowską jednoaktówkę Katastrofa, w której opatulony w futro, dopominający się o ogień reżyser symbolizuje - wedle wykładu Antoniego Libery - szatana manipulującego dla własnej chwały Słowem. W nowej wersji zidiociały menadżer Mario usiłuje przerobić sztukę o Godocie na variete z girlsami i kankanem, bo "teatr musi się podobać". Toteż Beckettowską tragifarsę, której zadaniem jest "porażenie widza nudą", Antony i Paul grają jak komedię dell'arte - w zwariowanym tempie, waląc po gębie i kopiąc w tyłek kukły Pozzo i Lucky'ego. I w końcu mają dość, tak jak Protagonista, który w finale Katastrofy w nagłym odruchu buntu podnosi opuszczoną głowę.

W sztuce gdańszczanina czekanie na Godota, kogoś lub coś, co istnieje poza człowiekiem, oznacza moment zwolnienia, postoju, wyrwania się z nurtu "rzeki świata". Przeciwstawione pędowi bezrefleksyjnej, zadowolonej z siebie Europy nieuchronnie zmierzającej w rytmie videoclipów ku samozagładzie, staje się wartością, z którą związane są owe "pytania o cele ostateczne". W czekaniu wspiera parę bohaterów Margot - współczesna Maria Magdalena, wiedziona narkotycznym głodem miłości, dla której zniesie każde upokorzenie, bo "miłość cierpliwa jest". Jej rola jest rolą asystentki - nie tylko w diabelskim teatrze Mario, gdzie ma symbolizować naturę. Szaleństwo i kurewstwo to stany "uprzywilejowane", które pozwalają zbliżyć się do Tajemnicy. Margot jawi się więc jako posłaniec Godota, Chłopiec, którego "mogłaby zagrać" w spektaklu Paula i Antony'ego. Dlatego zdziwiło mnie, że to właśnie ona w dopisanym dla potrzeb spektaklu finałowym monologu wykrzyczanym do obojętnego Podróżnego o twarzy Becketta, podważy sens czekania jako momentu refleksji. Kiedyś, pociesza Margot, gdy nastaną lepsze dni i znów cała trójka spotka się pod drzewem na wiejskiej drodze, nikt nie będzie mówił o czekaniu, wszystko będzie w czasie teraźniejszym. Więc kto tu mówi o czekaniu?

Reżyser prapremierowej inscenizacji, Krzysztof Babicki, zrobił wiele, by w tym "literackim" materiale, pełnym obcych wtrętów poszukać napięć, rozwibrować emocje, dodać teatralności. Poprowadził przedstawienie zdecydowanie w kierunku farsowym, zachęcając aktorów do szarżowania. Proponowaną przez Paula Jacka Mikołajczaka i Antony'ego Mirosława Bakę interpretację Godota nie tak znów wiele dzieli od pomysłów Mario - może ten jeden przedrostek w nazwie teatru. Perfekcyjnym dopracowaniem roli imponuje Dorota Kolak, choć momentami również ona zbliża się niepokojąco do szarży. Ma jednak kilka scen pięknych, wzruszających, jak wspólna kolacja w karczmie. Inscenizacyjne sztampy (saksofonista-kloszard w prologu!) jeszcze bardziej spotęgowały stereotypowość rozwiązań dramaturgicznych Huellego - vide przekonanie, że prawdziwa sztuka rodzi się tylko w ukryciu, najlepiej w podziemiach metra, gdzie najczulszymi odbiorcami są wyrzutki społeczeństwa, czy zbieżność polsko-irlandzkich losów (fakt, że bohaterowie świadomie kreują swoje biografie według typowego schematu). Nazbyt dosłowne wydaje się też rozwiązanie akcji z wprowadzeniem postaci Becketta, który zdecydował się na ucieczkę z wielkiego świata i mistyfikując swoją śmierć wybrał los kloszarda (w spektaklu jawi się raczej jako współobywatel owej sytej i zobojętniałej na cierpienia innych Europy). Podobało mi się natomiast rozwinięcie wielopostaciowej roli Oberżysty, Patrona Maria, Policjanta, granej - według autorskiego pomysłu - przez jednego aktora. Poprzez jawność nakładania "maski", spowolnienie gestu, "majestatyczny" krok. Krzysztof Gordon nadał jej rysy tajemnicy - może demiurga teatru, a może nawet tego, na kogo czekają bohaterowie.

Przyznaję jednak, że dla mnie z rozmowy tekstów Becketta i Huellego nic nowego nie wyniknęło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji