Artykuły

W krainie zabawnej rozkoszy

Jesteśmy na wyspie wszelkich szczęśliwości. Nie ma tu kłopotów z żywnością, która sama, bez wysiłków, wpada do ust. Piękne i miłe, chętne i uśmiechnięte niewiasty, kwitną jak w rajskim ogrodzie. Nawet starość nie jest groźna: pięćdziesięcioletnie damy wracają do postaci i uroków dzieci. Ale doskonałość to pozorna, iluzoryczna. Podważa ją uprzywilejowana pozycja monarchy. A także - przesyt i nuda. Łattwość, z jaką mieszkańcy owej tajemniczej wyspy, szczególnie król, zdobywają dary życia, zatruwa ich smak.

Franciszek Zabłocki, dając tego "Króla w kraju rozkoszy" teatrowi królewskiemu, w przeddzień Sejmu Czteroletniego, przede wszystkim myślał o zabawie. Znał się na inteligentnej rozrywce, na przekornym dowcipie. Był jakby Pietrzakiem z dzisiejszej "Egidy". Mąż aktorki, czuł prawa sceny. Wszystkie jego sztuki są pełne życia i ruchu. "Król w kraju rozkoszy" operuje zwrotami tak celnymi, jak np. owe poręcze, którymi jedna z postaci chciałaby sobie ułatwić dostęp do tronu. Myślę więc, że Stanisław August przyjmował premierę, jak uroczą zabawę. Podobnie, jak widzowie sztuk Marivaux we Francji, u którego się też trafiały aluzje do wysp pełnych szczęśliwości, poddanych woli czarodziejów.

Dziś możemy się znów bawić i cieszyć owym "Królem". Tak właśnie, jako okazję zabawy, pojął go Teatr Ziemi Mazowieckiej, zmieniający nazwę na "Teatr Popularny". Andrzej Ziembiński wyreżyserował sztukę, przypominając tradycje swych najlepszych przedstawień. Nie szukał aluzji do ostatniego polskiego monarchy. Jeśli można by coś spektaklowi zarzucić, to pewien nadmiar ekspresji, odrobinę szarży w niektórych sytuacjach. Uniknęli jej niektórzy aktorzy. Zbigniew Korepta, jako Król, wybornie mówi dźwięczny wiersz Zabłockiego, a celnością słowa działa nawet w takich scenach, jak moment szaleństwa. Równie dyskretnie a pięknie gra Bronisław Surmiak, przebiegły i napuszony minister Frykasy.

Dwie inne role wydały mi się podobnymi osiągnięciami. Aleksander Gawroński, jako Gamoń, leciutko zaznacza swą "gamoniowatość" (autor "Sarmatyzmu" lubił takich przedstawicieli niezdarności). Jerzy Z. Nowak, jako Barasz ma sporo temperamentu, gdy heroikomicznie rozgrywa sceny z królem.

Co myśleć o scenografii, projektowanej przez Krzysztofa Pankiewicza (współinscenizatora spektaklu)? Wcisnął akcję pierwszej sceny w zbyt chyba wąskie ramy górnego podestu. Dopiero od chwili wzniesienia pałacu przez czary tajemniczych gnomów, przestrzeń sceniczna staje się pojemniejsza, a jej urozmaicenie fantastycznymj przedmiotami - coraz dowcipniejsze i zabawniejsze.

Znakomita, szczególnie w finale, jest muzyka Piotra Mossa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji