Artykuły

Gorzki smak wolności

W ŻADNEJ z dotychczasowych sztuk Leona Kruczkowskiego nie zarysował się jego rodowód literacki tak wyraźnie, jak w "Pierwszym dniu wolności". Myślę o związkach tego pisarza z twórczością Żeromskiego, z której wywodzi się bohater nowego dramatu. W Janie skupiają się typowo polskie siły i słabości; poczucie solidarności społecznej połączone z wybujałym indywidualizmem, rozsądne spojrzenie na świat z łatwowiernością i marzycielstwem, które sprzyja ryzykownym decyzjom i prowadzi do gorzkich rozczarowań! Ta rozdarta wewnętrznie postać "błędnego rycerza" podejmuje próbę leczenia choroby określonej zdaniem: "Kiedy jedni odzyskują wolność, inni ją tracą". Odzyskawszy wolność, czyli prawo wyboru postępowania, decyduje się na czyn, którym chce zamanifestować, że "to wszystko naprawdę już się kończy. To wszystko, co się działo przez pięć lat z nami, nimi". Uwolniony przed paru tygodniami z obozu jeńców Jan pragnie rozpocząć nowe życie od zrobienia czegoś "niewielkiego, ale godnego pamięci"; od zadokumentowania swego humanistycznego stosunku do wszystkich ludzi, także do przedstawicieli wrogiego narodu, niezależnie od racji swego najbliższego otoczenia, przyjaciół, nad którymi jeszcze wisi groźba wojenna.

"Pierwszy dzień wolności" to sztuka tylko pozornie dyskursywna. W pierwszej części dramatu filozoficzny spór na temat wolności zdaje się dominować. Ale. w miarę rozwoju akcji rozluźniają i rozsypują ogniwa argumentacji intelektualnej, tłumionej przez narastające zdarzenia zewnętrzne, prowadzące do nieoczekiwanego i bardzo "teatralnego" finału! Jest to sztuka z mocno uwypukloną tezą, którą nazwać można lekcją humanizmu. Żywe, budowane z dużą sprawnością warsztatową postacie, decydują o sugestywności tej "lekcji". W grupie byłych jeńców wojennych występują zróżnicowane typy, reprezentujące rozmaite temperamenty, charaktery i poglądy. Ich odrębności wyrażają się także w różnorodnym pojmowaniu wolności. Najmłodsi - Paweł i Karol - pojmują wolność jako niczym nieskrępowaną swawolę, jako prawo do nieograniczonego korzystania z wszelkich uciech życia. Dla Jana wolność jest równoznaczna z prawem postępowania zgodnie z nakazami sumienia bez oglądania się na interesy i opinie zbiorowości. I wreszcie trzecia postawa: Anzelm, który jedynie w okresie niewoli czuł się człowiekiem wolnym, bo wyzwolonym od przytłaczających i krępujących rozwój jego osobowości obowiązków rodzinnych: "Byłem wolny, ponieważ nie mogłem być posłuszny żadnej miłości i żadnej rozpaczy". Dla Jana postawa Anzelma jest amoralna; jest upodleniem, do jakiego "może dojść człowiek", identyfikujący wolność z zerwaniem wszelkich więzów rodzinnych i społecznych. Kruczkowski przedstawia poglądy swych bohaterów, nie stawiając kropek nad "i", lecz proponując widzowi wyciąganie wniosków, formułowanie sądów na własną rękę.

Charakterystyka środowiska niemieckiego zmierza do wykazania jego złożoności. Rozwijając w nowej wersji problem "sonnenbruchizmu", ukazuje Kruczkowski, jak różny jest stopień zakażenia jadem hitlerowskim. Stary Doktor to typ tzw. "porządnego Niemca". Nie miesza się do polityki i wzdycha do końca wojny, ciężko przeżywa hańbę zgwałconej córki, ale w rozmowie z byłymi jeńcami polskimi przyznaje, że każdemu z nich ta wojna wyrządziła chyba większe krzywdy. Ogrodnik Grimm opowiada o żołnierzach niemieckich, wśród których "są tacy, co już nie mogą dłużej"; rzucają broń i mundury "nie ze strachu, tylko że doszli do tego miejsca, od którego wierność staje się tchórzostwem, a człowiek zaczyna gardzić samym sobą". Ale dziewiętnastoletnia Inga - fanatyczna, zacięta w mściwości - reprezentuje młodzież niemiecką wychowaną w hitlerowskim duchu nienawiści. Jej siostra Luzzi, młodsza tylko o dwa lata, przerażająco cyniczna, pozbawiona hamulców moralnych, nie wierzy już w nic. Należy do rozczarowanego pokolenia, które po wojnie znalazło się w pustce ideowej.

Świetnych wykonawców mają w Teatrze Współczesnym postaci ukształtowane przez autora z ambicją sięgania w głąb ludzkich uczuć i myśli, psychologicznego uzasadniania odruchów i czynów. Trudną rolę Jana zagrał Tadeusz Łomnicki inteligentnie i subtelnie. Potrafi narzucić widowni przekonanie o szlachetności tego tragicznego "nosiciela" idei pojednania. Prosty, naturalny, bez odrobiny patosu buduje postać, z której promieniuje górująca nad otoczeniem siła duchowa. Drugą przykuwającą kreacją jest

Inga w ujęciu Aleksandry Śląskiej. Od niemej sceny wejścia do mieszkania Klugów do histerycznego ataku przy dźwiękach hitlerowskiego marsza - co za skala efektów, wyrażających bezmiar nienawiści! Kalina Jędrusik-Dygat zarysowała w roli Luzzi sugestywny typ zdobywczej, pewnej siebie dziewczyny, dając nową próbkę swego oryginalnego i bardzo interesującego talentu aktorskiego. Kazimierz Rudzki z właściwym sobie rozbrajającym poczuciem humoru potraktował rolę Hieronima, Janusz Bylczyński nakreślił wyrazistą sylwetkę Michała, Tadeusz Pluciński (Paweł) i Zbigniew Zapasiewicz (Karol) - parę młodych oficerów goniących za uciechami życia. Rola Anzelma w interpretacji Józefa Kondrata wydaje mi się spłycona. Kondrat zagrał wyraźnego fiksata, przesuwając maniakalne wywody tej figury na margines dramatycznego dialogu. W tekście autorskim jest to przecież postać zastanawiająca, budząca zainteresowanie. Stanisław Daczyński (Doktor) znakomicie wyraził strach "poczciwego" Niemca. W roli Grimma wystąpił Kazimierz Opaliński. Dyskretna reżyseria Erwina Axera służy uwypukleniu istotnych walorów tekstu, choć niektóre partie, zwłaszcza w akcie drugim mają tempo zbyt chyba zwolnione.

W całości - spektakl udany i zajmujący.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji