Artykuły

Gdzie Kreml gdzie Krym

"Borys Godunow" w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Hanna Milewska w Hi Fi i Muzyka.

W eksplikacjach dla mediów reżyser powoływał się na Szekspira i Dostojewskiego.

W starannie wydanym programie najnowszej produkcji Teatru Wielkiego znalazły się rozważania na temat władzy - filozoficzne (Barbara Skarga), socjologiczne (Jadwiga Staniszkis, Zbigniew Bauman), trenerskie (Piotr Tymochowicz) oraz refleksje o dziejach rosyjskiej państwowości (Jurij Afanasjew). Do tego dodano poświęcone smutnym dzieciom fragmenty literackie i fotografie dzieci, w tym słynne zdjęcie z getta, przedstawiające chłopczyka z podniesionymi rękami oraz zdjęcie małego Michaela Jacksona. Gdyby nie dwa teksty o dziejach "Borysa Godunowa" i jego współczesnej interpretacji można,by nabrać podejrzeń, że opera Musorgskiego stała się tylko pretekstem do wykreowania kolejnego autorskiego spektaklu Mariusza Trelińskiego na stołecznej scenie. Po obejrzeniu przedstawienia podejrzenia zamieniają się w pewność.

Reżyser znów potraktował libretto jako konspekt własnego scenariusza, kwestie muzyczne pozostawiając w tle. O ile jednak w poprzedniej inscenizacji - "Orfeuszu i Eurydyce" Glucka - "przepracowanie" libretta, choćby i wbrew oryginałowi i za cenę amputacji w partyturze, dało spójny efekt myślowy i sceniczny (nie mówiąc o znakomitym poziomie muzycznym), to "Borys" wypada miernie.

Treliński przeniósł akcję do współczesnej Rosji. Nagromadzone w spektaklu obrazy są czytelne, reprezentatywne dla postkomunistycznych realiów: morderstwa polityczne na zamówienie (profesjonalni kilerzy), widowiskowa oprawa uroczystości państwowych (lolitki-gimnastyczki i czirliderki), ekshumacje ofiar reżimu (spod podłogi pustelni Pimena), tandeta debat telewizyjnych (sekretarz Dumy, Szczełkałow, w groteskowej fryzurze i złotej marynarce, podryguje z mikrofonem). Na telebimie migają m.in. fragmenty kultowych sowieckich filmów - "Pancernika Potiomkina" i kreskówki "Zając i wilk". Borys jest wystylizowany na nowobogackiego szefa korporacji, właściciela luksusowej rezydencji z basenem na Krymie. Karczma na granicy litewskiej zamienia się w spelunkę z roznegliżowanymi prostytutkami i tak dalej. Zjawa zabitego małoletniego cara Dymitra biega szaleńczo po scenie w siedmiu postaciach (to i tak niewiele, bowiem zmarła Eurydyka miotała się rozmnożona do bodaj trzynastu Furii). Borys nie umiera na zawał, zadręczony wyrzutami sumienia, lecz ginie zasztyletowany na oczach publiczności tokszołu. Czyżby okres historii Rosji z przełomu XVI i XVII wieku, opisany przez Karamzina i Puszkina, nie był wystarczająco wstrząsający?

Inscenizacyjne ekstrawagancje można by puścić mimo oczu, gdyby pokarm dla uszu okazał się smakowity. Treliński sięgnął po pierwotną wersję opery (1869), bez dodanego później aktu "polskiego", czyli bez wątku miłosnego Samozwańca i Maryny Mniszchówny oraz knowań jezuity Rangoniego. To słuszny wybór, który pozwolił się skupić na dramacie postaci tytułowej. Niestety, Keri-Lynn Wilson okazała się dyrygentką nieprzyjazną zarówno śpiewakom, jak i samej muzyce. Nie wydobyła bogactwa emocji zapisanych w partyturze Musorgskiego, taneczności i melodyjno-ści tej muzyki, inspirowanej przecież dynamicznym rosyjskim folklorem (zwłaszcza w scenach zbiorowych). Orkiestra miała grać równiutko, nie głośno nie cicho. Efektownie wypadły tylko dzwony w scenie koronacji. Dla solistów takie podejście to po prostu masakra. Nie byli w stanie niczego wykreować głosem. Tylko stary wyga, Anatolij Koczerga (ongiś wspaniały Borys), za cenę rozjechania się ze wskazaniami rytmicznej jak metronom batuty, próbował dostosować frazę do aktorskiej koncepcji postaci Warłama. Szkoda, że mimo zapowiedzi do premierowej obsady nie wyznaczono basa - Aleksego Tanowickiego, którego "czelustna" barwa głosu i wielka energia dawały nadzieję na ciekawszą realizację niż ta z Putilinem.

Jeden wszakże pomysł Trelińskiego zasługuje na miano genialnego. To obsadzenie w roli Jurodiwego nie dorosłego śpiewaka, tenora, lecz dziecka - dyszkancisty, Przemka Domańskiego. Ten niesamowity epizod warto zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji