Artykuły

We władzy demona Kako

Teatr Popularny (dawniej Ziemi Mazowieckiej) - "Król w kraju rozkoszy" Franciszka Zabłockiego, reżyseria - Andrzej Ziębiński, scenografia - Krzysztof Pankiewicz, muzyka - Piotr Moss, choreografia - Witold Gruca.

SNOBI rozpowiadają, że ta komedia znaczy w dorobku Zabłockiego więcej niźli "Fircyk w zalotach". Nie warto chyba zabawiać się w tak rzekome przeciwstawienia, wystarczy proste stwierdzenie, iż "Fircyk" łączy w sobie mistrzostwo poetyckiej formy z precyzją ironicznej obserwacji obyczajowej i psychologicznej, gdy "Król w kraju rozkoszy" stanowi ciekawy dokument, ujawniający obsesje i obsesyjki ludzi Oświecenia.

Uczestnik obiadów czwartkowych działacz Komisji Edukacji Narodowej, półjezuita i półżołnierz zawarł Zabłocki w tej komedyjce, której niechęć Katonów przez dwa wieki broniła druku, pełny rejestr myśli własnych i cudzych na tematy tak niespokojne, jak seks, magia i polityka społeczna. Sam czuł, iż się tekst do publikacji solennej nie nadaje, więc używał tam, ile wlezie, na wszystkich tabu epoki. Drwił z zakłamania seksualnego, bawił się skrywaną wiarą współczesnych w omnipotencję Pinettich, próbował też tonów bardziej serio, analizując współzależność społecznej kondycji króla i ciury.

W 1960 roku wydobył tekst z archiwalnej przechowalni Jerzy Jackl, zaś scenie przywrócił w Teatrze Łazienkowskim Krzysztof Pankiewicz.

I dziś on jest współkreatorem widowiska w Teatrze Popularnym (dawny Ziemi Mazowieckiej). Widowiska, które ujmuje przede wszystkim swobodą swych ujęć ruchowych i kolorystyką kostiumów (choć nie wszystkie rozwiązania szczegółowe wydają się tu być równej próby, a kilka dowcipów ujawnia przyrodzoną widać Pankiewiczowi skłonność do łatwych skojarzeń).

W sumie jest to przecież całkiem niezła zabawa w podstylizowaną bajkę o obłąkanych od miłości kochankach, obłąkanym od złych czarów królu i sprytnym plebejuszu, co udając złego demona Kako narobił w tym "kraju rozkoszy" wiele harmidru. Najśmieszniejsza okazuje się w scenicznej bajce ta warstwa, co stanowi pastisz cudów magicznych, sekwencje udawanego erotyzmu zbyt ciążą ku wzorcom berlińskich tingel-tanglów, których patronat zdaje się tu być raczej mylący: wszakże i sam Zabłocki pozorował, iż jego "Król" stanowi adaptację francuskiej kornedyjki Legranda, więc prosiłoby się tu raczej o finezję paryską.

W karnym ansamblu wyróżniał się Jerzy Z. Nowak, jako rozkoszny filut, pełen ludowej roztropności Barasz, zaś Zbigniew Korepta z poczuciem dyskretnego komizmu dawkował chucie i omamy Imć Króla; w rolach dwóch Botanistów (!), co zachwalali królowi swój damski harem-ogródek, bawili widownię, pełni swobody w nieco chłopcolubnych grymasach Krzysztof Machowski i Andrzej Prus, w ogródku najbardziej (kolorowo kwitła Aster (Krystyna Bigelmajer). Ewa Smolińska nie znalazła, niestety, sugestywnych propozycji dla przekazania metamorfoz zakochanej Ludwilli, także Andrzej Wiśniewski, jako jej partner, rycerz Filander, był dość nieporadny w geście i operowaniu poetyckim słowem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji