Artykuły

Wodewil Warszawski

Teatr "Syrena" - wystawiając nową farsę muzyczną Zdzisława Gozdawy i Wacława Stępnia p.t. "Wodewil Warszawski - uczynił tym razem wyraźny krok naprzód w stosunku do poprzednich swych pozycji repertuarowych, które budziły tak wiele uzasadnionych zastrzeżeń. Biorąc pod uwagę wieloletnią i jak najściślejszą współpracę obu autorów z tym teatrem, uznać należy taki krok naprzód za zespołowe osiągnięcie "Syreny" na drodze, wiodącej ku wypracowaniu typu widowiska, które - wypierając z zajmowanego miejsca zarówno tradycjonalną operetkę czy wodewil, jak i szablonowy, elitarny kabaret - dawałoby szerokiej i społecznie nowej widowni uśmiech jej bliski, politycznie zrozumiały i potrzebny, uśmiech prawdziwie współczesny.

Krytykując nieraz niektóre dotychczasowe pozycje, prezentowane przez "Syrenę" - zdawaliśmy sobie sprawę, że droga tego teatru była i jest jeszcze nadal wyjątkowo trudna. Tradycje wodewilu, farsy muzycznej, czy kabaretu aktualności - to tradycje najbardziej uwikłane w sieci gustów mieszczańskich i elitarnych. Wiadomo dla kogo przeznaczony bywał śmiech długiej i dopiero na naszych oczach imającej się epoce kultury burżuazyjnej - i z jakiej wywodził się postawy klasowej i politycznej w sztuce. Aby tworzyć dzisiaj odpowiednie w naszej nowej sytuacji społecznej widowiska na miejsce operetki, wodewilu czy kabaretu nie wystarcza nowy temat i nowa postawa polityczna, ale i sama forma widowiska musi być znaleziona na nowo. Trzeba wytworzyć zupełnie nowy typ farsy muzycznej, typ, który nie byłby już obcy lecz bliski potrzebom nowej widowni, który ukazywałby na scenie humor, będący jej humorem.

Przełamywanie na dzisiejszej scenie tradycyjnych form i tematów humoru mieszczańskiego bywa z powodzeniem dokonywane poprzez widowiska, których humor oparty jest na odświeżonych wątkach ludowych. Doskonałym typem takiego wesołego widowiska ludowego jest chociażby "Nesterko" Wolskiego, grany niedawno w ramach Festiwalu sztuk radzieckich na scenie Ludowego Teatru Muzycznego. Ale Teatr Syrena - szukający przede wszystkim tematyki aktualnej - próbuje innej drogi. Drogi codziennego, potocznego humoru, publicystycznie związanego z aktualnością. Droga ta - do tej pory - nie dawała poważniejszych rezultatów, gdyż tradycje operetki i farsy mieszczańskiej w dalszym ciągu ciążyły na poszczególnych widowiskach i na doborze repertuaru w sposób dominujący. Grany obecnie "Wodewil Warszawski" jest właściwie pierwszym widocznym krokiem naprzód w kierunku nowego, politycznie aktualnego typu farsy muzycznej.

I tu nie obeszło się bez starych naleciałości. Reżyser widowiska - Kazimierz Pawłowski - i dekorator Marian Stępień - nie zawsze potrafili oderwać się od szablonów najgorszego typu, jak to stwierdzić się dało w ostatnim obrazie (duety dwóch szczęśliwych par), który przypominał niestety zbyt żywo numery rewiowe z przedwojennego "Morskiego Oka". Był to pouczający przykład, że nie wystarcza pokazać w tle Trasę W-Z, aby uwspółcześnić obraz i sytuację. W zademonstrowanym ujęciu zamiast Trasy mogłoby być jezioro z łabędziami lub cokolwiek innego. Trzeba szukać nowej formy, nowego ujęcia, trzeba radykalnie i bez żalu zerwać z mieszczańską szmirą dawnych teatrzyków rewiowych.

W wielu innych obrazach szablony te przełamano, pokazano nam sceny w świeży i bezpośredni sposób związane z bieżącym życiem i jego problemami, nie tylko poprzez sam tekst, ale i poprzez formę sceniczną. Wprowadzono, humor rzeczywiście nowy, humor - że się tak wyrazimy - konstruktywny, humor politycznie "bojowy". Ośmieszeni zostali reprezentanci reakcyjności mieszczańskiej, ośmieszony został bezduszny biurokratyzm, a na tym tle tym mocniej i naturalniej zagrały pozytywne postaci ze środowiska robotniczego. Dzisiejsze nasze problemy pracy i jej celów wydobyte tu zostały z całą ich atrakcyjnością, z atrakcyjnością tak prosto i szczerze pokazaną, że na pewno nikt się nie dziwił postępkom dwóch bohaterek całej intrygi, które rzuciły opiekę ich mieszczańskiej cioci.

Stało się naturalną konsekwencją tej atrakcyjności, że Hela (doskonale zagrana przez Barbarę Fijewską) zakochała się w Felku - murarzu i racjonalizatorze (zagranym przez Wacława Jankowskiego), a Zosia (Irena Malkiewicz) w Inżynierze (Igor Śmiałowski). Znakomicie swą rolę Cioci Madzi zagrała Helena Buczyńska. Ale i inne role postawione zostały dobrze i naturalnie, w szczególności postaci robotników - co w poważnym stopniu zadecydowało o wartości całego widowiska.

Można by oczywiście wskazać na rozmaite jeszcze (oprócz omówionej już sceny ostatniej) niedociągnięcia i sprawy do przedyskutowania. Na przykład zachowanie się Felka w domu Cioci Madzi razi swoim nadmiernym skrępowaniem. Dopiero później uzasadnia się ono skromnością charakteru Felka. A to pierwsze zetknięcie się robotnika z mieszczańską rodziną stwarza inne, fałszywe i nie zamierzone sugestie. Mimo tych niedociągnięć jednak - całość widowiska oceniamy stanowczo pozytywnie. Jest na pewno przełamaniem dotychczasowych błędów repertuaru, jest udaną próbą dogonienia biegnącego naprzód, codziennego życia.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji