Artykuły

"Pierwszy dzień wolności" w Teatrze Współczesnym

Do zagrania sztuki Leona Kruczkowskiego "Pierwszy dzień wolności" (p. "Trybuna Ludu", nr z dn. 15 bm.) przygotowują się teatry w różnych miastach Polski, wystawienie jej zapowiedziane jest też w Związku Radzieckim, na Węgrzech, w Czechosłowacji. Tym większe zainteresowanie musi budzić przedstawienie prapremierowe tej sztuki, które przypadło w udziale Teatrowi Współczesnemu w Warszawie pod dyr. Erwina Axera.

Erwin Axer reżyserował też tą sztukę i trzeba powiedzieć, że to jedna z najświetniejszych jego robót, reżyserskich. Axer wiadomo - teatr intelektualny, teatr dyskusji, teatr ściszeń. Te utarte ustalenia mogą się sprawdzać, mogą się nie sprawdzać. W "Pierwszym dniu wolności" sprawdzają się precyzyjnie. W ogólnym ukształtowaniu scenicznym i w szczegółach reżyserskiej inwencji okazał się Axer mądrym i cennym sojusznikiem "Pierwszego dnia wolności". Dał przejmujący wyraz sceniczny dramatycznej fabule sztuki, a zarazem przekazał nienagannie jej warstwę dyskusyjną. Co do szczegółów, zatrzymam się tylko przy dwu. Sprawa lalki. Podług didaskaliów "Pierwszego dnia wolności" Paweł wnosi "lalkę manekina z witryny sklepowej, na manekinie szlafroczek z głębokim dekoltem". Na scenie Teatru Współczesnego lalka jest wyzywająco, pierwotnie naga, staje się centralnym punktem dekoracji, tła i czegoś więcej, bo symbolem konfrontacji, niby winietą ilustrującą tekst. Rzadko kiedy martwy rekwizyt tak wyraziście gra w sztuce, tak obrazowo określa sytuację.

Drugi szczegół, bardziej sporny. Chodzi o jedną z sytuacji końcowych, gdy Inga rozbija ciszę, jaka nastała po odparciu napadu Niemców na miasteczko, przy pomocy patefonu, trafiając na marsz wojskowy. Dla Ingi jest to moment przed decyzją wdarcia się na wieżę kościelną i ostrzelania z niej ludzi w miasteczku, a zatem moment dla rozwiązania całej sztuki rozstrzygający. Tymczasem autor buduje trochę sztuczną scenę zafascynowania marszem przez Luzzi i Anzelma - "zaczynają oboje w takt marsza maszerować naokoło pokoju, plecy Anzelma jako bęben dla Luzzi" - podczas gdy Inga tylko "patrzy za nimi zanosząc się od śmiechu". W interpretacji Axera sytuacja powstaje odwrotna: to Luzzi i Anzelm pozostają bierni, a tylko Ingę porywa ów wicher ginącego świata, nienawistnego jej, a przecież jej świata. Takt, wybijany uderzeniami dłoni Ingi jak tupotem nóg żołnierzy w marszu, staje się zarazem jak by marszem żałobnym nie tylko dla Ingi. Jest to efekt brutalny, jaskrawy... ale dobrze, iż Axer przed nim się nie cofnął.

Cóż mówić o interpretacji aktorskiej pod kierunkiem Axera? Teatr Współczesny dysponuje kadrą artystów, których talent jaśnieje dziś pełnym blaskiem. W "Pierwszym dniu wolności" role stały się przeważnie kreacjami, i to jest najważniejsze jeśli chodzi o ocenę wkładu aktorów w sukces całego przedstawienia. Zwłaszcza, "Śląska, Jędrusik-Dygatowa Łomnicki stworzyli role, których nie zapomnimy. Ale właściwie cały zespół należy dołączyć do tej trójki.

TADEUSZ ŁOMNICKI zagrał Jana z przenikliwością psychologiczną, równą prostocie użytych środków aktorskich. Powzięcie decyzji zabicia Ingi i świadomość konsekwencji tej decyzji odtworzył wstrząsająco, właśnie dlatego, że prawie spokojnie, poza pasją, z jaką odrzuca karabin, z którego musiał wystrzelić. Jan jest człowiekiem młodym, u progu doświadczeń, ale ten dzień, który przeżywa w sztuce, rzutować będzie - chociaż jakże szybko minie! - na całe jego dalsze życie.

ALEKSANDRA ŚLĄSKA w sposób mistrzowski rozwija z zasłon psychiczny obraz Ingi, aż do obnażenia najgłębszych fibrów jej natury... Od, pierwszego wejścia czuje się w tej małomównej, skrytej kobiecie, o fascynującej urodzie, zmaganie namiętności, którym Inga ulegnie. Sytuację potrzasku, w jakim się znalazła, rozpacz i bunt, które ją pchnęły do samobójczej walki, odtworzyła Śląska w całym ich skomplikowaniu moralnym i psychologicznym.

Kobietą dojrzałą i świadomą, wyposażoną we wszelkie uroki drażniącej zmysłowości jest Luzzi KALINY JĘDRUSIK. "Strzyga i wyga" ktoś mruknął, mając na myśli obraz obu sióstr ze sztuki Kruczkowskiego nabiera przez to bardziej niepokojącej mocy. Umyślnie nazwałem tedy te dziewczęta kobietami. Czasu wojny dojrzewały szybciej niż podług świadectwa w metryce, a dni klęski dopełniły ich niesentymentalnej edukacji.

Barczysty Michał znalazł w JANUSZU BYLCZYŃSKIM wcielenie, w którym witalizm kłócił się nieco z minimalistycznym programem życiowym Michała, ale tak być powinno, gdyż Michał pójdzie zdobywać Berlin, a nie siać pietruszkę na grzędzie. KAZIMIERZ RUDZKI w nieco mniej wyrazistej postaci Hieronima ukazał wyborny w szczegółach, niemal satyryczny portret oficera po oflagowym zamknięciu.

Niezbyt miał łatwe zadanie JÓZEF KONDRAT, filozofując ustami Anzelma. Z tego nauczyciela - abnegata wojna i niewola spłynęły jak woda po psie, nadal pogrążony jest w swoich dusznych kłopotach, które strąć na ziemię, a wskażą swą nikłość. Czy większe zdynamizowanie tej roli jest możliwe? Chyba tak, i wspomniał mi Axer, że po premierze prasowej istotnie ono nastąpiło.

Pawła i Marka z oflagu realistycznie różnicują TADEUSZ PLUCIŃSKI i ZBIGNIEW ZPASIEWICZ, obaj prawdziwi w swoich prostych odruchach i reakcjach. Ludzkie cechy "porządnego Niemca" w cywilu, który o niczym nie wiedział, uwydatnia STANISŁAW DACZYCŃSKI, bardzo przekonywający, zwłaszcza w scenie źle opanowywanego a dyskretnie ukazywanego strachu. Brak wyobraźni uchronił Doktora od katastrofy klęski: poczucie wolności, zastąpione wypełnianiem zawodowego obowiązku, ostało się nawet po końcu świata, w którym żył Doktor. Ludzki rozsądek ogrodnika Grimma znalazł rzetelny wyraz w grze KAZIMIERZA OPALIŃSKIEGO.

Przedstawienie ma powodzenie zapewnione. W naszym życiu literackim i teatralnym jest to wydarzenie bardzo dużej miary.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji