Artykuły

Bokiem na twarz

"On". "Drugi powrót Odysa" w reż. Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Właśnie tego się spodziewaliście" - skomentował swe najnowsze widowisko Jerzy Grzegorzewski. I tu się nie pomylił. Było jak zawsze, czyli adramatycznie, bo proza córki artysty z założenia pisana była jako mikropowieść, a fragmenty z "Powrotu Odysa" reżyser maksymalnie ustatecznił.

Zamiast bohaterów mieliśmy więc grono typowych snujów scenicznych. Grupę wcale liczną - dwudziestu dwóch wykonawców. Niektórzy od czasu do czasu wygłaszali nawet jakieś kwestie. Znaczącym tonem, by zachować pozory głębi: "noc, ciemność, wieczność" etc. Najbardziej sążniste monologi przypadły Jerzemu Radziwiłowiczowi (On). Gra skrajnie egotycznego bohatera - porte parole reżysera. "Zawsze padam bokiem - nigdy na twarz" - zaczyna. Sens ogólny jego wynurzeń sprowadza się do tego, że świat nie został urządzony jak należy. Artysta, widząc wokół siebie zło, stara mu się przeciwstawić swoją sztuką. Błądzący, niezrozumiany, nie osiąga, niestety, zbyt wiele. A wtedy, jako człek wrażliwy, pije. Kompletnie nie licząc się z wrażliwością innych, w tym najbliższych. Ale to demolowanie życia otoczenia to dlań, zbawcy świata, oczywiście, detale.

Bolesny, traumatyczny temat, rozwija się równie opornie, co topornie w serii obrazów, wymagających uruchomienia sporej dozy wyobraźni i dobrej woli, by je, od biedy, można było nazwać ruchomymi. Przeważnie są to zresztą ruchy dosztukowane na siłę: ot, przemknie w tle szara grupa jakichś nieregulaminowo umundurowanych, wykoślawionych Żołnierzy, albo wychynie zza śmietnika kilka jaskrawo ubranych Syren Ladacznic. Czasami któraś z postaci trzaśnie klapą kontenera, inna zaś własną ogoloną głowę potraktuje jak werbel, wyklepując na niej dłońmi kilka rytmicznych taktów. Kiedy Igor Przegrodzki jako Artysta Komediant budził śmiech, przebiegając przez scenę z rozwianym siwym włosem i bez spodni, mnie przeciwnie - robiło się dziwnie przykro i smutno. To chwyt z harcerskiego ogniska, bo już nazbyt prostacki jak na juwenalia.

Najnowsze widowisko w Narodowym jest kolejnym, które potwierdza, że nic nie starzeje się tak szybko, jak awangarda. To, co w pracach scenicznych Grzegorzewskiego urzekało wczorajszych czternastolatków, dzisiejszym czterdziestolatkom jawi się jako żywa skamielina. Na ich oczach Grzegorzewski, ze swą dawno przebrzmiałą estetyką, manierą i pozą, przechodzi do muzeum awangardy. Jeszcze o tym nie wie, nadal serwując widzom, co absolutnie niewybaczalne, upiorną, dojmującą nudę. Oby słowa dyrektora Jana Englerta, który jako Mistrz Sinobrody wygłasza kwestie o tym, by "nie zaśmiecać sceny" - Teatru Narodowego, przypomnę - okazały się prorocze.

"On. Drugi powrót Odysa" (Antonina Grzegorzewska "On", Jerzy Grzegorzewski "Drugi powrót Odysa", z fragmentami III aktu "Powrotu Odysa" Stanisława Wyspiańskiego), reżyseria i scenografia Jerzy Grzegorzewski, muzyka Stanisław Radwan, kostiumy Barbara Hanicka, Teatr Narodowy, Warszawa, prapremiera 29 stycznia.

Na zdjęciu scena z przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji