Dlaczego Ateny?
Tak myślę, że oto dla teatru - jak dla każdej z dziedzin publicznej, obywatelskiej wypowiedzi - nadszedł tzw. dobry czas. Akurat żyjemy w dniach, które wymagają absolutnie koniecznych przewartościowań w głośnym i wyraźnym mówieniu o naszym świecie, o nas i o innych. Zresztą teatr w swej historii konsekwentnie zaświadczył, iż potrafi mówić istotnie. Dlaczegóż by tak nie miał mówić w Gorzowie i Zielonej Górze? O tym, co w Zielonej Górze to dziś nie bardzo można cokolwiek powiedzieć, skoro - Teatr im. Kruczkowskiego jest od dłuższego czasu praktycznie pozbawiony kierownictwa artystycznego. Podobno trwają tam próby czegoś z klasyki, ale nie jestem pewny, czy akurat tego, co właśnie pora grać... Zaś na afiszu aktualnie jest "Papierowy kochanek" - ostatnia realizacja minionego sezonu w reżyserii Marii Straszewskiej. Trochę pogodna, trochę smutna komedyjka Jerzego Szaniawskiego. Dziś, kiedy temperatura życia społecznego jest bardzo wysoka, "Papierowy kochanek" po prostu irytuje. Bo to może być grane, ale obok. W minionym sezonie właściwie nic ważnego nie grano, zaś w samym teatrze tak się źle działo, że zrejterowała z niego duża grupa aktorów (z całego ansamblu zostało sześć osób!), słowem - upadek, z którego podnieść się będzie bardzo ciężko. Mówi się o zmianie kierownictwa artystycznego, więc jeno trzeba cierpliwie czekać...
Zaś gorzowski Państwowy Teatr im. Juliusza Osterwy 20 września rozpoczął nowy sezon 1980/81. Kolejny pod tą samą dyrekcją Bohdana Mikucia z nowymi ludźmi w zespole.
Gorzowski zespół rozpoczął "OBRONĄ KSANTYPY" Ludwika Hieronima Morstina, w reżyserii Stefanii Domańskiej, ze scenografią Krzysztofa Pankiewicza.
I taki jestem na pół... "Obrona Ksantypy" jest naprawdę znakomitą sztuką. Ów klimat wielkiej dobroci w roztrząsaniu spraw ludzkich, ogromna kultura pisarska, świetnie napisane role..."Obrona Ksantypy" jest rzeczywiście konieczną pozycją do grania. Ale czy akurat teraz? Jestem niecierpliwy jako widz, jako entuzjasta teatru w ogóle. Więc we wrześniu 1980 zadaję pytanie: dlaczego Ateny? Rozumiem, że teatr to jest instytucja z wieloma ograniczeniami, że to machina, która musi działać planowo. Ale też wiem, że gdy się dobrze patrzy i słucha, gdy się myśli, to różne rzeczy można przewidzieć...
Ale cóż - mamy to, co mamy. I za bardzo nie wybrzydzajmy. Bo rzeczywiście warto zobaczyć Wandę Chwiałkowską w roli Ksantypy i Aleksandra Fogla jako Sokratesa.
Przedstawienie pani Domańskiej idzie konsekwentnie za przesłaniem Ludwika Hieronima Morstina. Jest to - jak już ktoś wcześniej o "Obronie" napisał - dramat dwojga szlachetnych ludzi, z których każdy mówi innym językiem. Szlachetnych i nieszczęśliwych. Morstin przeciwstawia się historycznej plotce przedstawiającej żonę wielkiego mędrca jako awanturnicę obrzydzającą życie mężowi. A przecie - jak każda żona wielkiego męża - ma Ksantypa swoje racje. Dom, dzieci, trudy dnia codziennego, podstawy bytu. Tak już jest, że wielcy mężowie nie bardzo zdają sobie sprawę - by tak rzec - co i jak trafia do garnka. A także i z tego, że żony mają swoje tęsknoty, namiętności, potrzeby wyższego rzędu. Tak się też składa, że owe żony wielkich mają po prostu... charakter.
To wszystko gra znakomicie pani Chwiałkowska. Ściszona, delikatna, ale wcale nie podległa, nawet dumna. Zaś Aleksander Fogiel konstruuje postać Sokratesa zgodnie ze słynnym powiedzeniem J. St. Milla: "Lepiej być nieszczęśliwym Sokratesem, niż zadowolonym głupcem".
W spektaklu gra prawie cały zespół. Myślę, że koniecznie wyróżnić trzeba Jerzego Górnego w roli Tyreusza - niewolnika Sokratesa. Oczywiście, że rola przez autora tak jest pomyślana - jako specjalnego rezonera wielkiego pana-myśliciela; Jerzy Górny robi to znakomicie. W spektaktu tym grają ponadto: Maria Kalinowska, Magda Szkopówna-Bartoszek, Marek Kozak, Bogumił Zatoński, Bohdan Mikuć, Jan Cybulski, Jan Szulc, Wiesław Wołoszyński, Stanisław Gałecki, Zbigniew Bar toszek, Jan Stryjniak, Eugeniusz Paukszto, Andrzej Kosiedowski, Teresa Lisowska, Ewa Węglarz, Jerzyna Fleszar-Kozak, Czesław Mortas.
Tak, jest to przedstawienie porządne. Kulturalne. Z mądrą myślą. Z klimatem. Więc czegóż więcej trzeba?
Po prostu innych przedstawień.