Artykuły

Filidor dzieciem podszyty

Witold Gombrowicz: "Iwona, księżniczka Burgunda". Reżyseria: Halina Mikołajska, scenografia: Andrzej Sadowski, muzyka: Augustyn Bloch. Prapremiera w Teatrze Dramatycznym m. st. Warszawy.

W poszukiwaniu oryginalnych pozycji repertuarowych - Teatr Dramatyczny trafił aż do Gombrowicza, który przed dwudziestu laty napisał sztukę teatralną i nie mając nadziei na jej wystawienie, wydrukował ją w "Skamandrze". Gombrowicz i Schulz - wiadomo, dwaj najwybitniejsi przedstawiciele spóźnionej awangardy: czyż "Ferdydurke" Gombrowicza nie jest książką, reprezentacyjną dla pewnych poszukiwań dwudziestolecia? Awangardziści wyżywali się głównie w poezji, mniej w prozie, a najmniej w teatrze, ale to nie znaczy, by nim gardzili. Próbowali swych sił w dziedzinie teatru i Przyboś i Brzękowski. choć do książkowego wydania ich sztuk nie doszło. A świeżo przypomniał Przyboś w doskonale redagowanym "Dialogu" - dwie sztuki papieża awangardy, Tadeusza Peipera, tak samo nigdy i nigdzie nie grane choć drukiem ogłoszone. Przyboś gorąco namawia do wystawienia przynajmniej jednej z nich "Skoro go nie ma", twierdząc, że to utwór wartościowy, a nawet egzaltując się, że to dramat, "wymarzony dla teatru socjalistycznego".

Niestety, "Iwona" Gombrowicza nie jest wybitną pozycją dramatyczną, jakiekolwiek zastosowalibyśmy do niej kryteria oceny. Jest to rozciągnięty na dwa długie akty skecz kabaretowy; zaskakująco "normalny" i zrozumiały w swoich wątkach, byle się oswoić z jego maniera. Jego humor, cierpki, kostyczny, ekstrawagancki, niewątpliwie elitarny, zdecydowanie przeciwstawia się teatralnemu weryzmowi. Ale czy przez to odsłania nowe możliwości, porusza "bebechy" wygodnie w fotelu rozpartemu widzowi? Sądzę, że nie tyle zamyśli się on nad formą i nowatorstwem, ile poczuje się powierzchownie rozbawiony - jeśli gustuje w humorze z pozoru absurdalnym - i będzie się czuł mile połaskotany, że "aż tyle zrozumiał", że się oswoił z parodią i "upupianiem" i nadłamywaniem pewnych kanonów, rzekomo bezwzględni obowiązujących. Co najmniej połowa "Iwony" to bardzo śmieszna ale i dość pospolita farsa. Co do drugiej połowy - mamy tu do czynienia z problemem, może z niejednym, ale "robią gębę". Kto zagustuje w "Iwonie", da sobie zresztą radę z filozoficznym sensem nienawiści do Iwony (aż filozoficznym?), z ulgą wszystkich obecnych (widzów nie wyłączając), gdy Iwona wyzionęła ducha. Jako klucz do zrozumienia polecam ponadto "Filiberta dzieckiem podszytego" (nie "Filidora", Filidor to inna sprawa) z kapitalnego "Ferdydurke", wobec którego "Iwona" jest tylko ubogą krewną (nigdy biedaczka nie miała szczęścia).

Mój przyjaciel z awangardy, Brzękowski napisał sztukę "Dziurek w Elsynorze", która była parodią "Hamleta". Drwina, pogarda"- i wyższość. I Gombrowicz zapędził się w tym kierunku: aluzje do Szekspira podane są w "Iwonie" jak karasie na półmisku, którymi udławiła się nieszczęsna Iwona. Aluzje te w przyjemny a wesoły sposób podał Teatr Dramatyczny (hamletyczne pozy i strój księcia Filipa, makbetowskie zapędy królowej Małgorzaty, poloniuszowa rola Szambelana...)

Czy aktorzy banią się na tej sztuce? Sadze, że - przeważnie - tak. Sądzę, że w każdym razie bawi się doskonale Stanisław Jaworski, król jak Ulał. Bawi się chyba nieźle Maciej Maciejewski wyborny w głupkowatości niewydarzonego wielbiciela Iwony. Bawi się, ucząc się formalnych sztuczek, Mieczysław Gajda, swobodny, rozbrykany Filip - następca tronu. Czy bawi się również Wanda Łuczycka, której autor każe przeżywać kompleksy królowej - grafomanki? Mam niejakie wątpliwości. Na pewno zaś krzywi się na pokraczną Iwonę Barbara Krafftówna wesołe niebożątko, z woli złośliwego autora smętny kocmołuch. I wydaje mi się, że z kpiną odnosi się do oportunizmu Szambelana Czesław Kalinowski, ale to nic nie szkodzi, chyba tak trzeba.

Scenograf miał parę kąśliwych pomysłów, przede wszystkim kostiumowych "muzykograf" zabawnie udźwiękowił te i owe sytuacje.

Na koniec jedna uwaga: z okazji "Iwony" mówi się sporo o Gałczyńskim i polskiej odmianie nad realizmu w teatrze. Okazja nienajszczęśliwsza. Żarty "Zielonej gęsi" były przede wszystkim zwięzłe. I nie pretensjonalne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji